Przykro się czyta rozmowy z Dawidem Janczykiem. Wydaje się, że ten były piłkarz uzależniony jest od wielu rzeczy, między innymi od kłamania. Po co przeprowadzać z nim taki wywiad, jak ten w „Sporcie”? Nie wiadomo. Janczyk wie, że kłamie, dziennikarz wie, że jest okłamywany, na koniec tekst trafia do czytelników – którzy też mają świadomość, że czytają stek bzdur. O zawodniku, który miewa słabości, ale generalnie to jest profesjonalistą, pije mniej niż wynosi średnie spożycie w Polsce i wcale nie leczył się w ośrodku zamkniętym, z którego po kilku dniach uciekł.
Nie chcemy pisać o Janczyku, bo wszystko zostało już napisane. Każdy kolejny tekst, w którym mielibyśmy zagłębiać się w ten przykry temat, odbieralibyśmy jako niesmaczny. Mimo wszystko, nie traktujemy już tego człowieka jako czynnego sportowca, lecz jako osobę z olbrzymimi problemami natury wszelakiej. Niech w spokoju próbuje wygrać ze swoimi demonami, to będzie trudna walka i raczej nie wróżymy powodzenia. Ale niech próbuje.
Nie będziemy pisać o Janczyku, bo każdy ma prawo robić ze swoim życiem, co chce. Stoczenie się na dno nie jest przestępstwem, podobnie jak kłamanie w mediach. Owszem, jeśli naprawdę wróci do piłki to rzecz jasna będziemy mu się z uwagą przyglądać, ale póki co Gliwice w jego przypadku traktujemy jako kolejną miejscówkę, gdzie na chwilę się zadekował i skąd pewnej nocy zniknie bez słowa.
Fot. FotoPyK