Wczoraj opublikowaliśmy artykuł, w którym opisujemy nie do końca zrozumiałą operację sprzedaży akcji Górnika Zabrze za 32 miliony złotych firmie Dekada Inwestycje z Piaseczna (TUTAJ – KLIK). Odpowiedź prezesa zabrzan była natychmiastowa – wczoraj oświadczenie na oficjalnej stronie, a dziś wywiad dla Weszło, w którym wyjaśnia, o co dokładnie chodziło w całej operacji. I, jak sam mówi, uspokaja kibiców, że nic złego w Górniku się nie dzieje.
– Pojawiły się dziwne sformułowania, że “ujawniono dokumenty”, “wyciekły dokumenty”… Wyjaśnijmy więc rzecz pierwszą – mówimy o dokumentach dostępnych w KRS-ie od wielu miesięcy. Można sobie tylko dopowiedzieć, dlaczego ktoś akurat w tym czasie je sfotografował i – jak twierdzi – upublicznił. Krajowy Rejestr Sądowy jest najbardziej jawnym rejestrem w Polsce, do którego każdy i w zasadzie w każdej chwili może zajrzeć. Więc nie mówimy o żadnym “ujawnieniu” czy “wycieku”, bo dokumenty zostały ujawnione już dawno przez klub.
Ale w całej sprawie nie chodzi o to, czy dokumenty wyciekły, czy były jawne, tylko czego dotyczą. A dotyczą sprzedaży akcji klubu wartych 32 miliony złotych nikomu bliżej nieznanej firmie z Piaseczna.
– No właśnie. Pojawiła się informacja, że Górnik miał przez chwilę inwestora. Nie miał. Był to element operacji podwyższenia kapitału zakładowego spółki, który został zatwierdzony uchwałą Rady Miasta. W związku z tym nie jest to żaden „news”, nie mówimy o informacji, której nie podawaliśmy do publicznej wiadomości. Sprawdziłem, było przynajmniej kilkanaście publikacji w różnych mediach, dotyczących podwyższenia kapitału zakładowego Górnika.
Tylko że niekoniecznie można było powiązać podwyższenie kapitału ze sprzedażą akcji firmie Dekada Inwestycje. Wcześniej klub dofinansowano w 2015 roku poprzez sprzedaż obligacji.
– Mówimy o dwóch różnych operacjach finansowych. Obligacje to nie jest podwyższenie kapitału! Obligacje to tzw. papier dłużny. Ktoś nabywa obligacje mające pewną wartość i są one zaciągnięciem zobowiązania, które w pewnym terminie trzeba spłacić. Emitentem obligacji był klub, który te obligacje spłaca. Ten temat już wielokrotnie się pojawiał. Zapewniam, że klub co roku spłaca ratę obligacji.
Klub, nie miasto?
– Miasto jest gwarantem, a spłaca klub.
Czyli teoretycznie gdyby klub ich nie spłacał, to zobowiązanie przechodzi na miasto Zabrze.
– Tak. Inaczej klub nie wyemitowałby obligacji, bo najzwyczajniej w świecie w tamtym momencie nie był w stanie tego zrobić. Górnik potrzebował gwarancji większościowego akcjonariusza, czyli miasta. Wróćmy jednak do podwyższenia kapitału, które – jeszcze raz podkreślę – zostało uchwalone przez Radę Miasta Zabrze. Zostało ono uchwalone od razu jako kwota, o którą zostanie podwyższony kapitał zakładowy Górnika Zabrze. W uchwale pojawia się też kwota, ile ta operacja będzie kosztowała i przez ile lat będzie pokrywana.
Podwyższenie kapitału o 32 miliony złotych, a do spłaty 46 milionów z hakiem pomiędzy 2019 a 2031 rokiem.
– Jest to rzeczywiście dłuższy okres i ta informacja jest w uchwale Rady Miasta. Teraz wyjaśnię mechanizm naszej współpracy z podmiotem, o którym piszecie, jakoby był inwestorem, którym Górnik się nie pochwalił… Nie pojawił się żaden inwestor. Celowo w swoim oświadczeniu z wczoraj podałem, jak nazywa się ta operacja. Nie chodziło o mądrzenie się, tylko o pokazanie, że to mechanizm, jaki jest często stosowany na rynku finansowym i nie budzi żadnej sensacji. To jeden ze sposobów pozyskiwania kapitału. Normalny, legalny i uchwalony sposób pozyskiwania kapitału, który fachowo nosi nazwę buy-sell back, czyli kup i sprzedaj z powrotem. Operacja, w której określa się, że podmiot obejmujący akcje od razu ma obowiązek ich odsprzedania. Bez żadnego ryzyka, że to przeniesienie akcji nie nastąpi. Dlatego nie można mówić o inwestorze. I tutaj pojawia się rzeczywiście spółka Dekada, która bezpośrednio z banku Raiffeisen pozyskała pieniądze, celem objęcia podwyższonego kapitału i natychmiastowej sprzedaży akcji.
Spółka Dekada z kapitałem zakładowym 5 000 zł, co budziło kontrowersje w przypadku operacji na kilkadziesiąt milionów złotych.
– Na to w ogóle nie patrzymy. Znaczenie kapitału zakładowego spółek nie jest już takie jak kiedyś. O wiele ważniejsze w funkcjonowaniu danej spółki są: jej kapitał obrotowy oraz płynność, którą zachowuje i którą musi zachować, żeby funkcjonować. Nie będę się wypowiadał na temat Dekady, nie będę komentować dlaczego ma taki, a nie inny kapitał zakładowy. Przepisy wymagają określonej kwoty minimalnej i tyle. Szukając finansowania, Górnik rozesłał zapytania do różnych podmiotów, które mogłyby nam w tej kwestii pomóc. Prawda jest taka, że rozwiązanie przedstawione przez firmę Dekada było najkorzystniejsze.
Firma Dekada była panu wcześniej znana?
– Nie znałem jej. Dopiero robiąc rozeznanie w kwestii podmiotów działających na rynku finansowym dowiedziałem się o niej.
Co konkretnie dało Górnikowi podwyższenie kapitału zakładowego? 32 miliony to ogromna kwota.
– Te pieniądze uratowały klub! W konsekwencji tego Górnik dostał licencję, spłacił stare zobowiązania i dostał zastrzyk pieniędzy pozwalający spokojnie funkcjonować. Oczywiście klub ma przychody z innych źródeł, natomiast potrzebowaliśmy tych pieniędzy, by móc „wyprostować” finansową sytuację Górnika. Przecież w chwili pojawienia się informacji o podwyższeniu kapitału raczej wszyscy odbierali je bardzo pozytywnie. Tym bardziej, że faktycznie sportowo i w kwestii zarządzania klubem wykonano kawał dobrej roboty. Górnik w tym momencie nie ma zaległości płacowych, co w ekstraklasie nie jest niestety standardem.
Dlaczego dwa lata po wypuszczeniu wspomnianych obligacji na kwotę 35 milionów, znów trzeba było kolejnego, tak dużego zastrzyku pieniędzy?
– Nie jest tajemnicą, że Górnik poszukiwał finansowania. Nie jest też tajemnicą, że miasto Zabrze i jego władze od dłuższego czasu poszukiwały sposobu na poprawę sytuacji Górnika. Od kiedy pojawiłem się w Górniku, bezpośrednio po spadku do I ligi, wiele razy rozmawialiśmy na ten temat, szukaliśmy rozwiązania, by naprawić kondycję Górnika. Miasto przyjęło plan restrukturyzacji spółki, czyli tak naprawdę klubu. Doszło do niej właśnie dzięki podwyższeniu kapitału. Teraz, w ogniu kampanii wyborczej, tak naprawdę na podstawie niedomówień, z dozwolonej na rynku operacji finansowej ktoś stara się zrobić sensację. A żadnej sensacji nie ma! Ludzka pamięć jest zawodna, a przypomnę, że po spadku do I ligi straciliśmy znaczące źródło przychodów z Canal+ i z możliwości gry w ekstraklasie, co jest bardzo istotną pozycją w budżecie wielu klubów. I chwała miastu za decyzję i podwyższenie kapitału. Nas to uratowało i co ważne, od tego czasu pokazujemy, że nie marnujemy tych pieniędzy. Licencję dostajemy w pierwszym terminie i bez żadnych warunków, co jest najlepszym dowodem na poprawę sytuacji finansowej i zarządzania klubem. Mało tego, dostaliśmy też licencję na europejskie puchary. Chciałbym naprawdę wszystkich uspokoić: nic złego w Górniku się nie dzieje. Wręcz przeciwnie – kibice mogą być zadowoleni z faktu, że miasto wsparło klub, a nie zostawiło go z problemami. Gdyby tych pieniędzy nie było, sytuacja byłaby bardzo, bardzo ciężka.
Były prezes Górnika Łukasz Mazur porównał tę sytuację na naszych łamach do “chwilówek” branych przez Ruch Chorzów.
– Absolutnie nie. „Chwilówki” i podniesienie kapitału z gwarancją właściciela, czyli w naszym wypadku miasta, nie mają ze sobą nic wspólnego.
Czy, gdyby Górnik w tym sezonie spadł – a patrząc na tabelę trzeba to rozważać – mógłby znów potrzebować takiego dofinansowania i znów musiałby prosić o podobne pieniądze z miejskiej kasy?
– Nie sądzę, byśmy byli w takim miejscu jak Górnik, który spadł w 2016 roku z ekstraklasy. Gra wygląda o wiele lepiej, jesteśmy perspektywicznym zespołem, progres w grze widać i mam przekonanie, że nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa. Jesteśmy spokojni, jak pokazaliśmy w ostatnich tygodniach, nie wykonujemy żadnych nerwowych ruchów. Wręcz przeciwnie, było wsparcie dla trenera i piłkarzy. Chyba każdy znający naszą ligę przyzna, że w kilku klubach szkoleniowcy takiego komfortu nie mieli. Natomiast biorąc pod uwagę zarządzanie klubem, oczywiście trzeba rozważać każdy scenariusz, także pesymistyczny. Zapewniam jednak, że choćby zapisami w kontraktach jesteśmy przygotowani na to, że koszt utrzymania zespołu w niższej lidze byłby odpowiednio niższy. W Górniku płace to istotna część budżetu, ale nie ma zachwiania proporcji, jak wielokrotnie bywało w wielu klubach, gdzie na wynagrodzenia wydawało się więcej, niż klub był w stanie zarobić.
Pytanie brzmi jednak, czy wtedy, po kolejnym odcięciu od źródełka pieniędzy za transmisje nie byłoby sytuacji, kiedy znów miasto musiałoby głęboko sięgnąć do kieszeni?
– Trudno przewidzieć, czy Górnik nie potrzebowałby takiej pomocy. Natomiast śmiało można powiedzieć, że na pewno nie tak dużej. W tym momencie koszty utrzymania drużyny są niższe niż dwa lata temu, kiedy klub spadał z ekstraklasy.
O ile niższe?
– Znacznie niższe.
Zarzuca się miastu, że te pieniądze, które łoży na Górnika, mogłyby pójść na drogi, żłobki, przedszkola, wiele innych kwestii.
– Nie jest prawdą, że pieniądze z miasta nie są przeznaczane na inne cele. Górnik jest jedną ze spółek, w których większościowym akcjonariuszem jest gmina, jest też jednym z podmiotów, o które miasto się troszczy. Ale nie jedynym. Z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć – bo widziałem w czasie posiedzenia Rady Miasta, na co przeznaczone są pieniądze – że Górnik nie jest w kwestii finansowania na pierwszym miejscu. Nie można miastu zarzucić, że pomaga klubowi piłkarskiemu zaniedbując inne sprawy, bo to jest opinia nieprawdziwa i krzywdząca. Owszem, kwota, jaką wsparło nas miasto jest duża, ale te pieniądze w żaden sposób nie zostały zmarnowane. Górnik jest jednym z największych dóbr Zabrza, ważnym elementem promocji miasta. I bardzo ważne jest to, by marka promująca miasto była stabilna, przewidywalna, żeby nie kojarzyły się z nią nieczytelne sytuacje. A mam wrażenie, że wypowiedzi, jakie się ostatnio pojawiły, są pokłosiem trwającej kampanii wyborczej, wsparcie Górnika jest przedstawione negatywnie. Proszę sobie wyobrazić, co by było, gdyby w trudnym momencie, mając nowoczesny stadion i tak utytułowany klub, miasto nie zatroszczyło się o Górnika, nie wsparło go, co mogłoby się zakończyć sportowym upadkiem? Jestem przekonany, że głosów niezadowolenia byłoby wtedy znacznie więcej.
A nie uważa pan, że kluby dotowane w tak wielkim stopniu z miejskiej kasy, czy – jak powiedzą niektórzy – z pieniędzy podatników, to patologia?
– Absolutnie nie jest to patologia. Musimy pamiętać, że mówimy o najpopularniejszej dyscyplinie sportu w kraju. Skoro najbardziej popularnej, to i takiej, która ma najwięcej kibiców identyfikujących się z klubami, często nie tylko z miasta, z którego jest klub, ale też z jego okolic, innych części Polski, w wypadku takich klubów jak Górnik także z zagranicy. Polska, a nawet cały region Europy Środkowo-Wschodniej nie są w sytuacji gospodarczej podobnej do krajów Europy Zachodniej. Nie mamy w kraju aż tylu prywatnych przedsiębiorców, których byłoby stać na to, żeby odpowiedzialnie przejąć klub i go prowadzić. A w części też utrzymywać, bo nie jest tajemnicą, że w pewnych wypadkach właściciele klubów – czy jest to gmina, czy właściciel prywatny – dokładają do interesu, tak jak dokłada się do biznesu, który się prowadzi. Odbywa się to po to, żeby móc osiągnąć konkretne cele, choćby transferowe. Kupujemy zawodnika za kwotę X, żeby później sprzedać go za kwotę kilka razy wyższą. W Polsce faktycznie często funkcjonuje taki model klubu piłkarskiego, w którym większościowym, czy nawet 100-procentowym akcjonariuszem jest gmina. Proszę zauważyć, że niezależnie do tego, czy właścicielem jest gmina, czy podmiot prywatny, najczęściej mówimy o przeznaczeniu na klub kwot z budżetu, które są zapisane w wydatkach marketingowych i promocyjnych. Klub piłkarski jest idealnym miejscem na reklamowanie się, co potwierdzają badania prowadzone przez niezależne organizacje.
Pytanie, jak dużym kosztem.
– Przeprowadzone badania wskazują, że zwrot ekwiwalentu reklamowego jest często bardzo wysoki. Jest wielokrotnością zainwestowanych pieniędzy i często przekracza efekty, które przyniosłaby reklama medialna. Każdy klub ma w nazwie miasto, z którego pochodzi, zawsze mówiąc o Górniku, mówi się o Zabrzu. Legia? Wiadomo, Warszawa. Natychmiast pojawia się konotacja “to miasto ma poważny, liczący się klub sportowy”. Jest wiele podmiotów, które to zachęci, by pojawić się w mieście i w nim zainwestować. Dlatego nie dziwi mnie, że miasta chcą dbać o kluby. Chcą, by były ich dobrze zarządzaną, transparentną, dbającą o miejscową młodzież wizytówką. Tak dzieje się w Zabrzu.
Rozmawiał SZYMON PODSTUFKA
fot. NewsPix.pl