Imprezy w tej kolejce przejmowali goście, bo aż w pięciu meczach wygrywali przyjezdni. No i niby fajnie, bo dobrze być gościnnym, ale warto znać umiar. Lech pod wodzą Djurdjevicia tego umiaru nie znał, dlatego gospodarz został pożegnany. Lecimy z podsumowaniem kolejki.
Mecz Arki z Pogonią. Naprawdę podobało nam się, co w tym spotkaniu zobaczyliśmy, bo było tam prawie wszystko, czego oczekiwalibyśmy od ekstraklasy. Piękne bramki, składne akcje, przyzwoite tempo, cholera, tam nawet Adam Deja piętkował w pole karne i nie posłał tej piłki do Henryka Kani, tylko zagrał celne podanie do Zarandii. I tak właściwie to nie jesteśmy zdziwieni, że akurat te dwie drużyny zaprezentowały takie widowisko, bo po pierwsze Pogoń jest w gazie, a po drugie Arka pod wodzą Smółki zaczyna łapać to, czego wódz od niej oczekuje. Oczywiście: przyszła porażka w derbach, teraz porażka z Pogonią, ale jeśli gdynianie nie zmienią kursu, będą zdobywać punkty.
Dlaczego jednak napisaliśmy, że zobaczyliśmy „prawie” wszystko? Bo trochę na ten mecz nie dojechał Musiał, gwiżdżący znów tak, jakby sędziował zawody MMA. Zarandia za duszenie musi wylecieć z boiska, tym bardziej w dobie technologii.
Postawa Lecha w ofensywie. Kiedy Lechia ostatnio nie straciła bramki? Oj, dawno temu jeszcze chodziliśmy na krótkich rękawkach, jeszcze dzieci nie siedziały w szkole – końcówka sierpnia, mecz z Koroną Kielce. Od tego momentu nawet Zagłębie Sosnowiec, nawet Starogard Gdański w sparingu, potrafiły gdańszczan ukłuć. Obrona złożona z Augustyna i Nalepy to naprawdę nie jest monolit, tymczasem Lech nie potrafił z tego skorzystać. Nawet gdy Augustyn wyciągnął do nich rękę i z rzutu wolnego dla Lechii potrafił zrobić kontrę dla Lecha, to Amaral przegrał pojedynek z Alomeroviciem. A przecież miał tyle czasu…
Robert Pich. Wiele usprawiedliwień piłkarzy słyszeliśmy, naprawdę. Sędzia zły, pogoda zła, piłki złe, podwozie też bywało złe. No, ale zawodnik Śląska przebił wszystko, bo stwierdził, że czerwona kartka nie ułatwiła zadania jego ekipie. Ludzie… Okej, rozumiemy, że na ten temat naprowadził Picha reporter Canalu +, ale w takiej sytuacji gość musi jasno stwierdzić: to powinno nam pomóc, powinniśmy rozjechać Wisłę Płock i nie szukać absurdalnych wytłumaczeń w absurdalnych miejscach. Takie wypowiedzi poniekąd tłumaczą wieczną sinusoidę ekipy Pawłowskiego, po prostu może jej brakować odpowiedniej mentalności.
Ricardinho. Chłopak zagrał kapitalną partię. W trudnej sytuacji, kiedy Wisła grała jednego mniej, właściwie wszystko robił na boisku dobrze, strzelił bardzo ładną bramkę i dostał od nas notę 8. Tyle ma też bramek dla Nafciarzy, a więc o jedną mniej niż Jose Kante w poprzednim sezonie. Akurat z tym transferem Masłowski i spółka trafili bez pudła, bo zabrano im ważnego piłkarza, ale wzięli sobie w zamian po prostu lepszego zawodnika.
Lech mógłby przygotowywać do roli pierwszego trenera Djurdjevicia nawet 100 lat, umieścić go w jaskini i kazać się żywić nietoperzami, ale dając mu narzędzia w postaci Goutasa, nic z tego nie będzie. Jego noty u nas: 2, 5, 5, 2 i teraz za Lechię znów 2. Przy bramce Flavio obrońca niby był na boisku, ale najpierw nie zaasekurował jednej strefy, potem nie zdążył zablokować Portugalczyka, więc równie dobrze mogłoby go na murawie nie być. I – patrząc szerzej – Kolejorzowi wyszłoby to na zdrowie.
Mateusz Młyński. Zagrał kapitalne podanie do Zarandii na 2:1, połowa ligowców nawet nie pomyślałaby, że taki pass może w ogóle przejść. A on to wymyślił i jeszcze świetnie wykonał. Podoba nam się ten chłopak, błysnął na początku sezonu, potem nie dostawał szans, ale gdy znów kolejną otrzymał, wszedł w obronę Śląska jak w masło. Smółka po prostu musi na niego stawiać, kosztem zbędnego Kolewa i przesunięcia Jankowskiego na szpicę. Może gdyby tak Arka wyszła w Gdańsku, nie byłoby kolejnej porażki w derbach? Pewnie, to tylko spekulacje, ale goście byliby wówczas dużo groźniejsi z przodu.
Konkurencja była duża – Świderski, Buksa, Ricardinho – ale stawiamy na Flavio, bo wykonał najtrudniejsze technicznie uderzenie. Z taką precyzją:
Często mówimy w przenośni, że piłkarze kopią się po czołach, ale Adam Dźwigała… naprawdę się kopnął.
Adam Dźwigała, kopnięcie w czoło na poziomie reprezentacji Polski #ŚLĄWPŁ pic.twitter.com/DYAHe2wvBU
— Janek Kos (@JanKos102) 3 listopada 2018
Kartony dla Djurdjevicia, żeby miał się w co spakować.
Jeszcze raz Pich, bo to naprawdę szokująco absurdalne.