Dziś w “Gazecie Wyborczej” materiał o byłym dyrektorze klubu ekstraklasy, który wypowiedział wojnę stadionowym bandytom, ale ostatecznie przegrał – po roku pożegnał się z pracą. Poza tym – “Super Express” rozmawia z adwokatem, który poinformował prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa w Wiśle Kraków, a na łamach “Przeglądu Sportowego” Łukasz Teodorczyk opowiada o tym, jak przepuklina nie pozwoliła mu zagrać jednego pełnego meczu w Udinese.
GAZETA WYBORCZA
Chcący zachować anonimowość były dyrektor klubu ekstraklasy opowiada, jak przegrał ze stadionowymi bandytami.
– Moja misja była w jakimś sensie zwycięstwem, choć zakończyła się dymisją – mówi były dyrektor. – Zakazy stadionowe, współpraca z policją, otwarta wojna z bandytami na trybunach budziły przez jakiś czas podziw zastraszonego środowiska. Ale to były tylko pozory, hipokryzja. Gdy usunąłem z trybun 200 bandytów, prezesi innych klubów przysyłali mi SMS-y z gratulacjami, ale żaden – żaden! – nie poprosił o listę z nazwiskami. I ta dwusetka wciąż wchodziła na inne polskie stadiony bez przeszkód.
Skończyło się jak zawsze. Triumfem tych, którzy nie mają problemów z łamaniem prawa, przylaniem komuś kijem bejsbolowym i traktują siebie jak sól piłki. W końcu to oni ożywiają trybuny, a nie białe kołnierzyki. Ale nie tylko o piłkę chodzi. Przede wszystkim o ciemne interesy, ocierającej się o struktury mafijne społeczności. Dilerzy narkotyków i dopalaczy oraz różnego typu towarów czarnego rynku znajdują na trybunach tłum, w którym mogą się ukryć, na którym zarabiać. Policja ich inwigiluje, ma wśród nich informatorów, ale i oni mają ludzi w policji. Te dwa światy przenikają się od lat. Bez wsparcia bandyci nie mieliby szans.
Cztery lata temu Widzew był w jeszcze gorszym położeniu niż dziś Wisła Kraków. Łódzki klub przeszedł przez czyściec.
Gdy ogłaszano upadek, od pół roku trwała budowa stadionu. Kilku zapaleńców założyło nowe stowarzyszenie, a PZPN się zgodził, by zostało ono sukcesorem RTS Widzew i zaczęło reaktywację od czwartej ligi. Piłkarzy zebrano z łapanki, pozbawiona własnego boiska drużyna tułała się po Łodzi i okolicach (…).
Według nieoficjalnych szacunków, bo bilans spółki nie został jeszcze ogłoszony, przychód Widzewa to dziś ok. 15 mln zł, kilka razy więcej, niż mają drugoligowi rywale, a i w pierwszej lidze nikt nie ma wyższych dochodów. Wydatki są dużo mniejsze, chociaż Murapol nie oszczędzał. Zatrudnił Franciszka Smudę, który razem ze swoją świtą zarabiał ponad 100 tys. miesięcznie. W ataku grał Robert Demjan, były król strzelców ekstraklasy, któremu trzeba płacić kilkanaście tysięcy. Widzew stać było na wykupienie Chorwata Filipa Mihaljevicia z bułgarskiego Lokomotiwu Płowdiw.
SUPER EXPRESS
Adwokat, który poinformował prokuraturę o nieprawidłowościach w krakowskiej Wiśle – Michał Piech – w rozmowie z „SE” twierdzi, że Marzena Sarapata już dawno powinna być w areszcie.
– Jak pan ocenia działania prokuratury w sprawie Wisły?
– Uważam je za mocno spóźnione. Już kilka miesięcy temu, po tym, jak w telewizji ukazał się materiał o tym, co się dzieje wokół Wisły, trzeba było zareagować. Gdyby wtedy zastosowano tymczasowe aresztowanie wobec pani Sarapaty i innych osób decyzyjnych w Wiśle, to miałoby to sens. Przypomnę, że tymczasowe aresztowanie to nie jest nic nadzwyczajnego, stosuje się je, aby zabezpieczyć prawidłowy tok postępowania. W moim odczuciu już wtedy prokuratura miała wystarczającą wiedzę, aby zareagować. Obawiam się natomiast, że tymczasowe aresztowania teraz niewiele by dały, a na pewno nie tyle, ile dałyby kilka miesięcy temu.
Sampdoria blokuje przejście Dawida Kownackiego do Fortuny Duesseldorf stawiając bardzo wysokie żądania.
Dawid Kownacki (22 l.) chce odejść z Sampdorii jeszcze tej zimy, ale włoski klub postawił cenę zaporową za Polaka. Jak się dowiedział „SE”, klub z Genui żąda za reprezentanta Polski 12 mln euro, natomiast Niemcy z Fortuny Duesseldorf są gotowi zapłacić o 5 mln mniej. Kownacki w poprzednim sezonie był superrezerwowym (5 goli w Serie A w roli dżokera),ale w tym spadł na czwarte miejsce w klasyfikacji klubowych napastników i w ostatnich meczach nie zagrał ani minuty.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Dziś przedstawiciele Wisły spotkają się z Komisją Licencyjną. Nie ma się co jednak spodziewać odwieszenia licencji. Jeszcze nie teraz.
W piątek w aktualnej sytuacji Wisły będzie się chciała zorientować Komisja Licencyjna PZPN. O 14.30 ma się spotkać z przedstawicielami Wisły. – Nie rozmawiamy ani z Hartlingiem, ani z TS Wisła. Rozmawiamy z klubem piłkarskim Wisła Kraków. Przedstawiciele klubu mają nam zaprezentować swoje stanowisko w zakresie tego, kto jest jego właścicielem. Czekamy na analizę prawną, jaka zostanie nam przedstawiona. Oświadczenie pana Hartlinga w tej sprawie nie jest dla nas ważne – mówi Łukasz Wachowski, dyrektor Departamentu Rozgrywek Krajowych PZPN.
Wisła wciąż nie ma licencji na grę w ekstraklasie i to się raczej w tym tygodniu nie zmieni. – Sprawa na pewno jest skomplikowana, wymaga analizy, dlatego nie spodziewałbym się po piątkowym spotkaniu daleko idących decyzji, choć wszystko zależy oczywiście od Komisji Licencyjnej. To raczej będzie jednak proces trwający kilka lub kilkanaście dni – dodaje Wachowski.
Michał Trela przybliża sylwetkę prezesa Wisły Rafała Wisłockiego.
Początkowo Wisłocki w ogóle nie zamierzał zostać działa- czem. Do TS-u trafił w 2009 roku na staż w ramach studiów na krakowskiej AWF. Niewiele brakowało, a znalazłby się w innym krakowskim klubie. – Najpierw pan doktor dobierał stażystów do Hutnika. Mimo że z AWF miałbym blisko, to się chowałem. Kiedy wybierał do Cracovii, zniknąłem całkowicie z zasięgu wzroku. Czekałem na Wisłę, bo tam skierowanych było tylko trzech studentów – wspomina prezes klubu, który przez pierwsze kilka lat był po prostu trenerem młodzieży.
Z nowym trenerem Śląska Wrocław Vitezslavem Lavicką Grzegorz Rudynek z „PS” rozmawia o pomyśle na klub. Polacy mają docelowo stanowić trzon drużyny.
– Teraz Sparcie bliżej do miana czeskiego średniaka niż czołowego klubu.
– Nie chcę jej krytykować, bo jest mi bliska. Władze klubu zdecydowały, że zespół będzie bardziej międzynarodowy, ale z tym przesadzono.
– Śląsk taki nie będzie?
– W dzisiejszej sytuacji, także biorąc pod uwagę sytuację Śląska, nie można stawiać tylko na krajowych zawodników. Ale z doświadczenia wiem, że najlepsze wyniki osiąga się, kiedy skład jest zbudowany z miejscowych piłkarzy. Cudzoziemcy mogą być uzupełnieniem.
– Jest trener z Czech, będą piłkarze z Czech – myśli wielu kibiców.
– Nie jest tak, że przyszedłem tutaj z gotową listą zawodników. Wiem, jak funkcjonuje skauting w Śląsku i że są piłkarze pod obserwacją.
Obok jednak stojąca niejako w sprzeczności ze słowami Lavicki informacja, że Śląsk jest blisko pozyskania Lubambo Musondy, Zambijczyka z Gandzasaru Kapan.
Michał Kucharczyk czeka na nowy kontrakt.
Dziś jednak nie ma pewności, co się wydarzy w czerwcu. Kucharczyk znajduje się bowiem w grupie jedenastu piłkarzy, którym za pół roku kończą się umowy. Wygląda na to, że jest z nich najbliżej, by złożyć podpis pod nowym kontraktem. Jak informuje jego menedżer Cezary Kucharski: zawodnik chce zostać przy Łazienkowskiej, Legia również pragnie go zatrzymać. Potrzebny jest jednak kompromis. Przede wszystkim finansowy. Na razie jeszcze go nie osiągnięto.
Amerykanie i Rosjanie walczą o Przemysława Frankowskiego. Konkretnie – Chicago Fire i Achmat Grozny.
Ekipa z MLS oferuje 1,3 miliona dolarów, a klub z Premier Ligi nieco ponad 1,4 miliona euro. Oferta ze Wschodu jest atrakcyjniejsza finansowo dla Jagiellonii, ale również dla samego zawodnika. Ponadto z Rosji będzie bliżej Frankowskiemu do reprezentacji Polski. Wyjazd do USA wiązałby się ze zmianą strefy czasowej przy okazji każdego zgrupowania kadry. Poza tym do MLS z Europy wyjeżdżają zazwyczaj pod koniec kariery, a „Franek” to nadal piłkarz na dorobku.
Jeżeli Frankowski zdecyduje się na wyjazd do Groznego, być może będzie mieć w drużynie rodaka. Achmat dogaduje się z Wisłą Płock w sprawie sprowadzenia Damiana Szymańskiego. Rosjanie zapewne zapłacą za niego 1,5 mln euro. W przyszłym tygodniu ma przejść testy medyczne, po których prawdopodobnie podpisze kontrakt.
Miedź szuka młodzieżowca.
W rozgrywkach 2019/20 na boisku cały czas będzie musiał przebywać co najmniej jeden zawodnik
urodzony w 1999 roku lub później. Tymczasem Miedź należy do wąskiego grona klubów, które jesienią nie dały takim piłkarzom ani minuty gry. Pozostałe to: Korona (ma w kadrze młodzieżowców, zadebiutowali w ekstraklasie w zeszłym sezonie, w tym jeszcze nie grali), Jagiellonia i ewentualnie Wisła Płock (z konieczności zadebiutował młodzieżowiec, ale w bramce).
Leszek Błażyński rozmawiał z nowym napastnikiem Zagłębia Sosnowiec Giorgim Gabedawą.
– Słyszałem, że miał pan propozycję gry w Rosji.
– Pojawiło się zainteresowanie ze strony klubu Bałtika Kaliningrad, ale to nie była konkretna oferta. Poza tym wspomniana drużyna występuje na drugim poziomie rozgrywkowym. Wolę grać w Polsce niż w Rosji. Moja żona też nie chciała tam jechać. Były również zapytania z innych europejskich klubów, ale Zagłębie było najszybsze, dogadaliśmy się i podpisałem kontrakt.
– Nie przeraziło pana to, że drużyna jest na ostatnim miejscu w tabeli i w dwudziestu meczach zdobyła tylko 12 punktów?
– Kiedy skontaktowano się ze mną, sprawdziłem tabelę ekstraklasy w internecie. Wiem, jaka jest pozycja zespołu, ale zaryzykowałem i to był przemyślany ruch. Zagłębie ma praktycznie nową drużynę, doszło wielu dobrych piłkarzy. Martin Toth i Lukaš Greššak przez lata grali w Spartaku Trnawa, mają umiejętności i doświadczenie. Słowacy nieźle sobie radzili w europejskich pucharach. Są też inni zawodnicy. Tworzy się silna drużyna, która ma określony cel.
Poza tym wieści transferowe – Jakub Bartkowski idzie do Pogoni Szczecin, Mateusz Machaj ma wrócić do Chrobrego Głogów, który bez niego radził sobie w tym sezonie bardzo słabo, Wigry Suwałki wzmacniają się w ektraklasie – Adam Chrzanowski z Lechii i Sebastian Bergier ze Śląska mają podnieść poziom drużyny. Z kolei Bytovia straciła dwóch snajperów odpowiedzialnych jesienią za 11 goli – Letniowskiego i Jakóbowskiego. Pierwszy odszedł do Lecha, drugi do Warty.
Aleksandra Jarzynka z „PS” porozmawiała z Łukaszem Teodorczykiem o niedawnej kontuzji i transferze z Brukseli do Udine.
– Jak doszło do operacji? To była konieczność?
– Gdy przyszedłem do Udinese, wszystko było w porządku. Ale mniej więcej po trzech tygodniach zacząłem odczuwać ból spojenia łonowego, który promieniował w okolice brzucha i bioder. Próbowaliśmy wyeliminować problem tabletkami czy zastrzykami. Jednak nie ustępował. Okazało się, że mam też przepuklinę pachwinową obustronną. Operacja była potrzebna, ale chcieliśmy poczekać do zimowej przerwy. Nie udało się. Grałem z bólem. Wytrzymałem tyle, ile mogłem. Wreszcie trzeba było powiedzieć stop. Ostatni raz zagrałem 6 października.
– Kłopoty ze zdrowiem były powodem, dla którego nie miał pan miejsca w pierwszej jedenastce?
– Nie byłem wtedy w stanie rozegrać całego spotkania. W pierwszym składzie wyszedłem tylko raz i nie wytrwałem do końca. Nawet jak wchodziłem w trakcie meczu, to fizycznie nie mogłem dawać z siebie sto procent.
SPORT
Wisła Kraków oczekuje na ruch PZPN (o czym pisze już m.in. „Przegląd Sportowy”, dlatego nie cytujemy), z kolei obok – pięć pozytywnych komunikatów z Wisły:
1) Rozpoczęcie treningów przez Kubę Błaszczykowskiego
2) Kwota na rozruch sięga około 4 milionów złotych
3) Ukonstytuowanie się nowego zarządu pod kierownictwem Rafała Wisłockiego
4) Wsparcie ze strony Bogusława Leśnodorskiego i Zbigniewa Ćwiąkalskiego
5) Cierpliwość zawodników i trenera Macieja Stolarczyka
Wczoraj do Sosnowca trafił nie tylko Mateusz Możdżeń, ale i – z trzydniowym opóźnieniem – obrońca z Grecji, Georgios Mygas.
Kilka godzin później przy Kresowej pojawił się długo wyczekiwany Georgios Mygas. Grecki obrońca w poniedziałek rozwiązał kontrakt z Panetolikosem, obowiązujący do końca tego sezonu. Zaraz potem wybrał się do Polski, ale była to podroż z przygodami. Utrudniła ją najpierw śnieżyca, a następnie akcja protestacyjna na niemieckich lotniskach. Ostatecznie po trzech dniach piłkarzowi udało się dotrzeć do celu.
Co z Łukaszem Wolsztyńskim? Jego przyszłość w Zabrzu jest niewiadomą, wciąż nie podpisał nowego kontraktu, stary wygasa z końcem sezonu.
Rozmowy są trudne; również z tego względu, że – zgodnie z zapisami umowy piłkarza z jego agentem – tylko ten drugi upoważniony jest do ich prowadzenia. Może dlatego Łukasz – zawsze otwarty na kontakty z mediami i kibicami – w ostatnim czasie mocno wyciszył swą aktywność, nie chciał też w żaden sposób komentować negocjacji. Do momentu zamknięcia tego wydania „Sportu” nie było odpowiedzi na pytanie, czy strony porozumiały się w sprawie nowej umowy. A to szalenie istotna wiadomość; wpłynąć może na (nie)obecność napastnika na zgrupowaniu w Protaras!
Nowego inwestora Wisła szuka w Londynie.
Wczoraj Królewski wyruszył do Londynu, gdzie miał rozmawiać z ludźmi zainteresowanymi przejęciem klubu. O wyprawie poinformował kibiców za pomocą Twittera. Stwierdził także, że porzuci swoją misję jeśli klub wróci do któregokolwiek z dawnych tematów przejęcia klubu. – To nie miejsce na eksperymenty – stwierdził. Królewski to samozwańczy ratownik, w Wiśle nie pełni żadnej oficjalnej funkcji.
GKS Katowice ma problem z transferami – zawodnicy, których działacze GieKSy chętnie widzieliby na Bukowej niekoniecznie są w zasięgu. „Sport” pisze o: Piotrze Malarczyku, Adamie Danchu, Uroszu Korunie, Przemysławie Wiśniewski, Arkadiuszu Jędrychu, Callumie Rzoncy i Mateuszu Matrasie.
– Rzecz w tym, żę wśród tych, którzy nas interesują, nie ma żadnego, który nie miałby ważnego kontraktu ze swym obecnym klubem. A poza tym przychodząc do GieKSy, musieliby się zdecydować na znacznie mniejsze pobory. I to jest pierwsza znacząca przeszkoda w naszych poszukiwaniach. Druga jest taka, że tacy piłkarze w pierwszej kolejności szukają nowych klubów w ekstraklasie lub za granicą. A jeśli nawet rozważają grę w I lidze, to w drużynach mających wiosną wyższe cele niż my – dopowiada dyrektor Bartnik. – Dlatego część nazwisk musieliśmy de facto wykreślić już po pierwszych rozmowach; menedżerowie od razu wykluczyli możliwość przyjścia tych piłkarzy do Katowic.
Oprócz tego transfery dokonane – Kacper Kostorz za około 250 tys. euro przejdzie do Legii, a GKS Tychy 6 dni przed rozpoczęciem przygotowań ma już oczekiwanego napastnika – to Artur Siemaszko.
Radosław Gilewicz jest z selekcjonerami na „ty”. Znajomości szerokie jak u Piotra Świerczewskiego.
– Faktem jest, że kiedy grałem w VfB Stuttgart, trzymałem się blisko z Franco Fodą, dziś trenerem reprezentacji Austrii. Moim kolegą jest też selekcjoner Izraela Andreas Herzog. Doskonale znam się z trenerem reprezentacji Niemiec Joachimem Loewem. Jestem jedynym piłkarzem, którego „Jogi” prowadził w trzech klubach – VfB Stuttgart, Tirolu Innsbruck, Austrii Wiedeń. Do dziś się spotykamy. Mam też fantastyczny kontakt ze Stanisławem Czerczesowem, selekcjonerem reprezentacji Rosji. Przyjaźnię się z nim od lat – wylicza zdobywca pucharów Niemiec i Austrii, pięciokrotny mistrz Austrii, król strzelców austriackiej Bundesligi i dziesięciokrotny reprezentant Polski. Dziś także nie tylko ceniony ekspert telewizyjny, kapitan reprezentacji śląska oldbojów, ale i członek sztabu reprezentacji Polski Jerzego Brzęczka, z którym zna się ze wspólnej gry w kadrze i Tirolu Innsbruck. Brzęczek i Gilewicz grali wspólnie nad Dunajem przez dwa lata, zdobywając dwa mistrzostwa Austrii. Tam zaprzyjaźnili się nie tylko oni, ale i ich żony oraz dzieci, które są w podobnym wieku.
fot. FotoPyK