Reklama

Kto sprofanował reprezentację Polski?

redakcja

Autor:redakcja

24 listopada 2018, 18:32 • 4 min czytania 0 komentarzy

Zbigniew Boniek od parunastu dni w mniej lub bardziej bezpośredni sposób krytykuje pracę Jerzego Brzęczka. Początkowo były to przyjacielskie, rzucane mimochodem rady, potem opisywanie w mediach “różnicy zdań” między prezesem a trenerem. Wczoraj w Gazecie Wyborczej szef PZPN-u poszedł o krok dalej i jasno wyznaczył zasady, według których ma postępować selekcjoner.

Kto sprofanował reprezentację Polski?

Nie twierdzimy oczywiście, że prezes nie ma prawa w żaden sposób wpływać na styl działania swojego pracownika, bo w tym momencie za zatrudnianie i zwalnianie selekcjonerów jest przecież odpowiedzialny przede wszystkim Boniek. Jednak ton wypowiedzi człowieka numer 1 w polskiej piłce płynie dość mocno w kierunku domorosłych prezesów rodem z Ekstraklasy sprzed ładnych paru lat, którzy najchętniej dawaliby kartki z wytycznymi wszystkim pracownikom klubu, od piłkarzy po trenerów i kierowników drużyny. Boniek w Gazecie Wyborczej mówi już zupełnie bez ogródek.

Powiedziałem Jurkowi: na pewne rzeczy, które mogłeś robić jesienią, wiosną, my, jako właściciele drużyny, ci nie pozwolimy. Oczywiście ma pełną wolność selekcji, bo kadra narodowa to jest zbiór nie tylko najlepszych polskich piłkarzy w najlepszej formie, ale też pasujących do koncepcji. Nie może być jednak tak, że powołujemy tych, którzy w ogóle nie grają w piłkę. To profanacja reprezentacji! I żeby nikt nie myślał, że mam cokolwiek przeciw Błaszczykowskiemu. Lubię go i szanuję, więc muszę chronić i jego, i drużynę. Jeśli Kuba nie będzie grał, nie ma prawa przyjeżdżać na reprezentację. Zasady muszą być.

Zacznijmy od rzeczy najprostszej – doboru słów. Profanacją kadry było spraszanie na potęgę farbowanych lisów, traktujących ją jak okno wystawowe dla menedżerów i mocniejszych klubów. Profanacją kadry była gra w koszulce bez herbu, wyłącznie z logiem federacji. A najświeższą i najbardziej bolesną profanacją było zatrudnienie człowieka skazanego za ustawianie meczów, nie żadnego niewinnego “gościa, który zrzucał się na sędziów, bo wszyscy się zrzucali”, ale architekta całego procederu.

Reklama

To była profanacja, na którą PZPN bardzo niechętnie, ale jednak przyzwolił. To był moment na określanie nieprzekraczalnych zasad i używanie wielkich słów – bo dla wielu osób dopuszczenie sprzedawczyka do dresów z naszytym dumnym orłem było naprawdę zniszczeniem marzeń o nieskazitelnej drużynie narodowej.

Profanacją nie jest fakt, że ktoś grający w kadrze nie ma miejsca w klubie – ponieważ jeśli przyjmiemy takie założenie, to sprofanowana była nawet ta nasza ukochana i wymuskana kadra z Euro 2016, w której grał rezerwowy Fiorentiny, Jakub Błaszczykowski (od listopada 2015 do samego turnieju rozegrał niecałe 300 minut na 2610 możliwych).

Okej, teraz możemy przejść do kwestii mniej związanych ze słownictwem, a bardziej z podziałem obowiązków.

Na wstępie należałoby zapytać o doprecyzowanie – co oznacza “nie będzie grał”? 60 minut w dwóch meczach to już granie, czy jeszcze nie? A 55 minut? A tylko połówka? A połówka w pierwszym składzie, a potem wylot z kadry meczowej? Jeśli “zasady muszą być”, to trzeba je jasno doprecyzować i następnie bezwzględnie ich przestrzegać: Jurek, słuchaj, przynajmniej 55% rozegranych minut w okresie od końca ostatniego zgrupowania. I cyk, pan Jurek grzecznie bierze kalkulator, wylicza co i jak, po czym kreśli i drze swoje notatki, bo pół naszej kadry aktualnie nie gra zbyt regularnie.

Wiadomo, wypowiedź odnosi się przede wszystkim do Błaszczykowskiego, który przez cały rok częściej grał w reprezentacji niż w klubie. Ale jeśli chcemy równego traktowania (“zasady muszą być!”), to dlaczego nie przyłożyć tej samej miary do Jana Bednarka? Miejsce w składzie tracił wcześniej Krychowiak. Czy naprawdę chcemy sami siebie ograniczać takim zakazem? Czy naprawdę wierzymy, że lepszy grający regularnie w klubie Maciej Dąbrowski niż przesiadujący na ławce Jan Bednarek?

Ale dobra, zostawmy już sam dylemat, czy taki “zakaz” czy “minimum wejścia” do kadry to dobry pomysł. Spójrzmy raczej na totalnie niezręczną sytuację, jaką stworzył dzisiaj Zbigniew Boniek. Jeśli Brzęczek potulnie posłucha swojego szefa, jego autorytet w oczach piłkarzy i kibiców legnie w gruzach, a pokątne chichoty o marionetce Bońka będą dochodzić do każdych uszu w sztabie szkoleniowym. A jeśli się sprzeciwi, tak jak stanął okoniem w kwestii zatrudnienia Andrzeja Woźniaka? Co wtedy zrobi Boniek, osobiście wykreśli Błaszczykowskiego czy Bednarka z listy powołanych? Zakaże im wychodzić na trening? Czy po prostu zwolni Brzęczka?

Reklama

To ostatnie nawet miałoby sens – Boniek leci po bandzie w wywiadach, bo chce sprowokować selekcjonera do rezygnacji, albo złamania regulaminu, dającego podstawę do wymierzenia kary.

W takim układzie jednak Boniek nie różniłby się w kwestii szacunku do trenerów od swojego niedawnego konkurenta w walce o stołek prezesa PZPN-u, byłego właściciela Polonii Warszawa.

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...