Każda ostatnia kolejka ekstraklasy przed przerwą na kadrę jest dość specyficzna, bo jeśli ligowcy pokażą coś ekstra, zdarza się nam tęsknić za tą krajową młócką. Więc jeśli chodzi o 15. serię gier: zdjęć sobie na lodówkę nie będziemy przyklejać, ale wieszać ich w piwnicy też nie mamy zamiaru. Było nieźle, co więcej, czasem nawet grano w piłkę!
Po raz kolejny na pozytyw trzeba wskazać Pogoń Szczecin. Jeszcze, gdy Portowcy ogrywali mającą najsłabszy mecz w sezonie Wisłę Kraków oraz Zagłębie Lubin i Wisłę Płock, można było się zastanawiać, czy to koniec kryzysu, czy łatwy terminarz. Tym bardziej że przyszła porażka z Jagą. No, ale skoro zaraz po tym ekipa Runjaicia biła Lecha, Arkę i Legię – często w kapitalnym stylu – trzeba ogłosić koniec zamartwiania się i początek myślenia o czymś poważniejszym. Ma ku temu Pogoń wszelkie dane, od kumatego trenera, po naprawdę ciekawy skład, z kozakami pokroju Podstawskiego, Drygasa, Majewskiego i Buksy w szeregach.
Marko Vesović, który krzyczał do sędziego, że jest mistrzem, a powinien krzyczeć – zgodnie z przyznanym tytułem – że jest dzbanem. Cóż, okazuje się, że gość nie jest specjalnie lotny, co byśmy jeszcze przyjęli ze zrozumieniem, gdyby na boisku wyglądał świetnie. A chyba zgodzimy się: Vesović to piłkarz przeciętny, czasem solidny, ale nic więcej. Wypracował u nas średnią 4,14, nie kojarzymy go ani ze świetnej gry w obronie, ani z mega wsparcia z przodu. Ot, po prostu jest. Gdyby taki Zbozień nazywał się Zbozienić, to by grał w zamian Vesovicia. Szkoda czasu i pensji na takich zawodników, jednak prezesi klubów ekstraklasy nie chcą tego zrozumieć.
Gra Miedzi. Eh, może nie zachwycaliśmy się beniaminkiem z Legnicy, ale naprawdę na początku sezonu ekipa Nowaka robiła porządne wrażenie. Teraz to wszystko zniknęło, w ostatnich trzech spotkaniach ligowych Miedź ma bilans 0:9, a ostatnie jej zwycięstwo w ekstraklasie datowane jest na początek września. Rozumiemy wiele: frycowe, kontuzje, jednak tabela już tego nie rozumie i Miedź siedzi już w strefie spadkowej, wyprzedzając tylko drugiego beniaminka o dwa punkty. Zagłębie trenera zmieniło – oczywiście Dudek odszedł sam, ale przyszłości to małżeństwo nie miało. Nie chcielibyśmy, by do roszady doszło również w Legnicy, Nowak to naprawdę ogarnięty gość, który wciąż te klocki może poukładać. Jednak chyba musi zacząć robić to sprawniej już po przerwie reprezentacyjnej, bo nie takie kredyty zaufania w ekstraklasie nie wystarczały do zachowania posady.
Dusan Kuciak. Jeszcze w Rzeszowie, gdzie Lechia grała z Resovią, Kuciak wyglądał średnio i miał wpływ na to, że drugoligowiec mógł myśleć o wyrzuceniu ekstraklasowicza za burtę Pucharu Polski. No, ale w lidze Słowak znów pokazał się jako kozak. Zrobił karnego? W świetnym stylu go obronił. Następnie z bliska odbijał strzały Dąbrowskiego i Helika, ratując Lechii ten mecz. Pewności oczywiście nie mamy, ale z Alomeroviciem w składzie gdańszczanie tego meczu by nie wygrali. Ba, nawet by go nie zremisowali. No, ale Dusan to jednak inna półka.
Gdyby odbywały się zawody z lenistwa, to Antolić z piątku by ich nie wygrał, bo nie chciałoby mu się jechać po odbiór trofeum. W starciu z Pogonią ten heros środka pola nie zaliczył ani jednego sprintu, żadnej próby odbioru, wygrał jeden pojedynek na pięć. Jeśli środek drużyny można porównać do płuc, to Legia przywiozła ze sobą płuca palacza, który jest w nałogu od pięciu dekad. Wstyd. Przyjeżdża taki facet zarabiać dobre pieniądze do obcego kraju, a nie stać go na minimum przyzwoitości. Po co tacy zawodnicy są w tej lidze?
Karol Świderski. Po dwóch golach z Zagłębiem Sosnowiec tym razem dołożył gola i asystę w starciu z Lechem Poznań. Być może w momencie, kiedy Sheridan i Bezjak nie przekonują Mamrota, nadchodzi czas Świderskiego jako snajpera numer jeden w Jadze. Już wyrównał swój najlepszy dorobek: w zeszłym sezonie potrzebował 32 meczów do pięciu trafień, teraz ma tyle samo po ledwie dwunastu. Tak więc przekroczenie granicy 10 bramek jest już dla niego obowiązkiem.
Kozulj i jego rakieta w starciu z Legią. C-U-D-O.
To akurat zdjęcie z Krakowa, ale całej lidze za uhonorowanie Święta Niepodległości należy się szacunek.
Order Uśmiechu dla Vesovicia. W końcu jest mistrzem.
– Graliśmy dobrze, ale brakowało szczęścia i sytuacji. Nie mogliśmy żadnej stworzyć. Zagraliśmy słabsze spotkanie – powiedział Sebastian Szymański po meczu z Pogonią. Czyli nie jest gotowy do wyjazdu ani piłkarsko, ani fizycznie, ani mentalnie.