Dzienniki taksówkarskie cz. 2. Płuca Brazylii żyją w innym tempie

redakcja

Autor:redakcja

10 czerwca 2014, 18:18 • 5 min czytania

Che Guevara pisał „dzienniki motocyklowe”, a ja – jak tak dalej pójdzie – za jakieś 40 dni będę mógł wydać dzienniki taksówkarskie. Cóż jednak poradzić, skoro odległości w tym kraju porażają, a taksówkarze, z którymi człowiek spędza po kilka godzin dziennie, są mniej więcej tak rozgadani jak Damian Zbozień w wywiadzie z Weszło. Sam klimat też sprzyja takim pogawędkom. 27 kilometrów z lotniska Guarulhos na Avenida Ipiranga? Pół godziny czekania na samochód, 105 reali, prawie dwie godziny jazdy. – Niezły dzień wybrałem na przylot, co? – zagaduję taksówkarza. – Niezły. Razoavel. Gdybyś wpadł wczoraj, jechalibyśmy trzy godziny.
– Jesteście gotowi na mistrzostwa? – nie ma lepszego sposobu na sprowokowanie większej dyskusji.
– Nie byliśmy, nie jesteśmy i nie będziemy – kierowca Andre nie ma wątpliwości.

Dzienniki taksówkarskie cz. 2. Płuca Brazylii żyją w innym tempie
Reklama

Takich jak on są tu tysiące. Jeśli mielibyśmy rozrysować stereotyp przeciętnie zarabiającego Brazylijczyka z klasy średniej, to z jednej strony popierałby on mistrzostwa, a z drugiej byłby w stanie wypisać całąÂ listę argumentów atakujących skorumpowanych polityków.

Reklama

Po dziesięciu kilometrach po cichu włączam dyktafon, ale rozmowę przerywa telefon…

– Waldir, cześć! Widziałeś te nowe zasady na lotnisku? Musimy działać razem. Jak się dowiesz, to zadz… Waldir? – urwało połączenie. Sytuacja powtórzy się jeszcze z trzy-cztery razy.
– Naprawdę gubi ci zasięg na trasie z lotniska do centrum jednego z największych miast Ameryki Południowej?
– Tak, ale spokojnie. To taki martwy odcinek. Za trzysta metrów będę mógł dzwonić.

– Waldir, słyszałeś, co mówiłem? Musimy działać wspól… No nie, znowu – Andre chyba się nie dogada z kolegą. Najpierw musi się przebić przez kilkunastukilometrowy korek. Zjazd na żaden z czterech pasów nic nie da. Wszystko jest zablokowane. Totalny ścisk, a i tak z trzy razy mniejszy niż wczoraj. Policja na sygnale leci poboczem, a obok nas śmigają kolejne motory i skutery. – Na tych „motoboys” trzeba uważać. Niby wszyscy są w pracy, ale lepiej mieć oczy dookoła głowy, bo różnie bywa. Kiedyś Romario musiał takiemu oddać portfel.

– Dobra, o czym rozmawialiśmy? A, o polityce. No bo powiedz – po co wkładaliśmy tyle kasy w stadion Itaqueirao, skoro w tym samym mieście mamy piękne Morumbi, na którym w sparingu z Serbią było 67 tysięcy osób?! Absurd! Efekt taki, że się spieszyli i wszystko dookoła stadionu jest brzydkie. Nawet sami kibice Corinthians nie akceptują faktu, że rozbudowa ich stadionu to owoc korupcji. Wszystkie te decyzje są irracjonalne. Manaus, Cuiaba – kto tam w ogóle będzie grał? Ł»eby jakkolwiek podtrzymać frekwencję, będą tam chyba wysyłali Flamengo, bo im kibicuje cała Brazylia – Andre rozpoczyna swój monolog, a ja zaczynam się cieszyć, że faktycznie nie poleciałem dzień wcześniej z ekipą „Przeglądu”, bo trafiłbym na ostatni dzień strajku metra w Sao Paulo.

– Gubernator to dobry człowiek, ale ma związane ręce. Ludzie chcą podwyżek, proszą o 16 procent, rząd daje 8, ci obniżyli wymagania do 12, ale rząd się nie cofnie. Stąd ten cały strajk. A gubernator nie przywróci do pracy tych, których zwolnił za kiepskie wykonywanie usług. Przyznałby się tym samym do błędu. Zaczną mówić, że gubernator jest słaby i uległ presji związku zawodowego. A jeśli pozostanie przy swoim, to co? Będą strajkować w dniu meczu otwarcia? Nawet nie chcę sobie tego wyobrażać. Complicado.
– Jest jakieś rozwiązanie?
– Nie ma. Sam czekam na jego decyzję, ale nie mam pojęcia, jak z tego wybrnie – opowiada Andre, który jak każdy typowy Brazylijczyk, ma swoje sympatie polityczne, ale twierdzi, że korupcja jest nie do wyplenienia.

– To tkwi głęboko w naszej mentalności. Jak nie masz kasy, to wchodzisz do polityki, by wypełnić kieszenie, a jak kasę masz, to chcesz ją jeszcze pomnożyć. Im bogatszy, tym bardziej chciwy. Jest taki gość, Paulo Maluf. Niebywale bogaty polityk z Sao Paulo, który całe życie kradł i prał pieniądze. Prezydent Lula też na to wszystko pozwalałâ€¦ A potem sytuacja wygląda, jak wygląda – Andre kręci głową, mijając stadion Portuguesy. – O, a tu po lewej masz siedzibę BOPE. Elitarną jednostkę policji. Do nich nawet najgorsi bandidos czują respekt. Bo BOPE się nie waha. BOPE, jak coś mu nie pasuje, strzela od razu.

Hotele to jedna z nielicznych rzeczy, do których nie można się tu przyczepić, jeśli chodzi o organizację mistrzostw. Bo Sao Paulo to – jak twierdzi Andre – „płuca Brazylii”. Turismo de negocio. Rio się bawi, a SP pracuje. To tutaj odbywa się większość najważniejszych kongresów – w tym dzisiejszy kongres FIFA czy spotkania polityków. System opieki medycznej – na który narzeka prawie cała Brazylia – też działa ponoć na najwyższym poziomie. Samo miasto dużo bardziej przypomina Europę choćby patrząc na sam rytm życia mieszkańców. O ile w Rio – o czym pisałem przedwczoraj – króluje „caaaalma”, o tyle w Sao Paulo na ulicach jest totalna gonitwa. To tak, jakby porównać tempo życia w Nowym Sączu z Warszawą. Przepaść. Nic dziwnego, że kilku Polaków, którzy przeprowadzili się tu na stałe, twierdzą, że to miasto ich przytłacza i najchętniej wróciliby do ojczyzny.

Do hotelu zostało na oko pół kilometra. Zbliżamy się do przejścia, na które szybkim krokiem wchodzi pieszy. Andre hamuje, na co kierowca z samochodu obok zaczyna wygrażać mu pięścią. Ruszamy. – Ty, o co mu chodziło? Przecież to jasne, że pieszy ma pierwszeństwo. Miałem w niego wjechać? – taksówkarz kręci głową.

Zbliżamy się do świateł, narwaniec z przejścia dla pieszych stoi jako trzeci na pasie obok, a Andre, mając przed sobą cały wolny pas, hamuje w połowie drogi i otwiera okno.
– Człowieku, widziałeś tego pieszego?
– Jak jeździsz?!
– A jak miałem jechać? Miałem się w niego wpakować?
– Spierdalaj! Jedź, jak masz miejsce, bo znowu blokujesz.
– Jesteś najgorszym kierowcą, jakiego widziałem! – z ust Andre, ku mojemu zaskoczeniu, nie wydostało się jeszcze żadne przekleństwo.

– Chciało ci się z nim w ogóle gadać? Nie szkoda czasu? – pytam wysiadając już przed hotelem.
– Nie. To ja jestem zawodowcem i jak ktoś łamie zasady, to trzeba zwrócić mu uwagę. Inaczej zawsze będzie tak postępował.

Rozmawiał TOMASZ ĆWIÄ„KAفA


Najnowsze

Polecane

OFICJALNIE: Były trener Radomiaka zaprezentowany w nowym klubie

redakcja
1
OFICJALNIE: Były trener Radomiaka zaprezentowany w nowym klubie
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama