Reklama

Derby della Madonnina? Raczej inferno…

redakcja

Autor:redakcja

17 marca 2019, 23:29 • 4 min czytania 0 komentarzy

Derby della Madonnina? Oj, nie, zdecydowanie nie. Dzisiejszemu starciu dwóch mediolańskich klubów zdecydowanie bliżej było do ognia piekielnego, niż kultu maryjnego. Ostra, stykowa gra, mnóstwo agresji, płonące i wybuchające trybuny, ale przede wszystkim: potężny ładunek emocji, który sprawił, że przez pełne 96 minut kibice obu klubów drżeli o wynik. 

Derby della Madonnina? Raczej inferno…

Od początku było wiadomo, że to nie będzie zwykła derbowa potyczka. Po raz pierwszy od miesięcy oba kluby przystąpiły do tego meczu w przyzwoitej formie. Oba celują w Ligę Mistrzów i podium tabeli, oba mają mnóstwo piłkarskich argumentów – błyskotliwych napastników, przyzwoity środek, niezłych bramkarzy i stoperów. Mieliśmy pełne prawo oczekiwać piłkarskiej uczty i… raczej się nie rozczarowaliśmy.

Jasne, gra nie była płynna, nie brakowało ostrych, momentami wręcz chamskich fauli. Obrazkiem meczu z pewnością będzie irracjonalne wejście Contiego i równie irracjonalna decyzja sędziego, który najpierw wlepił obrońcy zasłużoną czerwoną kartkę, a następnie, po odtworzeniu sytuacji na ekranie, zmienił karę na „żółtko”. Jednak tak naprawdę ten wyostrzony pressing, te bezustanne szarpaniny Skriniara z Piątkiem, tylko przypominały o stawce meczu. Określenie „ostry” nasuwa się samo, zwłaszcza, że odpowiednie tło piłkarzom dawały bezustannie odpalane race i wybuchające petardy. Jeśli jednak mielibyśmy wskazać drugi epitet, postawilibyśmy na „intensywny”.

Piłkarze w ogóle nie marnowali czasu. Inter zabrał się do roboty już w 3. minucie, gdy świetna centra z prawej strony wylądowała na głowie Lautaro Martineza. Ten zgrał do Vecino, a urugwajski pomocnik jeszcze nieco ekwilibrystycznie, wolejem z wyskoku, wepchnął piłkę do siatki. Inter poszedł za ciosem i przez pełne 45 minut grał o wiele lepiej od sąsiada, dziś występującego w roli gospodarza San Siro. Setkę miał Vecino, który spudłował na pustą bramkę, ale podwyższeniem prowadzenia pachniało kilka razy, przede wszystkim po świetnych rajdach Politano. AC Milan przed przerwą nie miał praktycznie żadnych argumentów, do tego stopnia, że najczęściej chwalonym Milanem był doskonale plastrujący Piątka Milan Skriniar.

To zresztą dla kibiców Interu naprawdę przyjemne obrazki – mimo przedłużającej się dramy z Icardim, mimo kilku rozczarowujących meczów, by wspomnieć choćby porażkę z Cagliari, w najważniejszym momencie drużyna naprawdę się spięła. Do największych bohaterów obok Skriniara dołączyli zdobywca drugiej bramki, Stefan de Vrij oraz obaj boczni obrońcy, Asamoah i D’Ambrosio. Ten pierwszy był nieoceniony w ostatnim kwadransie, gdy umiejętnie przetrzymywał piłkę i wymuszał faule rywali. Ten drugi – w ostatniej akcji meczu, gdy w niespotykany sposób zablokował uderzenie Cutrone. Inter ratował również Handanović, przy dwóch instynktownych interwencjach. Mimo straty dwóch goli, trudno uciec od pochwał dla całej piątki – zwłaszcza, że przecież AC Milan tylko od początku lutego w co drugim meczu ładował po 3 gole rywalom.

Reklama

Niestety, co szczęściem kibiców Interu, to zmorą Krzysztofa Piątka. Polski napastnik był dzisiaj praktycznie odcięty od podań, na upartego moglibyśmy wskazać dwie namiastki sytuacji – gdy próbował uderzać piętą z bardzo ostrego kąta oraz gdy ścigał się do piłki po niepewnej interwencji Handanovicia. I już, to wszystko. 90 minut gry, jakieś 30 przepychanek ze Skriniarem, zero klarownych okazji. O tym, że Inter wziął Piątka pod szczególną opiekę świadczą również najlepsze okazje jego drużyny – i przy uderzeniu głową Bakayoko, i przy dobitce Musacchio, przy Piątku znajdowało się dwóch zawodników czarno-niebieskich.

To w sumie podsumowuje grę obu zespołów. O ile Inter szarpał skrzydłami, odważnie wjeżdżał w pole karne Milanu i próbował piłek wzdłuż bramki, o tyle Milan odpowiadał głównie pospolitym ruszeniem przy stałych fragmentach. Podopieczni Gennaro Gattuso strzelili tylko jednego gola mniej, ale pod względem kultury gry, jakości kreowanych okazji oraz po prostu zdobywania przestrzeni na połowie rywala, pozostawali dwa poziomy wyżej. Dlatego tak łatwo do sytuacji dochodzili Politano czy Martinez i dlatego tak rzadko mogliśmy dzisiaj podziwiać zagrania Piątka.

Czy Inter powinien wygrać wyżej? Raczej tak. Czy AC Milan miał na nodze remis 3:3? No tak, mediolańczyków uratował D’Ambrosio. Czy ktokolwiek będzie o tym pamiętał za tydzień? Raczej nie, liczy się tylko dorobek punktowy i utrzymanie miejsca gwarantującego występ w przyszłorocznej Lidze Mistrzów. Inter wyprzedził Milan o dwa punkty, ale przede wszystkim: Romę odstawił już na sześć oczek. AC Milan nadal ma cztery punkty przewagi nad rzymianami, ale aby ją utrzymać będzie musiał grać o wiele lepiej niż w dzisiejszych derbach.

AC Milan – Inter Mediolan 2:3 (0:1)

Bakayoko 57′, Musacchio 71′ – Vecino 3′, De Vrij 51′,  Martinez 67′

Fot. Newspix

Reklama

Najnowsze

Weszło

Komentarze

0 komentarzy

Loading...