Grzegorz Krychowiak – czołowa postać Lokomotiwu. Mateusz Klich – kluczowy gracz Leeds. Karol Linetty – bardzo ważny, zewsząd chwalony gracz Sampdorii. Szymon Żurkowski – będący w gazie potencjalny debiutant. Gdyby istniało rozporządzenie, nakazujące środkowym pomocnikom prezentować się w reprezentacji tak jak w klubie, mielibyśmy względny spokój. Niestety, takie rozporządzenie nie istnieje, przez co większość meczów naszej kadry sprawia, że odnosimy nieodparte wrażenie, iż w środku pola stać nas na więcej. Na znacznie więcej.
Mecz z Austrią najlepszym tego przykładem, noty Krychowiaka i Klicha – idealnym odzwierciedleniem naszych nastrojów.
GRZEGORZ KRYCHOWIAK 4. Zbyt często zostawiał bez krycia zawodnika na skraju pola karnego. Kilkukrotnie musiał się też ratować faulem, gdy zaspał przy przesuwaniu. Na plus fakt, że nie bawił się w playmakera – dopóki będzie stosował schemat „doskocz, odbierz, odegraj”, dopóty nie będzie zaliczał durnych strat w rozegraniu.
MATEUSZ KLICH 3. Mr. Invisible. Mecz typu „klasyczny Karol Linetty w reprezentacji Polski” – czyli ponoć był na boisku, ale nikt za bardzo nie wie gdzie grał, co zrobił, jak się zaprezentował. Kilka razy doskoczył do pressingu, kilkukrotnie próbował szybkim podaniem uruchomić kontrę, ale zbyt często kończyło się to rozpoczęciem kontry dla przeciwnika. Po czołowej postaci klubu walczącego o Premier League spodziewaliśmy się znacznie więcej.
Znamienne, że kiedy Piotr Zieliński po wejściu Przemysława Frankowskiego przeniósł się do środka pola, czyli do miejsca, które we Wiedniu wysysało z naszych piłkarzy wszystkie soki, nagle przygasł, mimo że w pierwszej połowie prezentował się co najmniej przyzwoicie. Zielińskiego z naszej wyliczanki środkowych pomocników wyłączamy, gdyż liczymy, że na dłużej zagości z lewej strony. Tak gra w Napoli, tam czuje się lepiej, więc po co kombinować.
Zostają Krychowiak, Klich, Linetty i Żurkowski.
Środkowy pomocnik Lokomotiwu oczywiście nie jest świętą krową, w meczach reprezentacji nie zawsze gwarantuje solidność – noty za Brzęczka: 7, 3, 2, 3, 5, 4 – ale na Łotwę wydaje się pewniakiem. Wiadomo, Krychowiaka cechuje niedokładność, nierzadko nonszalancja czy błędy w kryciu, a bardzo dobry występ z Włochami przykrywają kolejne – co najwyżej solidne, a często po prostu bardzo przeciętne/słabe. Jednak pamiętajmy, że mówimy o graczu, który – mimo wszystko – znajduje się w gazie, co potwierdza w Rosji. Zdjął bagaż klubowych problemów, czego najlepszym dowodem statystyki, często na poziomie tych z Sevilli.
Szkoda, że w kadrze nie zawsze sprzedaje wszystko to, co potrafi, ale umówmy się – mówimy o graczu, na którego na razie musimy stawiać. A nuż wreszcie odpali, a nuż przypomni sobie stare, dobre czasy. Tak, nawiązujemy do Euro 2016…
Kto obok Krychowiaka? Na pierwszy rzut oka wydaje się, że albo Klich, albo Linetty. Pierwszy jest na razie pewnym punktem kadry Brzęczka, z wyjątkiem towarzyskiego meczu z Czechami, gra wszystko od pierwszej minuty. A jak gra? Cóż, typowa przeplatanka. Raz lepiej jak z Włochami, raz gorzej jak z Austrią. Zbyt rzadko sprzedaje w kadrze to, z czego słynie w Leeds. Czyli szybkość podejmowania decyzji, błyskotliwość czy kreatywność.
Choć i tak częściej niż Linetty, który radzi sobie w Seria A, ale co z tego, skoro wyraźnie przytłacza go ciężar biało-czerwonej koszulki.
Wrzesień? Obiecująca forma w klubie, duże nadzieje przed zgrupowaniem reprezentacji. Efekt? Marginalna rola w kadrze.
Październik? Obiecująca forma w klubie, duże nadzieje przed zgrupowaniem reprezentacji. Efekt? Marginalna rola w kadrze.
Listopad? Brak powołania. Szok? Niedowierzanie? Raczej zaskoczenie, ale zaskoczenie mające swoje uzasadnienie.
Marzec? Obiecująca forma w klubie, duże nadzieje przed zgrupowaniem reprezentacji. Efekt? Na razie marginalna rola w kadrze, cały mecz na ławce z Austrią.
Jak będzie z Łotwą?
Nie wiemy, na kogo zdecyduje się selekcjoner, zdajemy sobie sprawę, że na razie nie przyzwyczaił nas do podejmowania odważnych decyzji. Jednak im dłużej się nad obsadą środka pomocy zastanawiamy, tym bardziej przekonujemy się, że może warto byłoby postawić na Szymona Żurkowskiego.
No bo w sumie czemu nie?
Wiadomo, że jego minusem jest doświadczenie międzynarodowe, ale kurczę – kiedyś doświadczenie międzynarodowe w końcu musi zdobyć. Mówimy o zawodniku wciąż młodym, ale jednak już prawie 22-letnim. Nie wystarczą palce jednej ręki, by wymienić 22-latków, którzy stanowią o sile mocnych reprezentacji.
Żurkowski udowodnił, że przerasta naszą ligę, że jest w niej elementem niepasującym. Góruje nad rywalami pod względem technicznym, nie boi się dryblować, ma świetne warunki fizyczne. Mając zdecydowanie najwyższą średnią not w drużynie (5,19), ciągnie często nieporadnych zabrzan. Ktoś powie, że wyróżnia się, jasne, ale wyłącznie w Ekstraklasie. Prawda, jednak kiedy ma dostawać poważne szanse, jak nie teraz? Jak nie w momencie, gdy przeciwnikiem jest zespół, w którym ważną rolę odgrywa kompromitujący się raz po raz na naszych boiskach Igors Tarasovs?
Fot. FotoPyk