W sumie może dobrze, że nam wsadzili na 1:1? Przy wygranej już widzę tę euforię, że jednak jesteśmy zajebiści, a mundial to nam nie wyszedł przez przypadek, no, ewentualnie przez jeden nieudany trening. Zresztą, chyba bym nie zniósł przesadnej radości z ogrania Włochów, bo naprawdę: jak żyję, to jeszcze nie widziałem, by ta reprezentacja była równie marna.
Jeśli przyjdzie Włochom grać z zespołami, które są poprawnie poukładane w defensywie, nie wygrają takiego meczu chyba przez dekadę. Rany, jacy oni byli ślamazarni, bez pomysłu. Do dupy, no. Pamięta ktoś z was sytuację, by Polska reprezentacja pojechała na wyjazd i nie przyjęła strzału celnego na swoją bramkę przez pierwszą połowę? Ja nie, przecież nawet ten nieszczęsny Gibraltar potrafił coś wykombinować. Włoska piłka jest obecnie bardzo słaba, kiedyś w ich lidze mieliśmy Bońka, Koźmińskiego i Czachowskiego, teraz ściągają od nas każdego, kto umie w miarę prosto kopnąć. Już nawet nie piłkę, tylko poprawnie machnąć nogą. A przecież myśmy nie poszli od tamtych czasów do przodu, więc oni do tyłu.
Jeszcze ten stadion… Tam można kręcić co najwyżej inscenizację walki rycerskiej, a nie transmitować mecz piłkarski.
I dlatego mam pretensje do Brzęczka, że dał się ponieść wirusowi, który poniósł już wielu selekcjonerów: wirus minimalizmu. Masz 1:0 z Włochami, którzy grają gorzej niż źle, to wpuść drugiego napastnika, poszukaj podwyższenia tego wyniku, skoro rywal nie wie, o co chodzi. Tymczasem Brzęczek zmienił i Klicha, i Zielińskiego, zostawiając Lewandowskiego samemu sobie. Potem oglądaliśmy stały schemat: pała na Lewego i niech sobie radzi, reszta broni wyniku, jakbyśmy tu grali o co najmniej złote kalesony. Jasne, fajniej jest nie przegrać w debiucie, czy w tym ewentualnym przypadku nawet wygrać, ale naprawdę wpuszczenie Milika czy Piątka zaimponowałoby bardziej niż modlenie się o gwizdek do ostatnich sekund.
Zremisowaliśmy ostatecznie po głupim faulu Błaszczykowskiego. Sorry, ale Kuba mógłby być nawet bratem bliźniakiem selekcjonera, ale jeśli nie gra w klubie, cudów nie ma, nie zrobi sztycha na poziomie reprezentacji. Jeśli do końca jego pobytu w Wolfsburgu miałby jedyne mecze grać w kadrze, to równie dobrze można wpuścić tam mnie. Albo misia Yogi. I jeśli ktoś z was chciałby się pośmiać z Recy, że zagrał dość przeciętnie, to przestrzegam. Chłopak wyszedł na swój pierwszy reprezentacyjny mecz i musiał zapieprzać podwójnie i w ataku, i w obronie, bo po własnej stronie boiska miał gościa stojącego bezradnie w okolicach połowy boiska.
Poza tym, trudno z tego jednego meczu wyciągać daleko idące wnioski, zresztą według mnie stał on na marnym poziomie. Musimy patrzyć dalej, w przyszłość, a ta przyszłość nie wygląda za wesoło. Przypominam:
Dzisiaj 1:1 kadra U21 remisuje z Wyspami Owczymi.
Wczoraj 0:3 kadra U20 przegrywa z Włochami.
Wczoraj 1:3 kadra U19 przegrywa ze Szkotami.
I jak tak patrzę na skład kadry Michniewicza, to ręce opadają. To podobno nasza najzdolniejsza młodzież: Kownacki, Szymański, Jóźwiak, Grabara, Piotrowski, Wieteska. Na miejscu tego ostatniego wziąłbym urlop do końca roku, gdyż przeżył w tym sezonie prawie wszystkie możliwe kompromitacje, brakuje mu jeszcze, żeby ktoś mu w trakcie meczu założył gacie na głowę i nie dziwię się Kornelowi Osyrze z ostatnich Weszłopolskich, że ten nazwał go najbardziej przereklamowanym piłkarzem ekstraklasy. A, jeszcze jest Kapustka, chłopak z drugiej ligi belgijskiej.
Powiem ci, Bartek, tak szczerze: jakbym nie wiedział, gdzie grasz, to bym strzelał, że właśnie tam.