Już raz dziwiliśmy się, dlaczego rolę jedynej wyroczni w kwestii powołań kadrowiczów powierzono Jarosławowi Tkoczowi, w teorii piastującemu dość niepozorne stanowisko reprezentacyjnego trenera bramkarzy. Tkocz? Gość, który w życiu nie miał styczności z grą w polu, w sztabie też odpowiada za bramkarzy, nie wygląda na faceta, który lubi wykraczać poza swoją wąską dziedzinę, niemal jednoosobowo decyduje o powołaniach dla obrońców? On lata sprawdzać piłkarzy, on wydaje o nich opinię, on wydaje rekomendacje, on decyduje, czy Wilusz bardziej pasuje do wizji Nawałki, niż choćby Komorowski. Pisaliśmy o tym tekst, ale uznaliśmy, że sprawa jest raczej niegroźna.
W tym tygodniu jednak Tomek Ćwiąkała pogadał z Januszem Golem i…
Nawałka cię odwiedził?
Nie, ale był u mnie trener Tkocz… No, mówią, że obserwują. Nic więcej nie mogę powiedzieć na ten temat.
Usłyszałeś, czego od ciebie oczekują? Co masz poprawić?
Nie. Nie było takich rozmów.
To co mówili – „graj, obserwujemy” i tyle?
No.
Komorowski? Tkocz, zerknij. Gol? Tkocz, leć. Peszko? Tkocz, odpalaj furę, robota jest.
Tkocz wyrasta na człowieka, który zajmuje się u selekcjonera Nawałki… selekcją zawodników. Nasz trener nieszczególnie lubi podróże na wschód, preferuje raczej włoskie plaże, gdzie może śledzić kocie ruchy Cionka, ale jeśli grasz zagranicą – spokojnie, prędzej czy później wpadnie do ciebie Tkocz. Facet od bramkarzy, który na ten moment – wnioskując po słowach samych zawodników, bo podobne opinie potwierdzają się w entym wywiadzie z rzędu – w pojedynkę selekcjonuje ludzi do kadry.
Wyjścia są dwa:
– Nawałka ma już wizję składu, a Tkocz leci, żeby „się media nie doczepiły, że nie obserwujemy”
– Nawałka faktycznie ufa, że trener bramkarzy ma lepszego nosa, niż on sam
O pierwsze raczej Nawałki nie podejrzewamy, bo wygląda na równie zagubionego, jak wcześniej Smuda czy Fornalik. O drugie… Cóż. Może czas zamienić się rolami? Tkocz oficjalnym selekcjonerem, Nawałka na wzór zachodni – trener od przygotowania meczowego i motywowania w szatni.
Jest jeszcze opcja trzy – Nawałka zwyczajnie skreśla z góry kierunek wschodni, a z Tkocza uczynił swojego „przynieś-podaj-pozamiataj”. Pan Jarek – chcąc nie chcąc i bez żadnej większej odpowiedzialności – lata do Rosji (ale i na przykład do Sławka Peszki) i zapewnia wszystkich – jasne, obserwujemy, patrzymy, oglądamy.
Sytuacja w której wszyscy są wygrani – Nawałka ma spokój, Tkocz nabija punkty w lotniskowym programie lojalnościowym, piłkarze wierzą, że są w kręgu zainteresowań selekcjonera. Szkoda tylko, że cała maskarada jest dosyć bezczelna.
Fot.FotoPyk