Reklama

Nie chcemy sytuacji, w której jeden menadżer będzie w stanie rozwalić drużynę

Bartosz Burzyński

Autor:Bartosz Burzyński

19 października 2018, 12:11 • 9 min czytania 7 komentarzy

Czy był zaskoczony dymisją Dariusza Dudka? Czy żona zadecydowała za Tomasza Kaczmarka? Dlaczego zdecydował się na Valdasa Ivanauskasa? Jakie atuty posiada litewski szkoleniowiec? Którzy z piłkarzy jego zdaniem nie potrafią wykrzesać maksimum? Dlaczego Mello nie dostał jeszcze prawdziwej szansy? Czy w Gdańsku piłkarze zabalowali, a trener szarpał się z dyrektorem sportowym? Kto próbował im zaszkodzić w zakontraktowaniu nowego trenera? Czy ewentualny spadek będzie dla Zagłębie Sosnowiec dramatem? O tym wszystkim w szczerej rozmowie z Marcinem Jaroszewskim, prezesem Zagłębia Sosnowiec.

Nie chcemy sytuacji, w której jeden menadżer będzie w stanie rozwalić drużynę

Był pan zaskoczony dymisją Dariusza Dudka?

Może nie do końca. Natomiast wszystko rozegrało się dość szybko, bo w niedzielę rano (07.10.2018 – przyp.red.) normalnie rozmawialiśmy. Później widzieliśmy się jeszcze wieczorem w klubie i umówiliśmy się na poniedziałek rano. Faktycznie do tej rozmowy doszło, ale została ona przerwana, ponieważ trener powiedział, że musi zrobić trening. Wrócił do mnie po około 40 minutach i powiedział, że to już nie ma sensu i chce rozwiązać kontrakt. Stwierdziliśmy obaj, żeby dać sobie jeszcze chwilę czasu na rozmowy, ale na koniec dnia decyzja była taka, że trener odchodzi. Nie namawialiśmy już później Dariusza, by został w klubie. W naszej sytuacji potrzeba mocnej wiary i siły do pracy. Takiego błysku i ognia, żeby zarazić chłopaków pozytywną energią. Myślę, że w nas wszystkich tego już nie było.

Dlaczego Tomasz Kaczmarek nie jest trenerem Zagłębia Sosnowiec?

Wydaje mi się, że Tomasz Kaczmarek po wizycie u nas i rozmowie ze mną doszedł do wniosku, że nie podoła zadaniu. Co prawda od jego menadżera mieliśmy informację, że wyraził zgodę, ale pozostała jeszcze kwestia rozmowy z żoną. Trener zadzwonił do mnie popołudniu, że był bliski podpisania kontraktu, ale jednak się nie zdecydował. Twierdził, że na decyzję nie miała wpływu żona. Później już nie dociekałem jaki jest powód, bo nie wypadało mi naciskać.

Reklama

Dlaczego postawiliście na Valdasa Ivanauskasa?

Cały czas mieliśmy kontakt z trenerem. A dlaczego postawiliśmy na niego? Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że do pewnego momentu promowaliśmy początkujących szkoleniowców i młodych zawodników. Natomiast realia ekstraklasy okazały się dla nas jednak bardzo surowe. Awans sprawił nam wiele radości, ale też trochę nas uśpił, jeśli chodzi o przygotowanie mentalne. I nie myślę tylko o piłkarzach, ale także o sztabie i generalnie całym klubie.

xxxxxxx

Zderzenie z ekstraklasą pokazało nam, że już nie ma miejsca na błędy, promocję zawodników, czy czekanie na punkty. Wszystko dzieje się tu i teraz, a na dodatek nikt nie ma nad nami litości. Chodzi mi o przeciwników, otoczenie i media, które krytycznie, ale również realnie podchodziły do sprawy. Piłkarze wszędzie słyszeli, że nie dają rady, dlatego to pękło. Właśnie z tego powodu był nam potrzebny ktoś, kto miał bogatą karierę piłkarską w Europie. Jeśli Valdas długo był podstawowym zawodnikiem u Felixa Magatha, oznacza to, że musiał mieć charakter jako zawodnik.

Może być tak, że ten charakter jednak zaszkodzi. Trener ma opinię ekscentryka.

Reklama

Przede wszystkim wiemy, jak trener pracuje od strony merytorycznej i piłkarskiej. Mamy w drużynie wielu obcokrajowców, a co za tym idzie różne charaktery, dlatego sztuką jest stworzyć zespół. My nadal uważamy, że pojedynczo nasi piłkarze dają radę, ale nie potrafią stworzyć dobrej drużyny. Nasz nowy trener pracował w różnych miejscach na świecie i radził sobie z wieloma problemami, dlatego wierzymy, że jest w stanie poradzić sobie z naszą wieżą Babel. Tym bardziej że włada wieloma językami, dzięki którym będzie mógł bezpośrednio porozumieć się z piłkarzami. Natomiast po polsku wszystko rozumie, a jak się skupi potrafi również coś powiedzieć… Poza tym Robertas Poskus (asystent trenera – przy.red.) dobrze mówi w naszym ojczystym języku.

Na konferencji prasowej trener powiedział, że do końca roku będzie mówił w naszym języku.

Dokładnie. Rozumie wszystko po polsku, a jeśli się skoncentruje, potrafi powiedzieć kilka zdań. Powiedział na konferencji również, że problemem nie tylko jest mentalność, ale na razie nie chce o tym mówić. Dodał jednak, że widzi w tej drużynie potencjał, żeby się utrzymać.

Bez transferów o utrzymanie może być trudno. Będziecie aktywni zimą na rynku?

Wszystko będzie zależało od decyzji trenera i pionu sportowego. Podejrzewam jednak, że bez wzmocnień na trzech albo czterech pozycjach raczej się nie obejdzie. Choć trener może mieć inne zdanie w tym temacie. Pamiętajmy również, że do przerwy zimowej pozostało wiele spotkań do rozegrania. W I lidze na pięć albo sześć kolejek przed końcem nie przypuszczaliśmy, że awansujemy. Wydawało się, że niektórzy chłopcy są już straceni, a tutaj nagle potrafili stworzyć świetny kolektyw i przebojem weszliśmy do ekstraklasy.

Przydaliby się wam nowi obrońcy.

Myślę, że problem nie leży tylko w kwestii obrońców. Nasi defensorzy w innych drużynach dobrze bronili. Moim zdaniem problemem jest ustawienie i gra w defensywie całego zespołu. Sami się zastanawiamy dlaczego nie rozwijają się Milewski, Rzonca… Czemu wielu zawodników nie jest w stanie pokazać pełni możliwości. Nie twierdzimy, że wina jest tylko po ich stronie, ale mowa o zawodowcach, więc jeśli czegoś im brakuje, to sami powinni mieć tego świadomość.

A nie mają?

Od pewnego momentu piłkarze nie robią postępów, dlatego głęboko sięgnęliśmy do swojego sumienia. To dotyczy również Patryka Mularczyka, który poszedł do Bełchatowa na wypożyczenie i strzela tam bramki. Jasne, mowa tylko o II lidze, ale trzeba powiedzieć sobie otwarcie, że proces promocji rozwoju sportowego jest w tym momencie u nas zatrzymany. To nie świadczy jednak o tym, że nie wyciągamy wniosków i nie dostrzegamy błędów. Oczywiście wina jest po naszej stronie, dlatego na dzisiaj podjęliśmy takie decyzje.

Słyszał pan wypowiedź Tomasza Nowaka po meczu z Lechią Gdańsk?

Nie.

Cytuję Tomasza Nowaka (KLIK)

Oczywiście podpisuje się pod słowami Tomka. Nie możemy zrzucać winy na to, że nie mamy szczęścia. Tak naprawdę wszystkie bramki z VAR-u były słuszne. Ten system jest sprawiedliwy do bólu. Może jedyny raz, gdy VAR nas pokarał, to chyba było w Zabrzu, gdy był karny na Sanogo. Wówczas mogliśmy zamknąć wynik. Innym razem VAR nam oddał bramkę na Arce. Jasne, w Gdyni twierdzili, że niesłusznie… Jeżeli jednak będziemy koncertować się na takich rzeczach, zabrniemy w ślepy zaułek. Naprawdę nie robimy sobie żadnych wymówek.

Wierzy pan nadal w tych chłopaków?

Na prawej obronie mamy faceta, który rozegrał 50 spotkań na poziomie I oraz II Bundesligi. Gdyby zagrał raz albo dwa, moglibyśmy mówić o przypadku. W środku mamy zawodników z przeszłością w reprezentacji Polski i to nie są piłkarze, którzy mają 35 albo 37 lat. Jak ma się dziś w sporcie 31 albo 32 lata, to można jeszcze pograć dwa-trzy lata na solidnym poziomie. Rzecz jasna, jeśli odpowiednio się człowiek prowadzi i trenuje.

Mamy również Milewskiego, który był kapitanem w reprezentacji młodzieżowej. Jest Szymek Pawłowski, Tomek Nowak, Żarko Udovicić, Vamara Sanogo czy Konrad Wrzesiński, który jest pożądany przez niektóre kluby ekstraklasy. W młodzieżówce wszystkie mecze w Słowenii gra Dejan Vokić, który nie dostał jeszcze szansy. Tak naprawdę szansy nie dostał również Mello, który jest zawodnikiem środka pola, a próbowany był na lewej stronie. Taka roszada miała się nijak do tego, jak on potrafi grać na swojej nominalnej pozycji. Na miłość boską, to nie są ludzie, którzy są do spadku.

Wydaje się, że Vokić teraz może wskoczyć za Nowaka do składu.

Mam swoje zdanie na ten temat, ale nie chcę się wypowiadać, bo później będzie, że trener sugerował się moją opinią. Zdecyduje szkoleniowiec, który się tym zajmuje. Moim zadaniem jest zdobywanie pieniędzy i dbanie o porządek organizacyjny.

W ostatnim czasie nie mieliście najlepszej passy także poza boiskiem.

Jak jest źle, tworzy się rada puchaczy wokół klubu. Zaczyna się gra różnych wpływów i interesów. Przecież nie jest tajemnicą, że zamieszanie z trenerami wywołane było przez – moim zdaniem – część środowisk związanych z agencjami menadżerskimi. One nawet w naszym imieniu – o czym dowiedzieliśmy już później – oferowały pracę trenerom. Albo twierdziły, że potrafią zablokować danemu szkoleniowcowi pracę w naszym klubie. Dla mnie takie sytuacje są absurdalne, bo wiadomo, że później w interesie takich osób jest to, by „ich trener” wprowadzał zawodników z ich stajni. Włączone są w to również media, na które się wpływa. Przykładowo pan promuje daną osobę, a w zamian dostaje informacje od menadżera.

Następnie zaczyna się dziwna gra, bo w Internecie była nagonka na niektóre osoby z klubu, które blokują pewne rzeczy, żeby nie monopolizować rynku. My nie chcemy sytuacji, w której jeden menadżer będzie w stanie rozwalić nam drużynę. Dywersyfikujemy informacje, żeby nie było tego zbyt dużo. Mam jednak czasami wrażenie, że ktoś specjalnie daje przecieki, by wywołać chaos. Ludzie mniej świadomi podchwytują to i rośnie fala hejtu. Szczerze mówiąc nie miałem pojęcia, że działa się na tak brutalnych i bezwzględnych zasadach. Myślę jednak, że jesteśmy w stanie od wewnątrz obronić się przed tym. Sam nie mam z tym problemu, bo posiadam grubą skórę, ale są osoby w klubie, czyli młodzi piłkarze i niektórzy kibice, którzy zadają sobie pytanie: „Czy jest sens?”. Po prostu nie rozumieją tego mechanizmu.

Mówi pan o konkretnych przykładach?

Wypuszczanych jest kilka fałszywych informacji i wtedy ten hejt zaczyna żyć własnym życiem. Dobrym przykładem są „nowiny”, w których podawano, że doszło do rękoczynów między trenerem a dyrektorem sportowym w Gdańsku. Albo że drużyna piła w Gdańsku. Byłem na miejscu i na miłość boską takie rzeczy się nie działy. Jak byliśmy w Głogowie i takie sytuacje faktycznie miały miejsce, powiedzieliśmy o tym. Dochodzimy do jakiegoś absurdu… Nawet ciężko się do tego odnieść, bo to nie ma sensu. Gdybyśmy mieli zatrzymywać się przy każdym kundlu, który szczeka, to byśmy nigdzie nie doszli.

Zweryfikujmy więc kwestię trenerów. Był temat Grzegorza Nicińskiego i Marka Zuba?

Z Grzegorzem Nicińskim był głębszy rekonesans i to jest prawda. Trener był jednak lojalny wobec pracodawcy i temat się urwał. Nie było natomiast tematu trenerów Marka Zuba, Roberta Podolińskiego, Dariusza Wdowczyka, Leszka Ojrzyńskiego i Macieja Bartoszka. Nikt z klubu nie dzwonił do nich w sprawie pracy. Jeśli jednak dostali taki telefon, to ktoś kłamał, że jest od nas.

Ewentualny spadek będzie dla was dramatem?

Zagłębie Sosnowiec jest klubem, który ma 110 lat. Różnie historycy do tego podchodzą, ale tradycje piłki nożnej w Sosnowcu trwają grubo ponad sto lat. Wydawało się, że na początku lat 90. nasz klub zniknie z piłkarskiej mapy Polski. Nawet ktoś ogłosił likwidację Zagłębia, ale siłą woli wspaniałych kibiców – którzy liczbą kilku tysięcy jeździli na rozgrywki V albo IV ligi – udowodniliśmy, że ten klub jest nieśmiertelny.

Wiele klubów mogłoby nie przeżyć spadku do niższej ligi. My jednak jesteśmy po takich doświadczeniach, że znamy swoją siłę. Czy to w ekstraklasie, czy I lidzie, a nawet – odpukać – w niższej lidze, Zagłębie będzie istniało zawsze. Ten klub poradzi sobie w każdej sytuacji, bo kocha go wiele osób. Nie mówmy jednak o tym, bo rzeczywistość jest taka, że w ostatnich pięciu latach mocno się rozwinęliśmy. Zrobiliśmy dwa awanse i półfinał Pucharu Polski. Dokonaliśmy dwóch największych transferów, jeśli chodzi o kwoty, w historii klubu. Nie robiliśmy tego po to, by się teraz poddawać. Także bądźcie o nas spokojni.

Rozmawiał: Bartosz Burzyński 

Fot. NewsPix

Najnowsze

Komentarze

7 komentarzy

Loading...