Stało się to, na co się zapowiadało – Łukasz Burliga, trenujący ostatnio gościnnie z Wisłą, ostatecznie zostanie przy Reymonta. Kontrakt podpisał do czerwca 2019. Nie jest to ruch, który zmienia układ ligowych sił, ale jest to kolejny z serii ruchów, które czynią kadrę Białej Gwiazdy konkurencyjną.
Burliga to przypadek zawodnika, o którym można powiedzieć, że lepiej już było. Fakt, że dzisiaj Jaga żegna się z 30-letnim zawodnikiem bez żalu, pokazuje najlepiej, że kolejnego kroku do przodu w karierze nie zrobił, a kto wie, może nawet znalazł się właśnie na małym zakręcie.
W tym sezonie był w ekipie Mamrota zastępcą Wójcickiego – który przecież następcą Cafu nie jest – względnie stanowił ubezpieczenie na innych pozycjach. Zdarzały się Burlidze karygodne mecze, jak choćby ten ze Śląskiem, kiedy grał jakby wyszedł na boisko prosto z wesela i został zdjęty w 55 minucie. Ostatecznie Mamrot wolał próbował na prawej obronie wystawiać Frankowskiego.
W Jagiellonii nie miał już czego szukać, bo Jaga mierzy w ligowy top. Ale Wisła ma aktualnie zupełnie inne boiskowe cele. Cel to przetrwać, cel to utrzymać się, a na takie granie Burliga wciąż ma papiery wystarczające, a może nawet w tym kontekście ponadprzeciętne.
Przecież jeszcze w zeszłym sezonie, kiedy Jaga biła się o tytuł, grał praktycznie wszystko. Jesienią wykręcił 1162 boiskowe minuty, z pucharowymi przetarciami z Rio Ave czy Gentem włącznie. Może nie było najsolidniej, ale nie jest zawodnikiem, który trafia tu z głębokich rezerw. Przyzwyczajać się do gry 90 minut o poważną stawkę nie będzie musiał.
Poza tym to Wiślak z krwi i kości, a w przypadku zawodnika w dużej mierze polegającego na waleczności może to odgrywać znaczącą rolę. Do Białej Gwiazdy trafił z Garbarza Zembrzyce już jako dwunastolatek. Był w środku w złotych czasach Cupiała, nawet jeśli tylko rzucał piłki gwiazdom Kasperczaka.W pewnym momencie został odpalony, ale wrócił, o czym opowiadał nam w wywiadzie:
Ty generalnie do Wisły musiałeś się dobijać kilka razy, już jako młody chłopak.
– Odpadłem, kiedy z trampkarzy starszych przechodziliśmy do juniorów, można powiedzieć, że zostałem skreślony. Przez rok grałem u siebie na wsi – w Strzelcu Budzów i wróciłem zupełnie przez przypadek.
Opowiadaj.
– Przyjechałem do Krakowa tylko po to, żeby odebrać z klubu swoją kartę. Tak się jednak złożyło, że w tym dniu Wisła akurat organizowała sparing, w którym sprawdzała wszystkich testowanych młodzieżowców. Nie miałem żadnego sprzętu, żebym zagrał trener Jałocha musiał pożyczyć mi buty. Wygraliśmy bodajże 2:1, strzeliłem bramkę i tym sposobem zostałem. Trzy dni przed rozpoczęciem roku musiałem szukać nowej szkoły. W Suchej Beskidzkiej byłem już zapisany do liceum.
Zdążył jeszcze zagrać u boku Mauro Cantoro, był w kadrze na niesławne mecze z Levadią. Burliga mówił, że dla niego nie ma meczu w Polsce o większej stawce niż Derby Krakowa, a jego ulubiona przyśpiewka to “My chłopcy z Reymonta”. Gdy po latach gry w pierwszej drużynie szedł do Jagi, powiedział:
– Kiedy stawało się coraz bardziej prawdopodobne, że już teraz odejdę do Jagiellonii, to pierwsza myśl, jaka mi przyszła do głowy to, że chciałbym tutaj wrócić i rozegrać trochę dobrych meczów dla Wisły. Ciągle żyję nadzieją, że ten przegrany mecz we Wrocławiu, to nie był mój ostatni mecz rozegrany w koszulce z białą gwiazdą na piersi. Chciałbym kiedyś wrócić i swoją przygodę z Wisłą zakończyć zwycięstwem.
Na wymagającą – nie tylko piłkarsko rundę – ktoś taki, kto doskonale wie co znaczy Wisła, może okazać się bezcenny.
Poza tym stan personalny drużyny Stolarczyka dostał kolejny zastrzyk sił, a wszechstronność Burligi może być niezmiernie przydatna. Dopiero co w Wiśle realny był powrót Kamila Kosowskiego, który wyprowadzałby na boisko juniorów, a teraz są do grania między innymi Lis, Buchalik, Burliga, Wasilewski, Sadlok, Pietrzak, Klemenz, Bartosz, Plewka, Palcic, Basha, Boguski, Wojtkowski, Błaszczykowski, Kolar, Drzazga, Brożek.
Może nie będzie tu najdłuższej ławki, ale to nie jest najgorsza personalnie drużyna w lidze.
Fot. FotoPyK