Reklama

Liga od kuźni: Wisła Płock

redakcja

Autor:redakcja

21 listopada 2018, 15:45 • 9 min czytania 0 komentarzy

Perspektywa największych polskich klubów zmienia się z biegiem czasu i ekstraklasowicze coraz odważniej stawiają na rozwój swoich akademii. Co jednak z klubami balansującymi na krawędzi, które po długiej przerwie dopiero wróciły na szczyt, bądź z roku na rok bronią się przed spadkiem do I ligi? Ostatnio w ramach cyklu „Liga od kuźni” zwiedziliśmy czołowe na krajową skalę ośrodki szkolenia, dziś zawitamy do Płocka.

Liga od kuźni: Wisła Płock

Wisła Płock na dzień dzisiejszy skupia się głównie na stabilizacji pierwszego zespołu, wszyscy związani z klubem czekają też na rozstrzygnięcie przetargu na nowy stadion. Mówi się o 15-tysięcznym obiekcie, który zastąpiłby obecny. A na obecnym, choć trybuny od płyty boiska oddalone są o kilkanaście metrów, nie ma nawet bieżni. Pod wykładziną znajduje się… tor driftingowy, na którym raz do roku odbywa się show…

– Silny pierwszy zespół napędza zainteresowanie futbolem, młodzieży jest więcej. Pierwszy zespół jest najważniejszy, ale zawsze podkreślam, że dla mnie największym szczęściem byłoby to, gdyby kilku wychowanków grało w pierwszym zespole. To kolejny element, po pierwszym zespole i nowym stadionie, który spędza nam sen z powiek – przyznaje prezes Wisły Płock Jacek Kruszewski.

Jednocześnie nie ukrywa, że priorytetem dla wszystkich na tę chwilę nie jest na pewno rozbudowa akademii. – Na tę chwilę konkretnego planu nie ma. Jeśli chodzi o bazę, w tym momencie jest ogłoszony przetarg na stadion, główną piłkarską arenę. Kiedy on powstanie, zwiększy nam się pole manewru jeśli chodzi o możliwość powiększenia bazy treningowej. Wtedy będziemy mogli do tego tematu wrócić – dodaje.

Reklama

1

Wtóruje mu dyrektor sportowy Łukasz Masłowski: – Budowa stadionu może przyspieszyć rozwój i rozbudowę akademii. Jestem w klubie jednak dwa lata i widzę, że akademia robi zdecydowany progres. Mamy dużo rzeczy do poprawy i musimy sporo jeszcze popracować.

JAK NIE WIADOMO O CO CHODZI…

Osoby zajmujące się w Płocku szkoleniem młodzieży jednogłośnie przyznają, że największym ich kłopotem jest niski budżet. Dopóki poważniejszych środków w akademię nie zainwestuje np. Orlen, trudno będzie o lepsze czasy w Wiśle, która w 90 procentach utrzymuje Stowarzyszenie Sportu Młodzieżowego Wisła Płock.

– Pojawiłem się w klubie zimą 2011 roku. Ze szkoleniem młodzieży w Wiśle Płock nie wyglądało to za dobrze i postanowiliśmy założyć Stowarzyszenie, które funkcjonować zaczęło od jesieni 2012 roku. Ono usystematyzowało szkolenie – uważa Kruszewski.

Stowarzyszenie powstało w 2012 roku i jest oddzielnym od Wisły podmiotem. Podpisano porozumienie o współpracy, żeby ekstraklasowicz nie miał kłopotów licencyjnych. Cały ten podział ma swoje plusy, bo dzięki niemu akademię można dotować (stowarzyszenia mogą pozyskiwać więcej środków zewnętrznych – np. z Miasta czy Urzędu Marszałkowskiego), pobierane są również składki członkowskie. Ale nie brakuje również wad. Przykładowo zespół juniora starszego, będący już pod spółką Wisły, nie może korzystać z najbardziej utalentowanych juniorów młodszych, bo ci formalnie… są z innego klubu.

Reklama

Po latach funkcjonowania w ten sposób nie jest też prosto o zmiany. Wszystkie drużyny Wisły musiałyby przecież wystartować w rozgrywkach od poziomu okręgówek… A większość roczników SSM  gra w Ekstralidze Mazowsza. Poziom rywalizacji jest więc wysoki.

Choć w klubie w tym sezonie nie ma Centralnej Ligi Juniorów, w poprzednim jeszcze, tym przejściowym, juniorzy starsi Wisły grali na najwyższym krajowym poziomie.

Prezes Stowarzyszenia Sportu Młodzieżowego Wisła Płock Dariusz Grodkiewicz: – Naszym największym problemem jest to, że nie możemy rozwinąć skautingu na taki poziom, na jaki byśmy chcieli. Poważniejsze szkółki mają jakieś środki, by postawić na najzdolniejszych.

Wisła w Płocku i okolicach ma zasięg na poziomie 300 tys. mieszkańców. Poza tym leży dość blisko Warszawy, w której każdy marzy o Legii czy ma szansę spróbować gry w stylu Barcelony – w FCB Escoli Varsovia. – Potencjał ludzki zawsze zależy od ilości mieszkańców. Jakość szkolenia jest bardzo ważna, ale duża grupa ludzi daje masowość, z której bierze się jakość. Nie dysponujemy możliwościami jak kluby, które są jedynym większym ośrodkiem szkolącym piłkarzy w okolicy.

Wisły nie stać też na ściąganie zawodników z innych klubów w wieku 16 czy 17 lat. – Ekwiwalent jest na tyle niesprawiedliwy, że jak chcę pozyskać chłopca do Wisły, muszę płacić za niego jak ekstraklasa. Chłopak ma przez to często zrobioną krzywdę. Szkółka, w której gra, może dać zaporową cenę i wtedy się nie dogadamy, bo jeśli cena za niego wynosi 40 czy 50 tysięcy złotych, to dla nas za wiele. To chłopak, który ma jeszcze 2-3 lata rozwijać się w naszym klubie i poziom ekstraklasowy dopiero spróbować uzyskać, a nie zawodnik do gry w pierwszym zespole. Kończy się tak, że ze swojej szkółki trafia do czwartoligowca i choć poziom jest tam dla niego wysoki, z profesjonalnym szkoleniem nie ma to wiele wspólnego – mówi Grodkiewicz.

W podobnym tonie wypowiada się koordynator grup młodzieżowych, trener Tomasz Śmiechowski: – Brakuje nam działu skautingu z prawdziwego zdarzenia. Skupiamy się na chłopcach z Płocka, chociaż w starszych rocznikach otworzyliśmy się też na tych z zewnątrz. Czołowe akademie bazują na skautingu i większość ich graczy pozyskuje się z innych klubów. U nas wiodący zawodnicy dostają zaproszenia do Legii, do Escoli, a my ich nie blokujemy. Jeśli ktoś ma ochotę rozwijać się w Warszawie, dajemy mu na to zielone światło.

5

Niewielki budżet powoduje, że w Wiśle nie ma dietetyka czy psychologa, pełne ręce roboty ma natomiast specjalista od motoryki, który pracę całej akademii ogarnia w pojedynkę. W Płocku trudno jest też o trenerów. Takich z pasją, którzy zapewniliby wysoką jakość pracy na treningach.

Grodkiewicz: – Kto chce pracować dzisiaj z młodzieżą? Szanuję piłkarzy, ale kiedy oni każą wychowywać komuś młodzież, a do tej pracy sami się nie garną… Nasi wielcy piłkarze, jak Andrzej Szarmach czy Włodzimierz Lubański, zaczynali od szkolenia młodzieży we Francji czy w Belgii. U nas trener grupy juniorów zarabia 1500 złotych i rozumiem piłkarza, któremu proponuje się taką pracę po karierze, gdy na co dzień zarabiał kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie. To jednak powoduje, że ci, którzy powinni pokazać najmłodszym jak operować piłką, nie zajmują się tym. Mamy młodych, ambitnych szkoleniowców, ale brakuje jakości. Oni również mają drugie prace. Żeby chłopak mógł się skupić na swojej pracy w pełni, musiałby pracować w kilku grupach. Ale wtedy wiadomo co się dzieje. Nie masz stałego miejsca, nie jesteś w stanie włożyć w swoją pracę maksimum skupienia.

Lokalni trenerzy nie garną się też do pracy w Wiśle ze względu na duże wymagania. Ale może to i dobrze? W końcu przy ul. Łukasiewicza poszukują pasjonatów.

– Stowarzyszenie się rozwija. Wprowadziliśmy system zarządzania klubem, cała dokumentacja jest elektroniczna i ciężko jest nam znaleźć trenera z pasją, który poświęci 5-6 godzin dziennie drużynie. Słyszeliśmy takie opinie, że jak ktoś ma do nas przyjść, prowadzić zajęcia i pilnować wszystkich dokumentacji, to woli iść dorobić za podobne pieniądze, przy znacznie mniejszej ilości obowiązków – zwierza się Śmiechowski.

JEŚLI CHCESZ WEJŚĆ NA SZCZYT, BĘDZIESZ MIAŁ ZAWSZE POD GÓRĘ

Pomimo tego, że ludziom w Wiśle wiatr wieje nieustannie w oczy, ci nie zamierzają się poddawać. Podkreślają, że sporo pozytywnego udało się już zrobić, a i kolejne kroki są w planach.

– Przez ostatnie sześć lat wiele zmieniło się w Płocku. Zarząd Wisły może określone środki na młodzież przekazać. Od trzech lat gramy w Ekstraklasie i środki są większe, dzięki czemu powoli wszystko budujemy. Wybudowaliśmy boisko trawiaste z tyłu stadionu, wyremontowaliśmy główne boisko treningowe ze sztuczną murawą, której jakość porównywana jest z boiskami Bayernu Monachium, wygraliśmy też, rekordową przewagą, budżet obywatelski, na balon z dwoma orlikami, który służy nam całą zimę – opowiada prezes Grodkiewicz.

4

Otoczenie starego stadionu zmienia się nie do poznania. – W 2012 roku powstało Stowarzyszenie Sportu Młodzieżowego. Skupiliśmy się na rozwoju infrastruktury, wygraliśmy budżet obywatelski miasta, powstał balon, udało nam się pozyskać środki z miasta i powstało boisko trawiaste. Postarała się też Wisła, wymieniła bowiem nawierzchnię na boisku sztucznym, które było w opłakanym stanie. W tym momencie naprawdę nieźle to wygląda – dodaje trener koordynator Śmiechowski.

Wisła raczkuje w temacie klubów satelickich. Chce rozszerzyć swoje wpływy, wyjść poza województwo. Udało się dogadać z Juventusem Toruń, klubem z Włocławka i kilkoma innymi, mniejszymi. Ale skoro tak blisko jest Warszawa, a cały zachód pomiędzy siebie podzieliły Lech z Pogonią…

Melodią przyszłości jest też dobrze ustrukturyzowany program szkoleniowy i rozpisany ze szczegółami model gry. Na tę chwilę trenerzy Wisły bazują na ogólnikach. Brakuje kogoś, kto na pełen etat zająłby się całą metodologią pracy w Płocku.

Kolejnym krokiem ma być pełna współpraca ze szkołą. Było blisko już rok temu, ale reforma oświaty spowodowała, że rozmowy stanęły w miejscu. Bo jak teraz ulokować w bursie Zespołu Szkół chłopaka z podstawówki? Względem gimnazjalistów nie było problemów.

– W ubiegłym roku pojawił się temat powołania Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Płocku. To temat, któremu Wisła przyklasnęła. To by było to, czego w Płocku potrzebujemy! Szkoła przygotowana specjalnie do kształcenia młodych sportowców, do tego bursa. Jest plan, żeby coś takiego zrobić – mówi prezes Kruszewski.

Jeśli chodzi o inne pozytywy, Wisła organizuje dużo turniejów, zimą pod balon chętnych nie brakuje. Raz w roku odbywa się też międzynarodowy Wisła Youth Cup, na którym w ostatni weekend wakacji pojawiło się ponad 1000 zawodników.

SSM ma pomysł, by akademię rozwijać już od podstaw. By stworzyć fundament, masowo zaangażować cały region w wieku przedszkolnym do związania się z Wisłą. To jest też dobra idea, z perspektywy biznesowej.

– Projekt Piłkarskiego Przedszkola dzieli się na dwa ośrodki. Jeden obejmuje największe osiedla w Płocku – Podolszyce Północ i Południe. Drugi ośrodek to centrum miasta. W tym momencie w obu ośrodkach mamy po 50 zawodników w wieku 4-5 lat. Z nich zrobimy nabór do grupy skrzata Wisły – mówi Śmiechowski, który chwali też inicjatywę… treningów judo w zespole siedmiolatków!

– Trener judo z najmłodszymi rocznikami prowadzi zajęcia ogólnorozwojowe. Staramy się na wczesnym etapie poprawić sprawność ogólną zawodników.

6

Powoli pojawiają się pierwsze powołania wychowanków Wisły do reprezentacji Polski. Adam Radwański, obecnie gracz Rakowa Częstochowa, był w kadrze U-20, do zespołu dwa lata młodszego powoływany jest też bramkarz Marcel Zapytowski.

O najlepszych dba sam Śmiechowski, który we współpracy z motorykiem – Piotrem Polańczykiem – prowadzi projekt „grupy diamentowej”.

– Projekt diamentowej grupy powstał kilka lat temu. Jeszcze za czasów trenera Kaczmarka. Robimy cykliczne zajęcia dla najbardziej uzdolnionych zawodników. Każdy chce być w diamentowej grupie, to forma wyróżnienia. Co tydzień powołujemy bardzo wąską, ośmioosobową elitę, którą dzielimy na dwie czwórki. Ja pracuję nad techniką, trener przygotowania fizycznego zajmuje się motoryką. Po 45 minutach wymieniamy się grupami. Efekty są już widoczne. Jest większa motywacja, my zwracamy też uwagę na szczegóły, co widać później podczas poczynań boiskowych.

Diamenty szlifowane są na etapie od U-11 do U-14.

***

Od Lecha, Zagłębia czy Pogoni Wisłę dzielą lata solidnej pracy. Żeby jednak kłopoty nie przytłoczyły budowniczych akademii i wytrwale realizowali oni swoje cele, zakończymy cytując dyrektora Masłowskiego:

– Akademia to bardzo ważne ogniwo naszego klubu. Filozofia naszego klubu musi być spójna z akademią. Chcemy stawiać na młodzież, chcemy stawiać na Polaków, więc chcielibyśmy, by akademia wychowywała jak najwięcej potencjalnych zawodników do gry w pierwszym zespole.

My możemy tylko życzyć powodzenia.

PRZEMYSŁAW MAMCZAK

Wideo: KAROL STĘPNIEWSKI

Najnowsze

Weszło

Komentarze

0 komentarzy

Loading...