Kilka dni temu – przy okazji transferu Bojana Cecaricia do Cracovii – pisaliśmy, że jeżeli wierzyć, iż roślinka Michała Probierza nie uschła, to dojrzewała bardzo powoli, a owoce zaczęła przynosić dopiero pod koniec jesieni. Dlatego, choć funkcjonować zaczęło sporo, to spoczęcie na laurach byłoby niewybaczalnym minimalizmem. Pójściem na skróty, niewyciągnięciem lekcji z początku sezonu, który okazał się wielopoziomową katastrofą.
Nie ma wątpliwości, że Cracovia potrzebuje wzmocnień i takie nadchodzą. Wcześniej ściągnięto napastnika, który może występować na skrzydle, a dziś do klubu trafił już typowy skrzydłowy, Sergiu Hanca. Czyli wzmocniono pozycję, na której panowała susza.
Pozycję, na której na razie jest taka bryndza, że jedynym poważniejszym zawodnikiem wydaje się Wdowiak, gdyż Zenjov i Culina są na wylocie i trenują indywidualnie, a wcześniej pożegnano Serderowa.
Czy nowy nabytek “Pasów” odmieni tę sytuację? Wygląda ciekawie, trudno z miejsca przypiąć mu łatkę ligowego szrotu. Zapowiada się, że Rumun będzie walczył o miejsce na prawym skrzydle z Sebastianem Strózikiem, bo jednak wolelibyśmy, żeby rozważany w kontekście skrzydła Rapa grał w obronie.
Nowy gracz “Pasów” trzy ostatnie lata występował w Dinamie Bukareszt, w którym był czołową postacią, co udowadniają liczby. Miał średnio 60% udanych dryblingów na mecz, wygrywał 16 pojedynków (53%), mógł się pochwalić wysoką dokładnością podań jak na skrzydłowego – 77%.
15/16 (od zimy) – 16 meczów, 0 goli, 0 asyst
16/17 – 40 meczów, 12 goli, 13 asyst
17/18 -38 meczów, 6 goli, 8 asyst
18/19 – 15 meczów, 2 gole, 1 asysta
Imponował przede wszystkim dwa sezony temu, kiedy Dinamo awansowało do grupy mistrzowskiej, a Hanca nie zawodził, nawet jeżeli trzeba było grać z najlepszymi. Steaua? Najpierw asysta, potem dwa gole. FC Viitorul? Dwa gole. Cluj? Gol. Jakkolwiek spojrzeć, w lidze rumuńskiej nie tyle nie odstawał, co długimi momentami ciągnął swoją drużynę, a to dobry zwiastun dla “Pasów”. Bo wzmocnienie kulejącej pozycji to jedno, a ściągnięcie dobrze zapowiadającego się piłkarza – drugie.
Zagrał cztery mecze w reprezentacji, wszystkie w 2017. W meczu z Polską w eliminacjach mistrzostw świata – 3:1 dla nas na Narodowym – wszedł na 11 minut. Jeszcze we wrześniu jeden z największych rumuńskich dzienników “Digi Sport” informował, że może trafić do Legii. Zresztą, już od dłuższego czasu przebąkiwał, że chciałby odejść z Dinama, więc skorzystał z nadarzającej się okazji. Transfer definitywny, według rumuńskiego dziennikarza Emanuela Rosu – dobry, tani ruch.
A Hanca kosztował tylko 60 tysięcy euro, choć latem powiedziano Legii, że jak nie wpłaci bańki, to za wiele nie ugra. Promocyjna cena wzięła się przede wszystkim z tego, że Rumunowi za pół roku wygasa kontrakt, co więcej – wydaje się, że w Bukareszcie nie czuł się do końca dobrze, tak samo jak jego żona, która… została zwyzywana na stadionie.
Tym sposobem najpilniej potrzebująca wzmocnienia pozycja została obsadzona, choć pewnie jakieś ruchy na skrzydło by się jeszcze przydały. Z drugiej strony – do Cracovii przychodzi kolejny obcokrajowiec, już szesnasty.
Fot. FotoPyk