Wczoraj obserwowaliśmy z uwagą reakcje kibiców, ekspertów i dziennikarzy na decyzję Trybunału Konstytucyjnego, który uznał art. 54, ust. 1 w ustawie o bezpieczeństwie imprez masowych za „niezgodny z konstytucją” i wymagający zmiany w przeciągu najbliższych dwunastu miesięcy. O co dokładnie chodzi? Wspominany artykuł daje możliwość ukarania grzywną czy nawet ograniczeniem wolności każdego, kto łamie wewnętrzny regulamin stadionu. Dzięki temu zapisowi, w hipotetycznej sytuacji, gdy regulamin stadionu w Bydgoszczy zakładałby wpuszczanie na stadion wyłącznie w koszulkach koloru zielonego, sąd mógłby wymierzyć karę każdemu, kto ubrałby się w inne barwy.
Kibice zaczęli świętować, ale… chyba nieco przedwcześnie. Z jednej strony usunięto odpowiedzialność karną za łamanie regulaminu stadionowego, ale nie oznacza to wcale, że od dziś jedyną konsekwencją harców na stadionie może być zakaz klubowy. By dobrze uchwycić istotę problemu, operujmy na przykładach.
Kibic odpala w sektorze racę, łamiąc tym samym regulamin stadionu. Czy po wykreśleniu z ustawy zapisu o możliwość ukarania grzywną czy ograniczeniem wolności jedyną konsekwencją takiego zachowania mogą być kary od klubu, takie jak zakaz klubowy czy odmowa sprzedaży wejściówki? Nie, ponieważ zakaz używania pirotechniki znajduje się również w samej ustawie o bezpieczeństwie imprez masowych i jako taki podlega karze sądowej.
Decyzja trybunału chroni wyłącznie przed karami od sądu za złamanie punktów regulaminów stadionowych, które nie wynikają z ustawy. Mówiąc prościej – jeśli w regulaminie stadionu znajdą się jakieś fanaberie odczepione od ustawy o BIM, sąd umywa ręce i nie będzie się tym zajmował. Najlepszy przykład – zmiana miejsca zajmowanego na stadionie. W takim wypadku nie grozi już sądowa grzywna, a ewentualny zakaz klubowy (ta sankcja nie jest może być bowiem „zdjęta” przez Trybunał Konstytucyjny) może zostać uchylony przez Komisję Ligi Ekstraklasy SA. Nawiasem mówiąc KL uchyliła już część zakazów klubowych z Bydgoszczy, gdzie za błahe przewinienia ukarano kibiców Zawiszy.
Biorąc pod uwagę rozmiar i szczegółowość artykułów ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych, decyzja Trybunału niewiele zmienia w rzeczywistości stadionowej. Jest jednak dobrą monetą na przyszłość. Po pierwsze – wyprzedza ewentualne zaostrzenia regulaminów obiektów, na które mogliby zdecydować się właściciele skonfliktowani z kibicami, a po drugie – stanowi świetny precedens do dalszej walki. Po uznaniu skargi konstytucyjnej w kwestii art. 54 ust. 1 ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych można ruszać do dalszej walki. Biorąc pod uwagę dotychczasowe wypowiedzi prawników związanych z Ogólnopolskim Związkiem Stowarzyszeń Kibiców – na ruszt może trafić nawet instytucja „zakazu klubowego”.
Na to jednak – i co za tym idzie, na otwarcie szampanów wśród kiboli – trzeba jeszcze poczekać. Aczkolwiek dziś i tak kibice mają swoje święto – po raz pierwszy rację przyznał im sam Trybunał Konstytucyjny. Wreszcie potraktowano ich jak pełnoprawnych obywateli, a nie wroga ludowego. Po latach przedstawiania stadionowych fanatyków jako największego problemu całego państwa – miła odmiana. A dwanaście miesięcy, które ustawodawcy otrzymali na zmianę przepisów może przyspieszyć pracę sejmowej podkomisji zajmującej się tym zagadnieniem. Tak, to ta komisja, która wstępnie wyraziła zgodę na przywrócenie miejsc stojących…
Fot.FotoPyk