Lechia Gdańsk znów pokazała za mało w ofensywie, żeby wygrać, choć… ponownie mogłaby to zrobić, gdyby jej zawodnik potrafił celnie uderzyć z najbliższej odległości. Tydzień temu w meczu z Legią Warszawa fatalnie w doliczonym czasie spudłował Artur Sobiech, a teraz w Legnicy w jego ślady poszedł Lukas Haraslin.
Była 68. minuta. Po zagraniu z prawego skrzydła przez Flavio Paixao okropnie skiksował ogólnie prezentujący się przyzwoicie Aleksandar Miljković. Zaliczający do tego momentu anonimowy występ Haraslin stanął przed wymarzoną szansą, lecz strzelając z trzech metrów posłał piłkę nad poprzeczką. Anton Kanibołockyj stał blisko, to nieco utrudniało sprawę, ale to i tak nie rozgrzesza Słowaka. Od najlepszego skrzydłowego ligi można i trzeba wymagać odpowiedniej precyzji w takich momentach. Zresztą, spójrzcie sami.
Haraslin potem mógł zdobyć bramkę w normalny sposób. Wreszcie coś mu wyszło, zszedł ze skrzydła do środka i zaskakująco uderzył tuż sprzed pola karnego, lecz Kanibołockyj zachował czujność i zdołał interweniować.
To były najlepsze sytuacje lidera z Gdańska. Na początku drugiej połowy swoje szanse miał jeszcze Flavio Paixao, ale strzelał obok bramki. Generalnie golkiper Miedzi tego dnia się nie przemęczył, najczęściej jego zadanie polegało na wyłapaniu kolejnej wrzutki, która do nikogo konkretnego nie była adresowana.
Przed przerwą setnie się wynudziliśmy. W zasadzie jedni i drudzy nie dochodzili do sytuacji. Kilka razy ktoś w ostatniej chwili dobrze interweniował lub zawalał sprawę. I tak na przykład Daniel Łukasik ofiarnym wślizgiem wybił piłkę, gdy już Paweł Zieliński składał się do strzału po podaniu Petteriego Forsella. Gdy z kolei Flavio świetnie odegrał w polu karnym do Rafała Wolskiego, tego bardzo umiejętnie zatrzymał Grzegorz Bartczak. W efekcie skrót pierwszej połowy polegał głównie na pokazywaniu akcji, którym zawsze czegoś brakowało i nie kończyły się konkretnymi uderzeniami. Ogólnie ciężko się wtedy oglądało relację na Eurosporcie, bo notorycznie przycinała, jakby chodziło o jakiś piracki stream w internecie, a nie oficjalną transmisję telewizyjną.
Po zmianie stron to Miedź dała sygnał, że pora wreszcie pograć odważniej. A konkretnie Forsell, który dwukrotnie próbował z rzutów wolnych i w obu przypadkach Dusan Kuciak musiał się wysilić. Najbardziej niepocieszony może być jednak Zieliński, który w końcówce dwa razy mógł zostać bohaterem gospodarzy. Najpierw piłka po wyblokowanym strzale Henrika Ojamy idealnie znalazła mu się pod nogą, tyle że lewą, dlatego kopnął nad poprzeczką. W doliczonym czasie natomiast Ojamaa odnalazł go na piątym metrze, Zieliński mógł już strzelać prawą nogą, lecz uczynił to zdecydowanie za lekko.
Koniec końców remis można uznać za sprawiedliwy i wydawało się, że obie ekipy go szanują. Miedź, bo nie przegrała trzeciego meczu z rzędu i straciła w tym czasie jednego gola, a do niedawna defensywa stanowiła jej najsłabsze ogniwo. Progres po bardzo trudnym okresie jest ewidentny. Lechia też nie narzeka, passa bez porażki to już dziewięć spotkań, a pierwsze miejsce po rundzie jesiennej prawie pewne.
[event_results 548589]
Fot. newspix.pl