Lada moment pierwszoligowcy dojadą do półmetku rozgrywek. W tabeli właściwie po staremu, bo jedynie Raków Częstochowa trochę odskoczył reszcie stawki, a kilka innych klubów w czubie dzieli mała różnica punktowa. Na dole również zapowiada się walka do samego końca o utrzymanie. Poza tym jest jeszcze jeden element wspólny z poprzednim sezonem… Otóż GKS Tychy pomimo przebąkiwania o awansie znowu zalicza katastrofalną jesień.
Pewnie wiele osób już zapomniało, ale w poprzednim sezonie GKS Tychy jesienią był jedną z najgorszych drużyn w lidze. Władze klubu były tym faktem bardzo zdenerwowane, dlatego zdecydowały się na zmianę trenera. W sumie nic dziwnego, bo przed startem rozgrywek tyscy “krawaciarze” zapowiadali walkę o awans, a w połowie października GKS miał tylko punkcik przewagi nad strefą spadkową. Jurija Szatałowa zastąpił Ryszard Tarasiewicz, który szybko miał odmienić trend punktowy. A jak się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy. Tyszanie pierwszą rundę zakończyli z 20 punktami na 14. miejscu. W tamtym momencie spadek był bardzo realny.
Brawa jednak dla zarządu GKS-u Tychy, że postanowił dać czas trenerowi. A wcale nie musiał, bo z boku sytuacja drużyny nie wyglądała najlepiej. Ba, wydawało się nawet, że jest gorzej niż za Szatałowa, o czym na początku sierpnia opowiedział nam Maciej Grygierczyk z Katowickiego Sportu: – Trener Tarasiewicz odkąd przybył do Tychów mówił, że kluczem do sukcesu jest odpowiednie przygotowanie fizyczne. Zachodziłem trochę w głowę nad tym, bo wydawało mi się, że za trenera Szatałowa jednym z niewielu atutów było właśnie przygotowanie fizyczne. Gdyby spojrzeć na mecze z jesieni, to oni w wielu spotkaniach potrafili w końcówkach wyciągnąć korzystny wynik. Nawet napisałem tekst, że atut stał się wadą. Chodzi o to, że to za co chwaliliśmy Szatałowa, stało się nagle wymówką Tarasiewicza.
– Głupio się teraz przyznać, ale oceniałem nowego trenera negatywnie. Po rundzie jesiennej umówiliśmy się jednak na rozmowę i trener powiedział mi, że przygotowanie fizyczne nie jest kwestią strzelania bramek w końcówce, a grania równo przez 90 minut. Miał rację, bo wówczas tyszanie często nie dojeżdżali na pierwszą połowę… Natomiast zimą udało się przygotować dobrze fizycznie, a także czas działał na korzyść niektórych zawodników. Tacy piłkarze jak Biernat, Bogusławski, Abramowicz i Zapolnik potrzebowali trochę czasu, by odpalić z formą. Oczywiście dobre transfery w zimowym okienku transferowym również nie są tutaj bez znaczenia, bo przyszedł Konrad Jałocha i nawet Keon Daniel sprawdza się, a przecież wszyscy ten ruch krytykowali – zakończył swoją wypowiedź Grygierczyk.
Oczywiście później przyszła wiosna i okazało się, że były trener Miedzi Legnica faktycznie miał rację. Trójkolorowi w 15 meczach rundy wiosennej przegrali tylko dwa spotkania, tyle samo zremisowali, a wygrali aż 11 razy! Kosmiczne liczby, jeśli chodzi o realia pierwszoligowe. Mało brakowało a drużyna z Tychów wywalczyłaby awans. Do szczęścia zabrakło jednak trzech punktów, ale dla kibiców, piłkarzy, trenera i działaczy było jasne, iż trzeba utrzymać obecną drużynę, by za rok od początku ruszyć po awans. I faktycznie udało się zachować szkoleniowca i najważniejszych zawodników, ale rzeczywistość i tak okazała się brutalna.
W Tychach pewnie mają déjà vu, bo przecież rok temu, gdy zwolniony został Szatałow, było niemal identycznie. Nie zapowiada się, by nagle miała zajść poprawa, bo GKS nie wygrał spotkania od rozpoczęcia roku szkolnego. Zaraz stuknie dwa miesiące bez wygranej.
Jakie są tego przyczyny? Naprawdę w logiczny sposób trudno odpowiedzieć na to pytanie. Drużyna jest niemal identyczna jak na wiosnę poprzedniego sezonu. Nawet powinna być lepsza, ponieważ do zespołu dołączyli Sebastian Steblecki i Marcin Kowalczyk. Choć może tutaj jest przyczyna, bo żaden z nich nie okazał się solidnym wzmocnieniem… Jasne, GKS miał kilka spotkań, w których najzwyczajniej w świecie miał pecha. W meczu z Sandecją tyszanie nie zdobyli nawet jednego punktu, a spokojnie mogli wygrać. Często podopiecznym Tarasiewicza brakuje wykończenia i pełnego skupienia przez cały mecz. Gra więc nie jest aż tak słaba, jak na jesień poprzedniego sezonu, ale do formy z wiosny również jest daleko.
Karty się odwróciły. Teraz Tarasiewicz jest na miejscu Szatałowa z poprzedniego sezonu. Wydaje się, że zarząd zaczyna tracić cierpliwość, bo przed spotkaniem z Wigrami (13.10.2018 – 2:2) zwołał spotkanie z piłkarzami i trenerem. Zapewne nie rozmawiano tam o pogodzie i zimowym zgrupowaniu, bo zawodnicy dostali kary finansowe. Z całą pewnością, jeśli drużyna nie zmieni trendu punktowego, oberwie także szkoleniowiec.
Fot. Jakub Gruca/400mm.pl