Mundialowym klasykiem ten mecz nie zostanie. Ale w gruncie rzeczy to i tak wyciśnięto z niego więcej, niż powinno się dać. Dokładnie tak samo jak z kadr Grecji i Kostaryki.
Nie będziemy udawać: spodziewaliśmy się boiskowych szachów, dziesiątek faulów, grania w środku pola. Grecja, wiadomo, murarz pierwszorzędny. A Kostaryka to najczęściej faulujący zespół turnieju, czyli też nie przebierający w środkach by zatrzymać rywala. Dlatego też i klinczowanie co chwilę ani trochę nas nie dziwiło, choć umówmy się: sam scenariusz starcia, to jak padały bramki… Mundialowa tradycja, czyli kolejna naprawdę fajna historia.
Jej głównym bohaterem byli bramkarze. To właśnie Navas zrobił dzisiaj różnicę, nie pomyli się ten kto powie, że wciągnął swój zespół do następnej rundy. Właściwie do spółki z Karnezisem, bo ten nawalił przy bramce. Może to i był precyzyjny strzał, ale też i szczur jakich mało. Toczyła się wolniej, niż biega Karagounis. I wpadła. Golkiper Greków jak stał zamurowany, tak już się nie ruszył do końca akcji.
A po drugiej stronie szalał Navas. Już od pierwszej połowy, gdzie wyłapał strzał Salpingidisa, którego nie powinien złapać. I tak to już mu weszło w nawyk, że bronił wszystko, poza jedną „piszczelówką” Sokratisa, strzeloną w wielkim zamieszaniu. Ale to w żaden sposób nie obniża jego noty, bo oglądaliśmy dzisiaj najlepszy bramkarski występ w turnieju. A to mówi naprawdę wiele biorąć pod uwagę to co w Fortalezie podczas starcia z Brazylią zaprezentował Ochoa.
Dzisiaj było lepiej. Grecja, grając w przewadze zawodnika, zdominowała Kostarykę tak, że pewnie sami Grecy nie pamiętają meczu, w którym ostatnio mieli tak wiele do powiedzenia. Ale może przez to, że zawsze czają się na tyłach, nie było w nich tego instynktu zabójcy. Atakowali raz, drugi, trzeci, wszystko rozbijali obrońcy albo łapał Navas. W pewnym momencie wyszli kontrą 5 na 2 i gdzie w przypadku takiej Holandii to pewny gol (a nawet dwa), tak my patrzyliśmy z pobłażaniem na Greków. Nie wyglądało to wcale tak groźnie, bo wiedziałeś, że Grecy wychodzą z taką kontrą pierwszy i ostatni raz w historii. Nie mają doświadczenia w ich rozegraniu i sprawdziło się, spartolili tę akcję pięknie.
Karne? Karnezis wbrew nazwisku nie jest specjalistą w tym temacie. Jakoś brakowało mu werwy, wyczucia, te jego interwencje nie zbliżały się nawet do skutecznych. Co innego Navas, który naginał przepisy wychodząc z bramki, ale też i sędziowie często puszczają taką grę – tak było i dziś. Powiedzmy sobie jasno: Grecy strzelali jedenastki bardzo dobrze, Gekas też uderzył świetnie – mocno, tuż przy słupku. Ale Navas dzisiaj miał dzień konia i musiał to rozstrzygnąć. Nie, po takim popisie w meczu, nie mógł nawalić przy strzałach z wapna.
Oczywiście na tych mistrzostwach może zdarzyć się wszystko, ale Kostaryce nie dajemy szans z Holandią. Będzie zbyt zmęczona (Campbell w późniejszych fazach słaniał się na nogach), a dzisiaj też została częściowo zweryfikowana pod względem umiejętności. Ale pamiętajmy też, że wciąż ma Navasa w rękawie.