Reklama

“Probierz mnie obraził. Nie podam mu ręki, jeśli mnie nie przeprosi”

Norbert Skorzewski

Autor:Norbert Skorzewski

23 lutego 2019, 08:10 • 11 min czytania 0 komentarzy

– Emocje to część tej gry. Po meczu idę i podaję każdemu rękę. Nie mam z tym problemu. Przegrałem z Pogonią czy Wisłą Płock i wszystko było w porządku. Dlaczego nikt o tym nie mówi, a sytuację z Probierzem przekręca się na moją niekorzyść, że to ja się źle zachowałem? To on zachował się niesportowo na początku meczu. Przy następnej okazji niech podejdzie i przeprosi za prowokację, a wszystko wróci do normy – mówi Ricardo Sa Pinto w “Przeglądzie Sportowym”. Zapraszamy na przegląd prasy.

“Probierz mnie obraził. Nie podam mu ręki, jeśli mnie nie przeprosi”

PRZEGLĄD SPORTOWY

Wywiad z Ricardo Sa Pinto.

Dużo mówi pan o szacunku. Co on dla pana oznacza?

Przyzwoite zachowanie. Szczerość. Nie kłamiesz na temat ludzi i sytuacji, które nie miały miejsca. Nie atakujesz osoby, która nie daje ci do tego powodów. Nie prowokujesz, gdy nie jesteś prowokowany. Nie rzucasz kamieniem w kogoś, kto nie rzucił nim w ciebie. Rzucają w pana kamieniami? Tak, ale mam zasadę. Nigdy nie zaczynam pierwszy i z reguły nie reaguję też na pierwszą zaczepkę. Na drugą odpowiadam, mocno.

Reklama

Jest pan jak tykająca bomba?

Nie. Mam wielką pasję. Czy czasem robię nie do końca przemyślane rzeczy? Tak. Zwłaszcza w trakcie meczu. Mogę użyć nieodpowiedniego słowa lub gestu – w stronę piłkarza lub trenera. Wtedy jestem wzburzony. Zapominam się. To chyba naturalne. Na co dzień mam do ludzi ogromny szacunek. Jeśli popełnię błąd, jestem pierwszą osobą, która powie „przepraszam”.

Przypomnijmy, po meczu z Cracovią nie podał pan ręki Michałowi Probierzowi. Naprawdę chodziło o odkopanie futbolówki?

Nie do końca to rozumiem. To było przed pierwszym gwizdkiem. Mecz był opóźniony przez zadymienie na stadionie. Rozgrzewaliśmy się. Jedna z piłek wyleciała poza linię. Nieco bardziej na lewo, w stronę ławki Cracovii. Ruszyłem po nią, aby oddać ją moim piłkarzom. Tymczasem trener Probierz wyprzedził mnie i odkopał ją tuż przed moim nosem. Byłem w szoku. Zapytałem: „Co pan robi?”. Spojrzał w dół i odwrócił się na pięcie. To była jawna prowokacja. Po chwili znów zapytałem: „O co chodzi?”. Podszedł do mnie, chcąc zabrać mi piłkę. To niepoważne. Okej, czasem zdarzają się różne rzeczy w trakcie meczu. Przecież ja też reaguję ostro, atakuję, krzyczę – trenerzy bronią swojego terytorium. W pełni to rozumiem. Emocje to część tej gry. Po meczu idę i podaję każdemu rękę. Nie mam z tym problemu. Przegrałem z Pogonią czy Wisłą Płock i wszystko było w porządku. Dlaczego nikt o tym nie mówi, a sytuację z Probierzem przekręca się na moją niekorzyść, że to ja się źle zachowałem? To on zachował się niesportowo na początku meczu. Przy następnej okazji niech podejdzie i przeprosi za prowokację, a wszystko wróci do normy.

4

– Nieważne z kim zagramy w mistrzostwach świata, ważne jak – mówi Jacek Magiera.

Reklama

Z 24 uczestników mundialu U-20 piętnastu to nasi potencjalni grupowi przeciwnicy. O ilu z nich może pan powiedzieć, że dobrze ich zna?

Ostatnio podczas mistrzostw Ameryki Południowej obserwowałem Argentynę, Ekwador, Kolumbię i Urugwaj, który tak jak my jest w pierwszym koszyku. Nie mogę jednak powiedzieć, że dobrze poznałem te drużyny, ale poziom turnieju, zwłaszcza pod względem wyszkolenia technicznego zawodników, stał na wysokim poziomie. Do Polski przyjadą piłkarze, o których w przyszłości będzie głośno, i to dobre dla tej imprezy. W Ameryce Południowej było bardzo dużo indywidualności i szybkiej, technicznej gry. Wszystkie mecze, które widziałem na żywo, może poza jednym wyrachowanym, były bardzo intensywne: obrona, atak, kontra, rekontra. Było przy tym dużo siły fizycznej. To był turniej, który dobrze się oglądało.

Chciałby pan wpaść na którąś z południowoamerykańskich drużyn czy wolałby ich uniknąć?

Nie wiem. To jest piłka młodzieżowa i jednego dnia oglądało się drużynę, która pozytywnie zadziwiała, a drugiego rozczarowywała. Brazylia rozegrała słaby mecz z Ekwadorem, a potem świetny z Argentyną i zabrakło jej dwóch goli, by awansować. To zaskoczenie in minus. Kolumbia miała jeden punkt, a kiedy obejrzeliśmy ją z Tomkiem Łuczywkiem (asystent trenera – przyp. red.), ogromnie zaimponowała organizacją, taktyką obronną, agresywnością. Pięć dni spędzonych na miejscu na obserwacjach dało nam naprawdę dużo nauki. Widzieliśmy nie tylko mecze, ale też treningi, zachowanie piłkarzy w hotelu, poza boiskiem.

5

Pogoń była zespołem zdecydowanie lepszym, ale nie potrafiła pokonać Korony.

Jeśli kibice Portowców mogliby wprowadzić jedną zmianę w rozgrywkach, pewnie ustawiliby terminarz tak, by ich zespół wszystkie spotkania rozgrywał na własnym boisku. W Szczecinie Pogoń jest w stanie ograć każdego, na wyjazdach drużyna Kosty Runjaica nawet jeśli gra dobrze i przeważa, wygrywa od wielkiego dzwonu.

Na stadionie w Gdyni najgorsza były murawa i sędzia. Wynik nie został jednak wypaczony.

Płyta boiska przypominała pastwisko. Już ponad tydzień temu pomocnik Arki Michał Janota (na zdjęciu) użył słowa patologia, określając stan nawierzchni. Nie przeszkadzała ona jednak gościom. Tydzień temu Piast zabawił się z Lechem (4:0), wczoraj w pierwszej połowie był o dwie klasy lepszy od Arki. Błyszczał Joel Valencia, który po golu zaprezentował latynoski taniec. Przy wesołych rytmach Ekwadorczyk tańczył także w szatni.

4

Po najsłabszym od siedmiu lat wiosennym starcie na Lecha spadła fala krytyki. Poznaniacy chcą przemienić ją w napęd, który doprowadzi ich do zwycięstwa nad Legią.

Nikt w Lechu nie zamierza jednak (wzorem innych klubów) budować przy Bułgarskiej oblężonej twierdzy. Nie ma stawiania sprawy na zasadzie „wszyscy są przeciwko nam” i budowania na tym tożsamości zespołu przed sobotnim hitem. Każdy w Kolejorzu wie, że gromy, które spadły na ich głowy w ostatnich dniach, nie pojawiły się bez przyczyny. – Nie zaklinamy rzeczywistości, bo z faktami się nie dyskutuje. Zasłużyliśmy na krytykę i mamy tego pełną świadomość. Bierzemy to na klatę, ale wszystko wciąż mamy pod kontrolą. Nawet jeżeli na chwilę zboczyliśmy z kursu, to nie wypuściliśmy steru z rąk. Presja przed meczem z Legią jest duża, ale to działa na zawodników mobilizująco – zapewnia szkoleniowiec Kolejorza Adam Nawałka.

5

Wywiad z Grzegorzem Sandomierskim.

Pamiętamy obrazek z boisk MOSP na białostockim Antoniuku z ostatniego lata. Był pan bez klubu i – nie przesadzimy tu – uczciwie zasuwał w pojedynkę lub zapraszał kolegę, by panu postrzelał.

Dla was to był smutny obrazek?

No tak, bo przecież w tym czasie kluby zaczynały kompletować składy lub wyjeżdżały na obozy.

Macie trochę racji. To dla mnie był czas bardzo dużej refleksji. W jakim miejscu jestem? Dokąd zmierzam? Podkreślam słowo refleksja, bo pokory nigdy mi nie brakowało. Zawsze widziałem i nadal widzę coś więcej niż własny czubek nosa. Żeby nie było niedomówień: na nikogo nie byłem obrażony, nikogo nie obwiniałem za taką nieprzyjemną sytuację. Nieprzyjemną, bo przecież brak klubu mocno uwiera zdrowego i pełnego chęci gry piłkarza.

6

Sytuacja Maurizio Sarriego jest przykładem polityki The Blues. Włoch albo zdobędzie trofeum, albo straci pracę.

Angielska prasa jasno stawia sprawę. Jeśli Chelsea nie wygra w finale Pucharu Ligi z Manchesterem City, Maurizio Sarri zostanie zwolniony. Pod koniec poprzedniego tygodnia dziennik „The Telegraph” twierdził, że Włoch musi awansować w Pucharze Anglii i Lidze Europy oraz w niedzielę pokonać The Citizens. W przeciwnym razie może się pakować. Klub postawił mu ultimatum, które można streścić słowami: trofeum albo śmierć. Rzadko zdarza się, by okoliczności przed meczem tak dobrze pasowały do sposobu działania klubu.

Chelsea to najbardziej radykalny przykład funkcjonowania na wysokim poziomie w Premier League, gdzie takie pojęcia jak „cierpliwość” czy „wizja” nie istnieją. Menedżerowie rzadko dostają czas na to, by wyjść z kryzysu i Roman Abramowicz nie boi się ich zwalniać.

4

Przed Ernesto Valverde maraton decydujących meczów: z Sevillą, o fi nał Pucharu Hiszpanii z Realem Madryt, kolejne El Clasico w lidze i rewanż z Lyonem w Lidze Mistrzów. Po podpisaniu nowego kontraktu do 2021 roku jest już jednak pewny swojej przyszłości.

Za dwa i pół tygodnia nastroje w stolicy Katalonii mogą być zupełnie inne. Blaugrana nadal rywalizuje we wszystkich rozgrywkach, a przed nią decydujące rozstrzygnięcia – w najbliższą środę rewanż z Realem (1:1) w półfi nale Copa del Rey, a 13 marca z Lyonem (0:0) w 1/8 fi nału Ligi Mistrzów. W obu przypadkach awans wcale nie jest pewny. A trzeba jeszcze rywalizować w lidze z wymagającymi rywalami, którzy potrafi ą skraść punkty najlepszym. Nad wiceliderem Atletico co prawda jest bezpieczna przewaga siedmiu punktów, ale podczas takiego maratonu wpadki z Sevillą na wyjeździe, Rayo Vallecano czy Betisem ponownie w Sewilli można wkalkulować. Zanim przerwa reprezentacyjna zakończy występy co trzy dni, Barcelona jeszcze powalczy o Superpuchar Katalonii z Gironą 6 marca. Tam już jednak Valverde postawi na zmienników i wychowanków.

Marcelo stał się problemem Realu. Zespół funkcjonuje lepiej bez niego. Eksperci rekomendują mu zmianę klubu w poszukiwaniu nowych wyzwań.

Santiago Solari najwyraźniej wziął sobie do serca znane powiedzenie: „Kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą”. Trener Realu Madryt przy każdej okazji podkreśla, jak bardzo jest zadowolony z Marcelo. – To wspaniały piłkarz. Wszyscy go kochamy. Codziennie pracuje z radością – przekonywał Argentyńczyk tuż przed meczem z Ajaksem (2:1), w którym Brazylijczyk pierwszy raz od czterech lat zasiadł na ławce w fazie pucharowej Ligi Mistrzów. Szkoleniowiec dał 30-latkowi szansę występu z Gironą (1:2), ale lewy obrońca zawalił obie b r a m k i i przegrywał większość pojedynków z Portu. – Marcelo spisał się dobrze – powiedział Solari, gdy nikt inny nawet nie pomyślałby o użyciu pozytywnych słów.

5

Peter Bosz pracę w Bayerze Leverkusen zaczął podobnie dobrze, jak w Borussii Dortmund. Tym razem jednak ma podstawy, by sądzić, że nie wszystko się zawali tak szybko, jak na Signal Iduna Park.

Gdyby wszystko poszło zgodnie z planem, Peter Bosz przystępowałby w niedzielę do meczu Borussia Dortmund – Bayer Leverkusen jako trener gospodarzy. Dwuletni kontrakt, który podpisała z nim Borussia, klub zerwał już ponad rok temu, po tym jak Holender nie był w stanie wygrać żadnego z kolejnych ośmiu spotkań ligowych, a do tego w kompromitującym stylu odpadł z Ligi Mistrzów. Jego futbol totalny oparty na ideałach Johanna Cruyff a uznano za zbyt naiwny na Bundesligę. Teraz były trener Ajaksu Amsterdam po raz pierwszy od tamtych wydarzeń przyjeżdża do Dortmundu. W żaden sposób niezmieniony. Za to z drużyną, w której jego styl gry ma szansę przyjąć się zdecydowanie lepiej.

O poniedziałkowym spotkaniu kibice w Bundeslidze mówią „plastikowe derby”, trakW tej kolejce Bundesligi dojdzie do sytuacji, która w naszej ekstraklasie byłaby niemożliwa do zrealizowania.

Wyobraźmy sobie, że przed meczem Lech Poznań – Legia Warszawa ustalone już jest, że Ricardo Sa Pinto przejmie od przyszłego sezonu Kolejorza, ale obecne rozgrywki dokończy jako szkoleniowiec mistrza Polski. Żeby było ciekawiej, Adam Nawałka zostałby jego przełożonym jako dyrektor sportowy. Wygrywając w stolicy Wielkopolski, Portugalczyk mógłby sam siebie pozbawić szansy na europejskie puchary z przyszłym pracodawcą. Taki scenariusz jest w naszej piłce po prostu nierealny. Gdyby nawet jakiś szkoleniowiec odważyłby się ogłosić, że za kilka miesięcy przejmie inny zespół, to od razu miałby dłuższy urlop

4

Stefan Schwoch, najlepszy strzelec w historii Serie B, opowiada o wyjątkowym Neapolu, grze z Kennethem Zeigbo i swoich polskich korzeniach.

Występował pan w wielu klubach, ale zdecydowanie najczęściej jest pan pytany o Napoli, które ma szczególne miejsce w pana sercu. Zaśpiewał pan nawet piosenkę „Napoli mia, Napoli”. Co tak wyjątkowego jest w tym klubie?

To najważniejsze miejsce w mojej piłkarskiej karierze. Klub bardzo mi pomógł stać się w tamtym czasie rozpoznawalnym, ma ogromną rzeszę kibiców. W sezonie 1999/2000 graliśmy w Serie B, a na nasze mecze potrafi ło przyjść 70–80 tysięcy ludzi (ofi cjalnie podany rekord ze spotkania z Genoą to 70 657 osób – przyp. red.). Neapol to piękne miasto i czułem się w nim bardzo dobrze. Teraz co tydzień albo dwa wracam tam do pracy, spotkać się z przyjaciółmi lub gościć w telewizyjnych programach traktujących o azzurrich. Sam nie wiem, dlaczego mój związek z Napoli jest tak wyjątkowy. Może dlatego, że mam podobne usposobienie do ludzi z południa Włoch? Moi rodzice żyli na północy, poznali się w Bolzano, ale mama Rosa pochodzi z Palermo, a tata Gianfranco z Teramo.

4

Felieton Tomka Ćwiąkały.

Za miesiąc wraca reprezentacja. Wtorkowa konferencja Jerzego Brzęczka pokazała, że musimy zacząć przygotowywać się psychicznie na poziom informacji, które zaleją nas w trakcie zgrupowania. Na ekspertów, którzy reprezentację naszego najbliższego rywala kojarzą ze Schwarzeneggerem i Schlierenzauerem, „bo to już przecież nie ta Austria co kiedyś”. Ludzi pchających się przed szereg, zamiast skorzystać z okazji, by milczeć. – Czy jest pan zadowolony, że napastnicy strzelają tyle goli? – pytanie, które padło na ostatnim spotkaniu selekcjonera z dziennikarzami, przypomniało mi legendarną pomeczową rozmówkę z Radosławem Kałużnym. – Pewnie wykonany karny, tak miało być? – Nie, k…, celowałem nad bramką.

4

GAZETA WYBORCZA

Marek Jakubiak obiecywał zadłużonej Polonii Warszawa pomoc. Poseł deklarację podtrzymuje, ale drogi jego i klubu coraz bardziej się rozchodzą.

– Podtrzymuję. Chcę ratować Polonię, nawet jeśli miałbym ryzykować własnym biznesem – mówi „Wyborczej” Jakubiak. Jeden z najbogatszych posłów i niedawny kandydat na prezydenta Warszawy pomoc Polonii zadeklarował w styczniu. Nie obiecał, że wesprze „Czarne Koszule” konkretnymi pieniędzmi, raczej będzie doradzał. – Zebrałem wokół tematu Polonii kilkunastu ludzi biznesu, wspólnie szukamy rozwiązania – tłumaczy dzisiaj. Przy Konwiktorskiej przyjęto te doniesienia z optymizmem. Kibice ucieszyli się, że klub ma szansę wyrwać się z przeciętności, a piłkarze, że w końcu odzyskają zaległe pensje (w styczniu pisaliśmy, że niektórzy nie dostają wynagrodzenia od września). Rozmowy – przynajmniej na tę chwilę – utknęły jednak w martwym punkcie.

4

SUPER EXPRESS

Miał być zacięty wyścig po mistrzostwo Polski, ale jak na razie obie ekipy zaliczyły falstart na starcie ligi. Lech przegrał już dwukrotnie, Legia – raz, ale sromotnie (z Cracovią u siebie). Kto w sobotnim szlagierze ekstraklasy się podniesie i wróci na właściwe tory? Jesienią górą była Legia, która zwyciężyła 1:0 na Łazienkowskiej. „Super Express” spojrzał przed ligowym szlagierem na oba zespoły z nieco innej strony.

W ubiegłej edycji Christian Gytkjaer (29 l.) zdobył 19 goli. W tym również jest najskuteczniejszym graczem Lecha. Trafił 10 razy i dorzucił pięć asyst, co daje mu pierwsze miejsce w klasyfikacji kanadyjskiej. Jest też najlepszym strzelcem Kolejorza w europejskich pucharach (siedem bramek). Jego kontrakt wygasa w czerwcu, ale klub do kwietnia ma czas, aby go przedłużyć o kolejny rok. Transfer do Wisły Kraków był dla niego strzałem w dziesiątkę. Carlitos (29 l.) wypromował się i zyskał status gwiazdy.

4

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...