Wisła nie jedzie na letni obóz. Niby mało poważnie, ale bardzo słusznie…

redakcja

Autor:redakcja

28 maja 2014, 13:25 • 2 min czytania

Wisła Kraków po raz pierwszy od 17 lat, a więc zarazem pierwszy, od kiedy jest współfinansowana przez TeleFonikę Bogusława Cupiała, nie pojedzie na obóz przygotowawczy przed nowym sezonem. Ani na zagraniczny, jak to w poprzednich latach bywało, ani krajowy, jaki przed rokiem miała w Grodzisku.
Już parę miesięcy temu, gdy Wisła otwierała bazę treningową w Myślenicach, w klubie pojawiały się głosy, że ma ona wszystko, czego w czasie takiego zgrupowania potrzeba. Wszystko za wyjątkiem hotelu. W całych Myślenicach nie ma ani jednego czterogwiazdkowego obiektu, który oferowałby całe potrzebne zaplecze, ale ten problem sam się szybko rozwiązał. Zakwaterowanie to koszty, których Wisła bardzo chętnie uniknie.

Wisła nie jedzie na letni obóz. Niby mało poważnie, ale bardzo słusznie…
Reklama

Z jednej strony – po raz kolejny ukazuje to w jak dramatycznym położeniu znalazł się zespół, który w XXI wieku zdobył siedem mistrzostw Polski. Jak szybko, od oferowania bajecznych kontraktów, zjechał do poziomu obozów dochodzeniowych, na jakie decydują się w klubach pokroju Polonii Bytom. Z drugiej – w obliczu bieżących problemów, kiedy w Wiśle jeden dług goni drugi, kiedy prezes musi głowić się, jak zapłacić pracownikom najniższego szczebla, kiedy oszczędza się nawet na sprzęcie biurowym i środkach medycznych, to najlepsza decyzja, jaką można było podjąć. Głupotą byłoby wręcz generowanie kolejnych kosztów, byle wyjechać gdziekolwiek.

Jeszcze przed kilkoma laty standardem były letnie obozy w Niemczech czy Austrii, gdzie pod względem warunków nie brakowało niczego, czego drużyna mogła sobie zażyczyć. Ale w ostatnim czasie coraz częściej, i bardzo słusznie, się od tego odchodzi. W całej Polsce, wystarczy sprawdzić, jak było przed rokiem.

Reklama

Cracovia trenowała w Białce Tatrzańskiej, Jagiellonia w Boszkowie. Korona pojechała do Wodzisławia Śląskiego, Lech do Opalenicy, Podbeskidzie do Wronek, Ruch do Rybnika, Widzew do Uniejowa, Lechia i Pogoń do Gniewina… Na palcach jednej ręki dało się policzyć zespoły, które ruszyły za granicę. Wisła w Myślenicach, we własnym obiekcie, będzie mieć wszystko, co Widzew mógł mieć w Uniejowie, a Lech w Opalenicy. Wszystko za wyjątkiem hotelu, ale w nim wiślacy jeszcze się zdążą nasiedzieć – jeśli ktoś chciałby podnieść argument, że wspólne zakwaterowanie oznacza integrację, dyscyplinę i lepszy team spirit. Jasne, lepiej mieć hotel i móc się skupić wyłącznie na pracy, niż nie mieć, ale też nie demonizujmy… Nie jest to czynnik, który w dłuższej perspektywie diametralnie odmieni oblicze zespołu.

Brak klasowych sparingpartnerów – ktoś powie.

Jak dla nas, to Wisła potrzebowała silnych, europejskich rywali, kiedy sama była względnie silną „europejską” drużyną. Przy jej obecnych możliwościach i perspektywach w zupełności wystarczy jej przetarcie z takimi, jak ona.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama