Nie urodziliśmy się wczoraj, zdajemy sobie sprawę, z jaką ligą mamy do czynienia. Wiemy, że Ekstraklasa to irracjonalne rozgrywki, w których wszyscy ze wszystkimi wygrywają i wszyscy ze wszystkimi przegrywają. Dlatego ani trochę nie dziwi nas, że płonący fotel lidera zbiera swoje żniwo. Że kto na nim nie usiądzie, ten za moment robi wszystko, by ustąpić miejsca rywalowi. Czy tak samo będzie z Jagiellonią, która wskoczyła na niego w ostatniej kolejce?
Spójrzmy najpierw, jak wyglądał sytuacja z jej poprzednikami. Liderem po trzeciej kolejce – po, powiedzmy, sensownym dystansie do oceny – był Piast, z kompletem punktów. Jak radził sobie później? Oczywiście z tego fotela spadł. Poległ z Legią, poległ z Jagiellonią. Generalnie wstydu nie przyniósł, tym bardziej że dzięki dobrym wynikom znajduje się obecnie na drugim miejscu, ale fakt jest faktem – pozycji lidera nie był w stanie utrzymać.
Podobnie jak Lech, który zastąpił go kolejkę później. Dość powiedzieć, że poznaniacy po triumfie w czwartej serii gier na kolejne zwycięstwo czekali sześć kolejek. Przełamali się dopiero wczoraj, z wyjątkowo daremną tego dnia Miedzią. Rzecz jasna z fotela lidera spadli, nim się na nim rozgościli. W szóstej kolejce prowadzenie przejęła Lechia. Do tamtego momentu chwalona – solidna w defensywie, skuteczna z przodu. Swoją dyspozycję potwierdziła jeszcze z Koroną, a potem przyszła pora na brutalną weryfikację. 2:5 z Wisłą Kraków. 2:5 będące blamażem, 2:5 obnażające wszystkie braki – na czele z tymi w formacji defensywnej – ówczesnego lidera.
Jagiellonia wyraźnym faworytem bukmacherów. Kurs na jej zwycięstwo w LV Bet to 1,91
Po ośmiu kolejkach na prowadzenie wskoczyła Wisła Kraków. Drużyna Macieja Stolarczyka – chwalona z każdej strony, przede wszystkim za swój styl, związany z bardzo efektowną grą. I właśnie do ósmej kolejki – z wyjątkiem słabego meczu ze Śląskiem, który i tak udało się wygrać – Wisła grała tak, że nie była w stanie zatrzymać jej żadna tama. Paradoksalnie, dobre wyniki okazały się jej problemem. Wiadomo, wiązały się ze zluzowaniem rozbitej Lechii i wskoczeniem na płonący fotel lidera. Fotel, z którego szybciutko zrzuciła ją Jagiellonią, co było pokłosiem porażki Białej Gwiazdy z dołującą Pogonią Szczecin. Zresztą, w trwającej kolejce seria została podtrzymana – domowa porażka Wisły z Koroną Kielce mówi sama za siebie.
No i na fotel lidera wskoczyła “Jaga”, która tydzień temu pokonała Górnika Zabrze. Generalnie na początku sezonu chwaliliśmy Piasta, chwaliliśmy Lecha, chwaliliśmy Lechię, rozpływaliśmy się nad Wisłą, tymczasem drużyna Ireneusza Mamrota – trochę po cichu – zalicza kolejny, już trzeci z rzędu solidny sezon. Jest liderem, ma sześć zwycięstw na koncie, a przecież białostoczanie znajdowali się w grupie podwyższonego ryzyka, która latem dzielnie walczyła w europejskich pucharach i którą mógł dopaść pocałunek śmierci.
Wiadomo, pozycja lidera w Ekstraklasie rządzi się swoimi prawami, ale wydaje nam się, że “Jaga” może utrzymać się na niej chociaż ciut dłużej. Widać, że jest w gazie. Prym wiedzie Novikovas (3 gole, 2 asysty, 2 kluczowe podania w tym sezonie), ostatnio skuteczni zrobili się napastnicy (dublet Sheridana z Cracovią, gol Świderskiego z Lechią Dzierżoniów, trafienie Bezjaka z Górnikiem). Wszystko to uzupełnione najlepszą obroną w lidze (tylko 8 straconych bramek). Jakkolwiek spojrzeć, jest z czego rzeźbić. Jest na czym się opierać.
Byle tylko Jagiellonii nie zdeprymowało prowadzenie w tabeli. Pierwszy sprawdzian już dzisiaj, rywalem Śląsk. Drużyna zawodząca (13. miejsce, 9 punktów), która jednak przełamała się przed tygodniem. I to przełamała niespodziewanie, bo rozbijając obecnego wicelidera, Piasta Gliwice, aż 4:1. Tadeuszowi Pawłowskiemu – którego posada nie jest zbyt pewna – spadł kamień z serca, co przyznawał na antenie WeszłoFM. – To był dla nas bardzo ważny mecz. Uważam, że po tym zwycięstwie nadal jesteśmy w grze o pierwszą ósemkę. To jest realne. Co więcej – uważam, że dzięki tej wygranej będzie mniej nerwowości, będziemy mogli spokojniej przygotowywać się do kolejnych meczów. No właśnie, Śląsk będzie mniej nerwowy, co dziwić nie może. W końcu jeżeli wcześniej nie wygrywasz siedmiu meczów z rzędu, trudno żeby w drużynę nie wkradł się niepokój.
Śląsk sprawi niespodziankę w Białymstoku? LV Bet za taki scenariusz płaci po kursie 4,05
Drugie zwycięstwo z rzędu Śląska byłoby już obraniem dobrej drogi, przy okazji środkiem uspokajającym dla Tadeusza Pawłowskiego, który – przynajmniej na jakiś czas – raczej nie musiałby martwić się o posadę. Zadanie wydaje się jednak wymagające, bo wrocławian czeka mecz na boisku lidera. Wymagające przynajmniej teoretycznie, bo kto wie, czy wspomniana pozycja lidera nie sparaliżuje białostoczan.