Sławomir Peszko byłby całkiem przyzwoitym piłkarzem i całkiem sympatycznym człowiekiem, gdyby nie jego odpały. Wiecie, na co dzień uśmiechnięty, wyluzowany, ale czasem coś trafi w baniak i cyk – Novikovas skasowany. Drugi cyk – i kłótnia z kolejnym trenerem czy działaczem. Wydawało się, że z wiekiem ze Sławkiem będzie coraz lepiej, ale niestety, zdaje się, że już zawsze będziemy skazani na czytanie jego irracjonalnych teorii i oglądanie jego irracjonalnych zachowań.
Zaraz 34 lata, dojrzały chłop, a nadal nie rozumie, że mecze są transmitowane w telewizji, sytuacje meczowe są nagrywane a następnie można je odtwarzać – w Internecie w dowolnym momencie i dowolną liczbę razy. Co więcej, dzięki czarodziejskim narzędziom takim jak 90minut.pl czy transfermarkt.de można policzyć, ile piłkarz rozegrał meczów nawet w tak zamierzchłych czasach jak wiosną 2018 roku.
No dobra, ale po kolei.
Ofensywa medialna w wykonaniu piłkarza, marzącego o reaktywacji kariery w Lechii, przynosi dość kiepskie skutki. Najpierw wstrząsająca, publiczna rezygnacja z występów w reprezentacji Polski, która wywołała raczej rozbawienie niż refleksję nad bogatą karierą skrzydłowego. Następnie fala wywiadów, w założeniu mających ocieplić jego wizerunek. Tylko dziś rozmowy ze Sławkiem ukazały się na łamach Przeglądu Sportowego i Sportowych Faktów. Problem w tym, że… Peszko to Peszko. Naprawdę trudno sobie wyobrazić, by jego słowa mogły w jakikolwiek sposób mu pomóc. To jeden z tych piłkarzy, którzy najwięcej zyskują, kiedy po prostu się nie odzywają.
Weźmy rozmowę ze Sportowymi Faktami, w której Sławek odnosi się między innymi do zdarzenia, przez które jest dziś na peryferiach jakiegokolwiek poważniejszego grania – czyli do kopnięcia bez piłki Arvydasa Novikovasa. Tak sprawę widzi Peszko:
To była normalna walka o piłkę, po prostu źle to wszystko obliczyłem, nie skontrolowałem ruchu. Przypadek.
A tak było w rzeczywistości:
Piotr Stokowiec, władze Lechii, Komisja Ligi i ogólnie każdy, kto ma oczy, widział tam brutalne kopnięcie z premedytacją, a tylko Peszko w żenujący sposób zasłania się czystymi intencjami oraz przypadkiem. W takich sytuacjach jedyne, co może mu pomóc, to męskie podejście do sprawy – wzięcie tego na klatę i nie uciekanie w jakieś głupawe wymówki. Gdyby poprzestał na tym, że odcięło mu prąd, i że tego żałuje, zyskałby znacznie więcej niż na nieudolnym rysowaniu alternatywnej rzeczywistości.
A tym bardziej, że to nie jedyny fragment rozmowy, w którym piłkarz ma ewidentny problem z odróżnieniem prawdy od własnego wyobrażenia swojej osoby. Weźmy choćby wspomnienia Peszki w kwestii zasadności jego wyjazdu na mundial:
Miałem bardzo dobry okres w klubie i wygrałem rywalizację.
Przecież tu się można zakrztusić ze śmiechu. Peszko miał bardzo dobry okres w klubie? Przypomnijmy, mowa tu o wiośnie 2018, gdzie w 15 meczach ten ofensywnie usposobiony skrzydłowy strzelił 3 gole i dołożył 1 asystę, a cała Lechia wygrała 2 mecze, a 13 nie wygrała. W jakiejś połowie spotkań Sławek był totalnie bezproduktywny na boisku, co dziś nie przeszkadza mu nazywać tamtego okresu bardzo dobrym. Ciekawe więc, jak wygląda stopniowanie u Peszki. 3 gole i asysta w 15 meczach to bardzo dobry okres, to pewnie przy 1 golu i asyście byłby dobry, a bez goli i asyst zadowalający. A stąd już naprawdę blisko, by swoją ostatnią rundę, w której zanotował 30 minut i czerwoną kartkę, nazwać średnią. Taką może nie wybitną, ale w porządku. Mocne okej.
Inne wspominki Sławka też są urocze, na przykład te dotyczące kariery reprezentacyjnej:
Miałem świetne momenty, eliminacje mistrzostw Europy, turniej we Francji, eliminacje mundialu.
W eliminacjach do mistrzostw Europy Sławek zaliczył 163 minuty, na EURO we Francji 21 minut, a w eliminacjach mundialu – uwaga, uwaga – 3 minuty. Rozumiemy, że Peszko był częścią reprezentacji, wszystko przeżywał i cieszył się z kolegami w szatni, ale mówienie, że miał świetne momenty jest chyba grubą przesadą. No i jest zupełnie absurdalne w kontekście eliminacji mundialu, w których po prostu nie grał. Równie dobrze Sławek mógłby powiedzieć teraz, że ma świetny moment w Lechii – jego udział w jesiennych sukcesach gdańszczan jest dokładnie taki sam, jak w wygranych eliminacjach do mundialu.
Zostawiamy sobie jednak furtkę – być może Peszko jest świadomy swoich piłkarskich możliwości, więc za świetne momenty postrzega po prostu te, podczas których był blisko ważnych wydarzeń. Z tej perspektywy szkoda, że nie wspomniał o transferze Wojciecha Szczęsnego do Juventusu, którego Peszkin jest wiernym kibicem.
– To jest zafałszowany świat, gdzie w sekundę można stworzyć “fakty” – tak w innym fragmencie rozmowy Peszko podsumował rzeczywistość internetu. Cóż, może to i prawda, ale wydaje się, że do egzystencji w zafałszowanym świecie, gdzie w sekundę tworzy się fakty, Sławek wcale nie musi włączać komputera.
Fot. FotoPyK