134 dni minęły od zatrudnienia Jerzego Brzęczka w roli selekcjonera reprezentacji Polski. Nowy trener miał sześć szans na wygranie meczu, ale bilans jego kadry wygląda fatalnie – zero zwycięstw, trzy remisy, trzy porażki. Dotychczasowym największym sukcesem tej reprezentacji jest “zwycięski spadek” z dywizji A Ligi Narodów, który przyniósł nam jednak pierwszy koszyk w eliminacjach do Euro 2020. Czy mimo tego słabego pod względem wyników okresu widać jakieś pozytywy? Czy ten czas spożytkowano dobrze? Czy kadra Brzęczka rokuje na przyszłość?
Żeby ocenić ten okres warto byłoby oszacować stan reprezentacji w punkcie wejścia i w punkcie wyjścia. Brzęczek obejmował ten zespół po schrzanionym mundialu, który poważnie nadszarpnął nie tylko atmosferą w samej drużynie, ale i poważnie zachwiał zaufaniem do dobra wspólnego, jakim od Euro 2016 była kadra. Hasła “jesteście wielcy!” szybko zastąpiły okrzyki “wstydzimy się was!”. Do tego doszedł kwas w samej reprezentacji, która na zewnątrz nie sprawiała wrażenia skonsolidowanej ekipy, a raczej przypominała łódź z czterema sterami, które każde ustawione są w inną stronę. Ponadto z gry w kadrze zrezygnował Łukasz Piszczek, a początek sezonu był fatalny dla Kamila Grosickiego, Kuby Błaszczykowskiego czy Kamila Glika. Fundamenty, na których stała kadra Nawałki, wykruszały się, a w pobliżu nie było widać materiałów, którymi można byłoby załatać te dziury.
Taki zespół obejmował Brzęczek. A jaki zespół Brzęczek ma teraz? Jeśli chodzi o atmosferę wokół kadry – tutaj niewiele się zmieniło. Mamy wrażenie, że nieufność ludzi wobec tego projektu została spotęgowana przez bilans 0-3-3. Wśród kibiców panuje ostrożność wymieszana ze sceptycyzmem. Atmosfera w kadrze? Uspokojona, chociaż wciąż nie mówimy tu o monolicie. A jeśli chodzi o grę kadrowiczów w klubach, to sytuacja też uległa poprawie, natomiast wciąż do ideału temu daleko.
– Oczywiście, że będziemy ciągle odnosić tę reprezentację do kadry Adama Nawałki jeszcze sprzed mundialu. To nieuniknione, takie porównania będziemy słyszeć i stosować – mówi Maciej Żurawski, były reprezentant Polski.
Żurawski dotyka clue problemu. Fakty są jasne – gra, wyniki, pozycja reprezentacji Polski – to wszystko jest dziś mierne, słabe, poniżej średniej. Ale wszystko sprowadza się do szukania przyczyn. Zwolennik projektu Brzęczka powie, że na tyle krawiec kraje, na ile mu materiału staje. Doda, że dwa punkty w Lidze Narodów to dorobek i tak ponad stan, a w meczach towarzyskich toczyliśmy równorzędne starcia z reprezentacjami na naszym poziomie. Zaznaczy, że w sumie, to połowa defensywy nie miałaby w takiej formie zakładać biało-czerwonej koszulki. I zasadniczo trudno byłoby mu odmówić racji.
Ale przeciwnik Brzęczka powie, że przecież Nawałka działał na wcale nie dużo lepszy organizmie, a mimo wszystko nawet w eliminacjach do mundialu wyglądało to o niebo lepiej. Że może i jesteśmy gorsi od Włochów czy Portugalczyków, ale w meczach o stawkę nawet nie pierdnęliśmy (poza meczem w Bolonii), a w sparingach to już dawaliśmy ciała po całości z drugim/trzecim sortem reprezentacji europejskich. I na koniec zgodziłby się ze swoim dyskutantem, że w sumie to kadrowo ten zespół nie imponuje nikomu.
I właściwie cała dyskusja wokół tego, czy te cztery miesiące kadencji Brzęczka to czas dobrze spożytkowany, czy też nie, ogranicza się do odpowiedzi na pytanie “na ile selekcjoner jest winny temu, że jest źle?”. Czy to kadra jest tak słaba, czy jednak kadra jest niezła, tylko selekcjoner daje ciała?
– Tu tkwi problem. Operujmy na konkretnym przykładzie. Piotr Zieliński nie dźwiga ciężaru rozgrywającego. Za rzadko posyła podania, po których myślimy “kurde, ale on dograł!”. Za często jest minimalistyczny. I teraz pytanie, czy mamy winić Zielińskiego, bo jest ograniczony do prostej gry? Czy selekcjonera, bo ten nakazał mu grać bezpiecznie? – drąży Żurawski.
Tu dochodzimy do sedna. Bo nie chce nam się wierzyć, że Brzęczek obejmuje Zielińskiego w szatni i mówi “Piotrula, ale żadnej piłki za plecy obrońców, okej? Cyk w lewo, cyk w prawo, ale jak dasz ciacho do Lewego, to w przyszłym roku zamiast kadry będziesz miał chwilę na wizyty w Ząbkowicach”. Po prostu ani Zieliński, ani Krychowiak to nie są piłkarze do gry kreatywnej. – Grali niemal we wszystkich meczach za kadencji Brzęczka, razem ani pół dobrego nie rozegrali – mówi Wojciech Kowalczyk o tym duecie. Mecze z Włochami i Portugalią pokazały nam jak wygląda środek pola z prawdziwego zdarzenia, a jak wygląda środek z Krychowiakiem i Zieliński. Albo – co gorsza – środek z Linettym, Góralskim i Szymańskim.
Jeśli można mieć o coś pretensje do Brzęczka, to o zmarnowanie niektórych meczów. Jeśli decydujesz się na trio Linetty-Góralski-Szymański i liczysz, że czymś to zaowocuje, to tak, jakbyś poszedł na randkę w przepoconym dresie. Bez szans na powodzenie. Jeśli w tych meczach doszło do jakiejś selekcji, to do selekcji negatywnej. Formacja 4-3-1-2 nie jest dla nas, Szymański nie zbawi kadry, Kurzawa w obronie gra słabo, para Bednarek-Kamiński popełnia babole w obronie, Grosicki ma swoje ograniczenia, Thiago Cionek nie potrafi grać w piłkę…
Jeśli można mieć o coś pretensje do Brzęczka, to że nie ma jasnej wizji i koncepcji. Najpierw powiedział wprost, że Thiago Cionek nie pasuje mu do taktyki, a później tenże Cionek wyszedł w podstawowym składzie na Portugalię. Testował grę bez skrzydeł w meczach Ligi Narodów, a w sparingu z Czechami i w meczu o frytki z Portugalczykami nie przetestował nikogo nowego. Mówił, że jest gotowy na krytykę, bo wie z czym się wiążę rola selekcjonera kadry, a napiął się jak plandeka na żuku, gdy Michał Pol zażartował z kadry na Twitterze.
Natomiast bylibyśmy dalecy od tego, by stwierdzać, że całe te cztery miesiące to czas zmarnowany. Kadra niewątpliwie jest w cholernie trudnym momencie – trwa właśnie zmiana pokoleniowa, ci starzy już nie do końca mogą, a młodzi jeszcze nie do końca potrafią, a ponadto kilku reprezentantów wypadło nam w między czasie z kontuzjami. Może ze zdrowym Rybusem czy zdrowym Glikiem wyglądałoby to stabilniej.
Natomiast widzimy, że nawet Zbigniewowi Bońkowi – który na ogół nie wtrącał się w sprawy kadrowe biało-czerwonych – kilka kwestii u Brzęczka się nie podoba. Że źle, bo skreślił Cionka. Że źle, bo w kadrze grają ci, którzy nie grają w klubach. O to, że prezes PZPN nagle podsunie selekcjonerowi dymisję, nawet go nie podejrzewamy. Ale dłuższe spotkanie i pogaducha na temat tego, by selekcjoner nad kilka rzeczami poważniej się zastanowił? To już scenariusz bardzo realny.
Tuż po remisie z Portugalią przeczytaliśmy na jednym z portali, że w takim meczu narodziła się kadra Brzęczka. Nie pamiętamy już gdzie takie hasło padło, ale nie o to chodzi. Do narodzin jest jeszcze baaaardzo daleko, zresztą kto uważał na biologii ten wie, co do narodzin jest potrzebne. Póki co nie doszło nawet do zapłodnienia. A te cztery miesiące Brzęczka, czyli Liga Narodów i sparingi, to póki co były tylko niewinne macanki.