Mecz Cracovii z Jagiellonią Białystok miał wszystko, by mówić wyłącznie o boiskowej rywalizacji. Dwie drużyny w formie, z jednej strony “Pasy” z sześcioma zwycięstwami z rzędu, z drugiej – zachowujący realne szanse na mistrzostwo białostoczanie. Nic, tylko skupiać się na tym, kto jest w lepszej dyspozycji, czy Hernandez przyćmi Novikovasa i tak dalej.
Niestety po raz kolejny potwierdziło się, że w naszej lidze nie może być normalnie, albo inaczej – musi wydarzyć się coś, co przykryje wydarzenia boiskowe, albo przynajmniej sprawi, że na jakiś czas trzeba będzie zająć się czymś innym.
Znów musimy mówić o otoczce, konkretnie o tej kibicowskiej, bo okazało się, że fani Jagiellonii na stadion Cracovii nie wejdą.
Co takiego zrobili fani Jagiellonii, że na stadion Cracovii nie wejdą? Podczas poprzedniego spotkania rzucali race na boisko? Rozgryźli zębami łańcuchy, na które była zamknięta brama? Zdewastowali krzesełka?
Otóż nie.
Wszystko rozbija się o to, że informacja o zapotrzebowaniu na bilety na sektor gości pojawiła się po wyznaczonym terminie, co – w polskich warunkach, przy wypełnionych po brzegi stadionach – stanowi grzech niewybaczalny. W końcu wiadomo, że jak nie kibice Jagiellonii, to stadion – włącznie z sektorem gości – wypełnią fani Cracovii, którzy tłumnie stawiają się na każdym meczu swojej drużyny, a dla których w przypadku przyjazdu kibiców gości zabrakłoby miejsca.
A tak całkiem serio, chcieliśmy wyjaśnić tę sytuację, ale Cracovia ogranicza się tylko do oficjalnych komunikatów. – Jagiellonia Białystok nie dotrzymała 14-dniowego terminu na wysłanie zapotrzebowania biletowego. W momencie kiedy termin nie został dotrzymany, sprawa upadła. I tyle. Takie jest stanowisko klubu, nic więcej w tej sytuacji nie dodamy – przyznał nam rzecznik prasowy Pasów, Przemysław Staniek.
Wiadomo, że Cracovia przed sezonem wysyła do wszystkich klubów Ekstraklasy zapytanie, ile biletów dany zespół potrzebuje. Zgodnie z zasadami, Jagiellonia powinna podać tę liczbę wcześniej. Pytanie, czy mówimy o tak skomplikowanej operacji logistycznej, że Pasy potrzebują tak dużo czasu na przygotowanie sektora gości, na którym zjawi się pewnie mniej więcej tylu kibiców, ilu można było sobie samemu oszacować.
Z jednej strony trudno dyskutować z Cracovią, która uważa (i pewnie ma rację), że jej działania mają wszelką podstawę, z drugiej – trzeba się wyjątkowo nagimnastykować, żeby nie odnieść wrażenia, że klub z Krakowa wykorzystując tę sytuację idzie na łatwiznę.
A już wydawało się, że na stadion Cracovii wraca normalność. Kibice warunkowo zawiesili protest na trybunach, ale teraz klub rzucił kłody pod nogi przyjezdnym.
Cóż, szkoda. Bardzo prawdopodobne, że – jak to w Ekstraklasie – mecz nie będzie stał na wysokim poziomie, więc robotę mogłyby wykonać trybuny. Ale biurokracja i sztywne przepisy zrobiły swoje.
*
Inną sprawą jest odpowiedź Jagiellonii. Biorąc po uwagę, jak klub z Białegostoku traktuje kibiców gości, przede wszystkim tych z Warszawy, darowalibyśmy sobie wszelkie zaczepki, które dotyczą tak śliskiego dla niego tematu. To byłby świetny diss, gdyby był autorstwa innego klubu niż “Jaga”.
Hej @Jagiellonia1920, biorąc pod uwagę jak Wam zdarza się traktować kibiców gości, możemy coś puścić, ale… na parkingu 😎
— CRACOVIA (@MKSCracoviaSSA) 20 lutego 2019
Fot. FotoPyk