Brazylia ma pilniejsze potrzeby niż mundial – fatalny transport, zła służba zdrowia i słabe szkoły

redakcja

Autor:redakcja

11 czerwca 2014, 10:59 • 19 min czytania

Mundial, mundial, wszędzie mundial. Polskie gazety zwariowały na punkcie mistrzostw świata, chociaż i na krajowym podwórku dzieje się wiele (Skorża nie poprowadzi Zawiszy, Pacheta opuszcza Koronę, Widzew może nie otrzymać licencji na pierwszą ligę). Przed turniejem w Brazylii znów do głosu dochodzi Jerzy Dudek, z wujkiem Miroslava Klose rozmawia Super Express, w Przeglądzie Sportowym naprawdę ciekawy wywiad z Cesare Prandellim, a Dariusz Wołowski wychodzi na ulicę z tabliczką „Jestem dziennikarzem z zagranicy. Chcę wiedzieć, co Brazylijczycy NAPRAWDĘ sądzą o mundialu”… Zapraszamy na środową prasówkę.
FAKT

Brazylia ma pilniejsze potrzeby niż mundial – fatalny transport, zła służba zdrowia i słabe szkoły
Reklama

To nie wojna, to mundial – informuje nas na wstępie Fakt. Czyli czas na korespondencję z Brazylii.

Image and video hosting by TinyPic

Reklama

Nie podobają mi się te wszystkie protesty. Jak Brazylia wygląda w tym momencie na świecie? Powinni sobie dać spokój na czas mundialu – uważa Reginaldo, 70-letni taksówkarz, z którym spędzamy dwie godziny w gigantycznym korku z lotniska Guarulhos do centrum Sao Paulo. Reginaldo jest w mniejszości. A korek wynikiem frustracji dużej grupy Brazylijczyków. Na dzień przed startem MŚ FIFA nie jest tu mile widziana. „FIFA, go home” – to najłagodniejsze hasło, jakie uderza w światową federację piłkarską. فatwo wyobrazić sobie, co dzieje się w 11-milionowej metropolii, kiedy nie działa metro. Moloch zamienia się w miejsce nie do życia, czy jakiegokolwiek funkcjonowania. Wszystko stoi. Samochodowy wąż rośnie w zastraszającym tempie. W poniedziałek osiągnął długość blisko 500 km. Czujemy się trochę jak w więzieniu, które zresztą mijamy na naszej trasie, bo podróży nie da się przyspieszyć w żaden sposób. Mimo poranka na zewnątrz blisko 30 stopni. Trzeba zaakceptować tempo tego samochodowego ślimaka. Jego ofiarą stał się między innymi prezes PZPN Zbigniew Boniek (58 l.), który przyjechał na mecz otwarcia, a przede wszystkim odbywający się w São Paulo kongres FIFA. – Czegoś takiego jeszcze nie widziałem. Z lotniska jechaliśmy około trzech godzin. Miasto dżungla. Zostaję na mecz otwarcia i uciekam do Polski – mówi nam „Zibi”. Jak widać, taki sam los dopada nawet bardziej uprzywilejowanych. W weekend kolega Bońka, szef UEFA Michel Platini (59 l.), jechał z Guarulhos tak samo długo. Na nic zdała się policyjna eskorta.

Co poza tym? Bardzo duża pula biletów trafiła w ręce VIP-ów, stąd też hasło o mistrzostwach tylko dla bogatych. Natomiast Brazylijczyk Ronaldo życzy jak najgorzej Miroslavowi Klose, który ma szansę prześcignąć go w zdobytych bramkach na mundialu.

Image and video hosting by TinyPic

Kawałek dalej mamy rozmowę z Łukaszem Podolskim.

Wielu ekspertów twierdzi, że nowa era w waszej kadrze rozpoczęła się od meczu z Polską na mundialu w 2006 roku.
– Racja, mecz z Polakami był przełomowy. To mógł być moment, który dodał nam energii. Później wszystko się zmieniło, uwierzyliśmy w swoją siłę. Teraz nie musimy patrzeć na to, co ludzie mówią, co pisze się w gazetach. Musimy być tylko dobrze przygotowani mentalnie i skupić się na sobie. To kwestia najważniejsza, a nie to, jaka jest w Brazylii pogoda, czy stadiony są gotowe, albo czy w drużynie są kontuzje.

Jest pan odzwierciedleniem przemian, do jakich doszło w niemieckiej kadrze – połączenia w niej wielu kultur, ale także charakterystycznego stylu gry, opartego głównie na szybkości.
– Taki styl preferuje trener Joachim Loew. W kadrze jest już od ośmiu lat i gramy właśnie tak, jak on to wymyślił. Gdy w 2004 roku wchodziłem do reprezentacji, było zupełnie inaczej. Spotkałem praktycznie samych starych graczy. Dzisiaj reprezentacja opiera się na młodych talentach. Gramy dobrze, ale czegoś nam brakuje…

Czego?
– Na mistrzostwach świata w Niemczech w 2006 roku nie byliśmy jeszcze dojrzałą drużyną, choć z drugiej strony nikt się wtedy nie spodziewał, że zajdziemy tak daleko. Zajęliśmy trzecie miejsce i był to sygnał, że idziemy w dobrym kierunku. W kolejnych latach też bardzo dobrze graliśmy na turniejach. Teraz przyszła pora na następny krok.

O wakacjach Kuby Rzeźniczaka nawet nam się nie chce czytać, więc zerknijmy chociaż na tekst o Marco Paixao.

Około 800-900 tysięcy euro – to minimalna kwota, jaką Śląsk zaakceptuje za sprzedaż swojej gwiazdy Marco Paixao. Wszystko wskazuje na to, że Portugalczyk latem nie zmieni klubu, bo w Europie nikt takich pieniędzy za niego po prostu nie da. Śląsk postawił cenę zaporową i sam rozmawia z Portugalczykiem o przedłużeniu kontraktu, który wygaśnie w czerwcu 2015 roku. Rozmowy są jednak trudne. (…) Zeszłej zimy pieniądze zbliżone do miliona euro podobno mogły dać za supersnajpera tureckie kluby Sivasspor i Trabzonspor. Śląsk nie chciał jednak zająć się tymi ofertami. – Jeśli ktoś chce kupić piłkarza, to oczekuję oferty od kontrahenta na piśmie. Tymczasem propozycja, którą rzekomo odrzuciliśmy, w rzeczywistości była sms-em od agenta o treści 850 tysięcy euro. Wchodzicie? To nie jest oferta, mnie interesują konkrety – komentował wtedy prezes Śląska Paweł Ł»elem.

Coś nam się wydaje, że to będzie jeszcze długa saga tego lata. Paixao pewnie będzie chciał odejść, a Śląsk nigdzie za mniejsze pieniądze go nie puści – materiał na kilka tekstów…

RZECZPOSPOLITA

„Strach przed Hiszpanią” – oto propozycja Michała Kołodziejczyka.

Nikt w Brazylii nie wierzy w słabość mistrza świata, wszyscy wierzą w chytry plan trenera Vicente del Bosque. (…) Wszystkie oczy zwrócone są na Diego Costę. Jeśli ktoś chce tu gwizdać, to właśnie na niego. W Brazylii mówią o nim zdrajca, bo mając do wyboru grę dla kraju, w którym się urodził, i Hiszpanii, wybrał drugą opcję. Costa zresztą z niczym się nie kryje, mówi, że jest Brazylijczykiem, ale przyjechał zdobyć mistrzostwo świata z inną drużyną. Napastnik Atletico Madryt ma za sobą świetny sezon, pierwszy raz od 1996 roku jego klub wygrał rozgrywki krajowe, awansował także do finału Ligi Mistrzów, a Costa strzelił aż 36 goli i to mimo że stracił kilka tygodni na kontuzję. O kontuzjach piłkarza Atletico było ostatnio głośno. Przed finałem Ligi Mistrzów dostał z klubu zwolnienie na wizytę u specjalistki w Belgradzie, która leczyła go specyfikiem zrobionym z końskiego łożyska. Nie pomogło, w finale z Realem wytrzymał na boisku kilka minut, nie było wiadomo, czy zdąży wykurować się przed mundialem. Vicente del Bosque wziął go do kadry, podkreślając, że dla takiego zawodnika może podjąć ryzyko. Opłaciło się, Costa zagrał w towarzyskim spotkaniu z Salwadorem w Waszyngtonie kilka dni temu, wczoraj trenował na pełnych obrotach. Ostatnio o sprawie jego gry dla Hiszpanii znowu zrobiło się głośno. Luiz Felipe Scolari wiele razy podkreślał, że rozmawiał z piłkarzem i przekonywał go, by przyjął powołanie do brazylijskiej kadry. Costa ma trochę inne zdanie na ten temat: – Scolari nigdy nie zadzwonił do mnie z powołaniem. Jedynym trenerem reprezentacji, z którym kiedykolwiek rozmawiałem, był del Bosque. On się o mnie troszczył, zaprosił na obiad i powiedział, że mnie potrzebuje. To, że jestem Brazylijczykiem, nigdy się nie zmieni, ale chcę wygrać mistrzostwo świata dla Hiszpanii. Jeśli nam się to nie uda, moim drugim życzeniem jest wygrana w turnieju Brazylii – powiedział piłkarz.

O „włoskiej instrukcji obsługi męża” pisze natomiast Piotr Kowalczuk. Czyli tekst na temat skromnych oczekiwaniach z Italii.

Tym razem oczekiwania Włochów są skromne – ćwierćfinał. Nadzieje pokładają nie w piłkarzach, ale w geniuszu trenera Cesare Prandellego. Włoskie telewizje w różnych sosach odgrzewają cztery mundialowe sukcesy squadra azzurra. Pokazują mecze przeplatane wywiadami, czarno-białe filmy sprzed wojny, hiszpański tryumf w 1982 roku i berlińską noc sprzed 8 lat. Telewizja RAI nadaje cykl programów poświęconych niezapomnianym drużynom, także polskiej z 1974 roku. Zaproszono mnie do tej audycji jako Polaka i świadka wydarzeń. W czasie programu Włosi dzwonili, esemesowali i żywo komentowali na stronie internetowej RAI grę Deyny, Laty i Tomaszewskiego. Italia pamięta. Turniej jak zwykle usadzi futbolocentryczną Italię przed telewizorem. Z setki najliczniej oglądanych programów w ciągu ostatnich dziesięciu lat na pierwszych 50 miejscach są mecze futbolowe z berlińskim finałem w 2006 r. na czele (blisko 30 mln widzów, a więc połowa populacji). Dlatego pisma i programy telewizyjne dla pań to ostatnio głównie instrukcje obsługi męża lub partnera w krytycznym dla związków czasie mundialu. Kobiecy dodatek do „Corriere della Sera” tłumaczy, że z mężem jak z futbolem: najważniejszy jest timing. I radzi, żeby drobne sprawy załatwiać w czasie meczu, najlepiej stając przed ekranem, ale z poważniejszymi poczekać na wiktorię squadra azzurra.

Oba powyższe teksty naprawdę przyzwoite, godne uwagi. Jest jeszcze jeden – o kłopotach FIFA.

Po ujawnionym przez prasę skandalu z przyznaniem mundialu Katarowi atmosfera wokół federacji i jej szefa Seppa Blattera jest fatalna. Powracają pytania, czy mistrzostwa świata mogą się odbyć latem w kraju, gdzie temperatura będzie stale przekraczała 40 stopni Celsjusza. A także w kraju, gdzie pracę na budowach przypłaciło życiem już kilkuset imigranckich robotników. Jeżeli Komisja Etyki FIFA potwierdzi, że były wiceprezydent tej organizacji Mohamed bin Hammam nakłonił część kolegów z Komitetu Wykonawczego do głosowania za swoją ojczyzną przy użyciu milionów dolarów, droga do ponownego wyboru gospodarza zostanie otwarta. Jeśli nie ze względu na naciski opinii publicznej, to za sprawą sponsorów. Pięciu z sześciu głównych partnerów FIFA (wyłamały się linie lotnicze z Zatoki Perskiej) oświadczyło, że domagają się wyjaśnienia sprawy, ponieważ nie chcą, by ich marki kojarzone były z korupcją. Można się zastanawiać, czy nie przemówił do nich również rachunek ekonomiczny, ponieważ na letni mundial do Kataru z pewnością wybierze się mniej kibiców (potencjalnych klientów) niż w bardziej dostępne miejsce, gdzie w dodatku nie byłoby np. restrykcji w sprzedaży alkoholu. A głosu sponsorów FIFA zlekceważyć nie może, w ciągu czterech lat dostarczają oni do budżetu organizacji 1,5 miliarda dolarów.

Pod kątem przygotowania do mundialu, to Rzeczpospolita wypada naprawdę nieźle.

GAZETA WYBORCZA

Rozprawiania się z FIFA ciąg dalszy. Paweł Wilkowicz nazywa ją toksyczną rodziną futbolu. Dobry tekst.

„FIFA go home! – krzyczy Brazylia przed mundialem. Ale FIFA nigdzie iść nie musi, właśnie wróciła do siebie. Nie byłaby dziś ani tak znienawidzona ani tak bogata, gdyby nie pewien Brazylijczyk. (…) Stadion meczu otwarcia mistrzostw, Itaquerao, jest w biednej wschodniej części Sao Paulo. Grand Hyatt i centrum kongresowe, gdzie osiedli działacze, w bogatej południowo-zachodniej. A w środku Transamerica Expo Center czekają delegatów FIFA same luksusy. Imprezę poprowadzi Fernanda Lima, brazylijska aktorka i modelka, będą koncerty, blichtr i ważni goście. Będą delegaci z 209 krajów, w tym ponad 30 osób, głównie z Afryki, regularnie oskarżanych o korupcję, ostatnio przez Sunday Times, który wyciągnął dokumenty dowodzące katarskiej korupcji w FIFA. Będą też podczas kongresu dyskusje o sprzedajnych delegatach, kupionym mundialu Kataru i – coraz więcej na to dowodów – Rosji, o przyszłorocznych wyborach szefa FIFA, w których do walki o władzę staną Sepp Blatter i Michel Platini, o wymierzonych również w FIFA protestach w Brazylii, o fali niechęci do władców futbolu, która jeszcze nigdy nie wezbrała tak wysoko. W kuluarach będzie się pewnie mówić tylko o tym. Oficjalnie delegaci, poza kilkoma autsajderami, powiedzą tylko to, co wygodne dla nich samych i dla kandydata, któremu sprzyjają przed przyszłorocznymi wyborami. Wszystko, co dziś widzimy: wojna na korupcyjne kwity, te niby-rozliczenia, to tylko zajmowanie pozycji przed wyścigiem po władzę. Władzę w jednej z najpotężniejszych organizacji pozarządowych na świecie.

Image and video hosting by TinyPic

Zostaliśmy zasypani materiałami z Brazylii i wszystkim, co da się napisać o mundialu. Tutaj Dariusz Wołowski relacjonuje swoje rozmowy na mieście.

„Jestem dziennikarzem z zagranicy. Chcę wiedzieć, co Brazylijczycy NAPRAWDĘ sądzą o mundialu” – napisałem po portugalsku na kartce i wyszedłem na skrzyżowanie Rua Augusta z Rua Queiros. Moja dzielnica to Consolacao w Sao Paulo, dla bogatszych Paulistas. I trochę zagonionych. Na początku minęło mnie kilka osób zbyt spóźnionych na nie wiedzieć co, by dłużej wczytywać się, co ktoś namazał sobie na kartce i przywiesił na szyi. Brazylia to ostatnio ojczyzna protestujących. Po jakimś czasie wszedłem do baru na rogu, gdzie dwóch ludzi wyglądających na robotników piło kawę. – Widzisz pan tego gościa, który tam leży? – zapytał mnie starszy, wskazując na drugą stronę Rua Augusta. Na brudnym materacu leżał bezdomny przykryty kocem aż na twarz. W Brazylii jest teraz zima, temperatura w Sao Paulo oscyluje wokół 20 stopni. – Chciałbym, żeby rząd zatroszczył się o niego i jemu podobnych – kontynuował starszy. – Mamy fatalny transport, złą służbę zdrowia, słabe szkoły. Niech się pan zapakuje w autobus i podjedzie do najbliższego szpitala, zobaczysz pan, jak pana obsłużą. Ten kraj ma znacznie pilniejsze potrzeby niż mundial. Na wydawanie setek milionów na stadiony piłkarskie stać Anglię, a nie nas. Dodał, że będzie bojkotował mistrzostwa, nie obejrzy żadnego meczu w telewizji, nawet drużyny Luiza Felipe Scolariego. – Wy tam w Europie wyobrażacie sobie, że my Brazylijczycy jesteśmy zjednoczonym krajem i wszyscy myślimy to samo. Nasz problem polega właśnie na tym, że jesteśmy bardzo różni. Każdy uważa co innego – zakończył.

SPORT

Co ciekawego na okładce Sportu?

Image and video hosting by TinyPic

Sport nie idzie mainstreamowo – w gazecie teksty o mundialu tylko na dwóch stronach, resztę zajmują inne tematy piłkarskie. I na tych innych się skupmy.

– Skorża odmówił Osuchowi
– Telichowski w Bełchatowie
– Pacheta woli trzecią ligę hiszpańską od Korony
– Górnik chce ograniczyć koszty utrzymania zespołu do pół miliona złotych miesięcznie

Mamy też rozmowę z Dariuszem Smagorowiczem, która zapowiada się bardzo emocjonująco. Wystarczy spojrzeć na wstęp: „był jednym z 60 pasażerów, którzy przeżywali awaryjne lądowanie samolotu z zepsutymi hamulcami”. Gwoli ścisłości – na pokładzie łącznie było ich 60, więc przeżył każdy.

Na pokładzie nie było oznak paniki?
– Było cicho jak makiem zasiał, ale widać było, przepraszam za określenie, że wszyscy są posrani. Jednocześnie przechodziliśmy cały czas szkolenie, gdyby zdarzył się wypadek. Stewardesy spokojnie, raz po raz, tłumaczyły, jak zakładać maskę, gdzie są drogi awaryjnego wyjścia, jak w razie czego pomagać sobie nawzajem.

Image and video hosting by TinyPic

Czesław Jakołcewicz, trzykrotny mistrz Polski z Lechem, uważa, że Kolejorz nie ma lidera.

Co potrzeba, żeby w przyszłym sezonie Lech poważnie włączył się do walki o mistrzostwo?
– Priorytetem jest wzmocnienie środka obrony i znalezienie wreszcie charakternego playmakera. W środku pola są nieźli zawodnicy, ale Łukasz Trałka to jest typowy rzemieślnik, który nic nowego nie wymyśli; Karolowi Linettemu musimy dać trochę więcej czasu, żeby wreszcie mówić o piłkarzu z prawdziwego zdarzenia. Najbardziej kreatywny jest Kasper Hamalainen, ale nie jest to żaden przywódca, który potrafiłby pociągnąć zespół w kryzysowych sytuacjach. Swoją drogą takiego w Lechu nie widzę.

Jeśli mówimy o wzmocnieniach w defensywie, niedawno sprowadzono Macieja Wilusza…
– Tylko bym się mocno zastanowił przed nazwaniem tego transferu wzmocnieniem. Owszem, obecnie jest reprezentantem Polski, ale jak kiedyś przyglądałem się uważniej jego grze w kadrze, na kolana mnie nie powalił. Może dobrze prezentuje się w I lidze, ale nie porównujmy tego poziomu do Lecha. Bardziej traktowałbym to jako zabezpieczenie na wypadek, gdyby ze składu wypadł Marcin Kamiński. Martwi mnie jednak to, że coraz częściej mówi się o jego odejściu. Lech powinien zatrzymać go za wszelką cenę.

SUPER EXPRESS

Super Express dziś bardzo nietypowo dobrał rozmówcę pod mundial. Piotr Koźmiński pogadał bowiem… z wujkiem Miroslava Klose. Króciutki wywiad z Bogdanem Jeżem.

Image and video hosting by TinyPic

Bardzo się pan wzruszył, kiedy w piątkowym meczu z Armenią siostrzeniec przeszedł do historii niemieckiej piłki?
– Radość była duża, Miro „wykręcił” przecież kosmiczny wynik. Strzelić 69 goli w reprezentacji to olbrzymia sztuka. Kto by kiedyś pomyślał, że przebije legendarnego Müllera? Owszem, Mirek wyróżniał się już w wieku 8-9 lat, ale na tle rówieśników. Ojciec mówił wtedy twardo: najpierw szkoła, żeby mieć zawód, a dopiero potem piłka. Gdyby nie to, odpaliłby wcześniej, grałby w reprezentacji juniorów itd. Pamiętam jego debiut w Kaiserslautern. Grał w amatorach, ale Otto Rehhagel poznał się na jego talencie i wpuścił go na 25 minut do gry w Bundeslidze. Pan sobie wyobraża, jaki to wielki przeskok? Z amatorów do Bundesligi? No a potem już poszło. Debiut w kadrze i gol, drugi mecz i drugi golÂ….

Pan doskonale pamięta Gerda Müllera. Mirek gra podobnie?
– Nie. Miro świetnie gra głową, a Müller głową praktycznie wcale nie strzelał goli. Miał za to genialne wyczucie w polu karnym, za dużo nie biegał. A Mirek może dostać piłkę 40-50 metrów od bramki i zrobić efektowny rajd.

Czyżbyście dawno nie czytali rozmowy z Jerzym Dudkiem? Oto i ona – typowo pod mundial.

Image and video hosting by TinyPic

Czyli Neymar udźwignie presję? Bo pierwszy sezon w Barcelonie miał taki sobieÂ…
– Udźwignie. On w Brazylii jest uwielbiany, wszystko kręci się wokół niego, a Neymar lubi taką otoczkę. W Barcelonie musiał zaczynać od zera.

Czarny koń mistrzostw?
– Chile. Widziałem kilka ich meczów, nawet Hiszpanie mieli z nimi problemy. Właśnie Chile może sprawić wielką sensację. Trafiło do grupy z Hiszpanią, Holandią i Australią. Myślę, że wyrzucą za burtę albo Hiszpanię, albo Holandię.

Który piłkarz będzie objawieniem mundialu?
– Moim faworytem jest James Rodriguez z Kolumbii. Monaco zapłaciło za niego 45 mln euro, to o czymś świadczy. Pewnie Kolumbia mistrzem świata nie będzie, ale Rodriguez może poszaleć.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Brazylijską korespondencję Tomasza Włodarczyka o protestach w Brazylii cytowaliśmy przy okazji Faktu. Spójrzmy więc na wywiad z selekcjonerem reprezentacji Włoch. Prandelli mówi, że droga do finału prowadzi przez saunę z Manaus.

Image and video hosting by TinyPic

Na boisko treningowym w Coverciano pod murawą zamontowano specjalne ogrzewanie, od ziemi ciepło aż buchało. Stworzyliście też pomieszczenie nazywane przez piłkarzy sauną z Manaus, w którym zawodnicy trenowali w warunkach zbliżonych do tych z Amazonii, gdzie 14 czerwca zagracie z Anglikami.
– Nie chodziło o to, żeby katować piłkarzy. Zdecydowaliśmy się stworzyć warunki podobne do tych, jakie czekają nas w Brazylii. To będzie podstawowy problem dla większości zawodników, dla wszystkich drużyn. Chcę, aby nasi piłkarze nie byli zaskoczeni na przykład wysoką wilgotnością powietrza. Pracowali na bieżniach i rowerkach w klimacie podobnym do brazylijskiego. Widzę, że wszyscy są w dobrej formie, potrzebują tylko trochę odpoczynku po zakończonym sezonie. Mieliśmy w pierwszym tygodniu pobytu w Coverciano intensywne treningi i próby wytrzymałości, potem graliśmy mecze testowe. W Brazylii czeka nas tydzień spokojnej pracy, analiza rywali i koncentracja przed pierwszym meczem. Zagramy w tropikach i musimy zadbać o każdy detal – przyzwyczajenie graczy do oddychania bardzo wilgotnym powietrzem, odpowiednie nawodnienie organizmów, dieta, precyzyjny wybór produktów spożywczych, specyficzne ćwiczenia i treningi. Doświadczenie zdobyte podczas ubiegłorocznego Pucharu Konfederacji było dla nas niezmiernie ważne i pouczające.

To będzie szczególnie trudny mundial?
– Przygotowania wymagają niezwykłych działań. Dlatego korzystamy z sauny z Manaus, w której piłkarze mogą sprawdzić, jak wytrzymują wysiłek w trudnych warunkach klimatycznych. Przyzwyczajają się do nich. A tak na marginesie – śniło mi się, że nasi rywale opadli z sił wykończeni ostrą grą, a moja drużyna zdobyła awans… Z Pucharu Konfederacji wyciągnąłem wnioski, że przygotowanie fizyczne, dynamika i entuzjazm zawodników będą ważniejsze od rutyny. Dlatego powołałem wielu młodych zawodników. W większości bez dużego doświadczenia, ale za to dobrze przygotowanych atletycznie i psychicznie To konieczne, kiedy ma się zamiar dojść do finału, a taki wynik zakładamy.

Szczerze? Ciekawy, naprawdę ciekawy wywiad. Nie ma tutaj opryskliwych odpowiedzi dla dziennikarki z Polski, tylko merytoryczna, wyczerpująca dyskusja.

Rozmowy z Podolskim nie zamierzamy cytować po raz drugi, więc kierujemy nasz wzrok na tekst o USA.

Bądźmy realistami, na mistrzostwo świata nie mamy szans, dobrze będzie jeśli wyjdziemy z grupy – tą zapowiedzią sprzed kilku miesięcy selekcjoner reprezentacji USA Jürgen Klinsmann lekko zszokował kibiców soccera. Amerykanie znani są bowiem z tego, że hołdują zasadzie: nie ma rzeczy niemożliwych. Nawet jeśli mają świadomość, że potencjał zespołu odbiega znacząco od tego, jakim dysponują faworyzowani Brazylijczycy, Hiszpanie czy Niemcy, to nikogo to nie przeraża. Wierzą, że ze swoim optymizmem i walecznością mogą pokonać wszystkie przeszkody. W przekonaniu o własnej wartości utwierdziły ich ostatnie towarzyskie mecze przed mistrzostwami: z Turcją (2:1) i Nigerią (2:1). Klinsmann, w swoim rodzinnym kraju uznawany za trenera zbyt liberalnego, zbyt nowoczesnego, zbyt amerykańskiego, w USA uczy piłkarzy europejskiego podejścia. Czym to się objawia? Przede wszystkim wymaga maksymalnej dyscypliny i koncentracji na treningach oraz większej agresji w meczach. Niemiec zdaje sobie sprawę, że na samym entuzjazmie, przekonaniu o wielkości, które ma kruche fundamenty (czytaj przeciętnych piłkarzy) daleko zajechać się nie da. Ale mieszanka odpowiedniego nastawienia mentalnego połączona z dyscypliną taktyczną może zdziałać cuda. – Często powtarzam zawodnikom: Jeśli chcesz odnieść sukces na arenie międzynarodowej, musisz być twardszy. Co nie znaczy, że masz zrobić komuś krzywdę – mówi. Niektórzy uznali, że wypowiedzią o marnych szansach, chciał sprowadzić swych podopiecznych na ziemię. Inna interpretacja – Klinsmann rzucił piłkarzom wyzwanie: udowodnijcie mi, że się mylę.

Tematy polskie rozpoczynamy od Macieja Skorży i poszukiwań Zawiszy nowego trenera.

– W poniedziałek poinformowałem pana Osucha, że nie mogę przyjąć jego propozycji. Nie ukrywam, że na tę chwilę mam inne zobowiązania, które by kolidowały z pracą w Bydgoszczy. Może się zdarzyć tak, że wkrótce podejmę pracę gdzie indziej, choć w tej chwili nie chcę mówić o żadnych szczegółach – powiedział nam Skorża, zaznaczając, że obecnie nie prowadzi rozmów w sprawie pracy z żadnym polskim klubem. (…) –Perspektywa pracy w Zawiszy była dla mnie kusząca, bo to ciekawa drużyna, która ma szansę na rozwój. Na pewno istotne było również to, że zespół będzie grał w europejskich pucharach. Ale właśnie również dlatego musiałem podjąć decyzję już teraz. Uznałem, że muszę podziękować za ofertę, choć nie ukrywam, że nie była to dla mnie łatwa decyzja – przyznaje Maciej Skorża. Oznacza to, że Zawisza wciąż nie ma trenera. Jego nazwisko ma być ogłoszone lada dzień. W grę wchodzi również zatrudnienie szkoleniowca z Portugalii.

Image and video hosting by TinyPic

Widzew bez licencji? – pyta PS.

Widzew فódź ma bardzo małe szanse na otrzymanie licencji na grę w I lidze. Dostanie ją za to Kolejarz Stróże. W środę Komisja ds. Licencji Klubowych PZPN podejmie decyzję w sprawie prawa do gry w pierwszej lidze Widzewa فódź. Legendarny klub będzie miał poważne kłopoty z uzyskaniem licencji. Widzew jest w stanie upadłości układowej, którą wnikliwie kontroluje sąd. فodzianie spłacali swoje zobowiązania wierzycielom, głównie dzięki pieniądzom z tytułu praw telewizyjnych. W ekstraklasie jest to minimum 5 mln złotych, a w pierwszej lidze ledwie 100 tysięcy złotych. Pojawiają się więc wątpliwości, czy klub nadal będzie spłacał w terminach raty zobowiązań, które ustalił sąd (rocznie około 2 milionów złotych). Ponadto bez środków z nc+ budżet drużyny może się nie spinać. Ratować sytuację mają pieniądze za sprzedanych zawodników – Eduardsa ViŁ¡nakovsa, Bartłomieja Pawłowskiego i Patryka Wolańskiego. Widzew może otrzymać za nich łącznie nieco ponad milion euro. W poprzednim sezonie kluby z budżetem w granicach 4 milionów z powodzeniem grały w pierwszej lidze. Ciągle pojawiają się też wątpliwości, czy szef Widzewa biznesmen Sylwester Cacek nadal będzie chciał prowadzić klub po spadku z ekstraklasy. Jeżeli łodzianie nie dostaną licencji, w pierwszej lidze utrzyma się najwyżej sklasyfikowany spadkowicz – Stomil Olsztyn.

I jeszcze tekst o tym, jak Lech walczy o Mateusza Możdżenia.

Lechowi Poznań bardzo zależy na tym, żeby zatrzymać Mateusza Możdżenia. Dlatego klub jest elastyczny w negocjacjach i dopuszcza nawet rozwiązanie, żeby przedłużyć kontrakt z piłkarzem zaledwie o rok oraz przesunąć go na stałe do linii pomocy. Rozwiązanie zapadnie w najbliższych godzinach, bo czas nagli, gdyż 17 czerwca jest pierwszy trening poznańskiego zespołu przed nowym sezonem. (…) Jeszcze na finiszu sezonu ekstraklasy wydawało się, że sprawa jest przesądzona i po ośmiu latach 23-letni zawodnik pożegna się z Kolejorzem. Po starciu z Legią Warszawa (0:2) szefostwo wicemistrzów Polski złożyło jednak jeszcze jedną propozycję nowej umowy. Można ją traktować jako last minute. – Lech pokazał w ostatnich dniach, że bardzo mu zależy na Mateuszu i – przyznaje Jarosz. Kwestie finansowe są oczywiście ważne, ale znaczenie ma także długość kontraktu – w grę wchodzi zaledwie rok albo kilka lat, a także pozycja, na jakiej miałby występować Możdżeń. Pomysł Lecha jest taki, żeby przesunąć go do środka pomocy, gdzie latem miałby rywalizować z Łukaszem Trałką, Karolem Linettym i pozyskanym jeszcze jednym środkowym pomocnikiem.

ANGLIA: Welbeck kontuzjowany

Kontuzja Welbecka komplikuje Hodgsonowi sytuację kadrową. Kto wejdzie w buty tego gracza? Mówi się, że będzie nim Gerrard, mający więc mieć nieco inne taktyczne role. Ciekawostka z obozu Anglików – trenowali serie jedenastek… bez bramkarza. Gratulacje. Najwięcej jednak dziś pisze się o konflikcie na linii Greg Dyke (najpotężniejszy człowiek w angielskiej federacji) – Sepp Blatter. Anglik powiedział, by Blatter nie kandydował. A jeszcze niedawno wydawało się, że Sepp bez problemów uzyska reelekcję.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

HISZPANIA: Ramos z nowym kontraktem

„Marca” donosi, że Ramos otrzyma nowy kontrakt, wyższy od Sergio będą mieli wyłącznie Ronaldo i Bale, z kolei Barca dopina transfer Rakiticia. „As” porozmawiał z Pele, ciekawie choćby o Diego Coście, którego legenda szanuje i nie ma problemu z jego decyzją. Poza tym doniesienia z obozu Hiszpanii, Del Bosque ma ponoć testować ustawienie z tylko jednym środkowym obrońcą.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

WفOCHY: Ronaldo o Brazylii

„La Gazetta” publikuje dziś duży wywiad z Ronaldo (nie CR7, a tym z Brazylii). Według niego Canarinhos mają najmocniejszy skład ze wszystkich finalistów, ale z drugiej strony były zawodnik Interu i Milanu boi się Argentyny. Lubi Neymara i Balo, ale najlepszym graczem dla niego jest Cristiano. w „Tuttosport” saga transferowa z Sanchezem, Juve rozmawia, jest coraz bliżej. Tymczasem Llorente mógłby powędrować do Atletico.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Najnowsze

Polecane

OFICJALNIE: Były trener Radomiaka zaprezentowany w nowym klubie

redakcja
1
OFICJALNIE: Były trener Radomiaka zaprezentowany w nowym klubie
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama