Po mundialowym blamażu, który – bez wyjątku – oglądaliśmy w każdym z trzech turniejowych meczów, zdążyliśmy już definitywnie wkurzyć się na naszą reprezentację, strzelić focha i mentalnie z nią zerwać. Tymczasem ta znowu zalotnie puszcza do nas oko i zaczyna kusić swoimi wdziękami. Z jednej strony to wciąż dla nas zbyt wcześnie, by tych zalotów nie odeprzeć, ale z drugiej… No ciężko nie robić sobie jakichś nadziei na przyszłość.
Jakkolwiek spojrzeć, Jerzy Brzęczek zadebiutuje w roli selekcjonera w dość komfortowej sytuacji. A przynajmniej tak to wygląda na papierze. Pamiętamy drużyny i pojedynczych zawodników zupełnie rozbitych po przegranych turniejach, ale dziś sprawy zdają się mieć zupełnie inaczej. No bo tak:
– Robert Lewandowski z przytupem wszedł w nowy sezon – w trzech pierwszych meczach Bayernu strzelił pięć goli. Nie zaliczył jeszcze pustego przebiegu, przeciwstawiając się przy okazji krytyce, jaka spadła na niego w Niemczech. Kapitan naszej kadry ponownie wydaje się być najlepszą wersją samego siebie. Albo stanie się nią lada moment.
– Kamil Glik jest zdrowy, znowu w Monaco zaczynają wyczytywanie składu od jego nazwiska, a raz wyprowadził drużynę jako kapitan. A ile znaczy Glik dla kadry i jak wygląda kadra bez Glika – boleśnie przekonał się Adam Nawałki podczas swoich ostatnich dni na stołku selekcjonera. A my razem z nim.
– Wojciech Szczęsny regularnie broni w Juventusie. Okej, to tylko dwa mecze, ale liczy się trend – jest pierwszym bramkarzem mistrza Włoch, a to sytuacja, w której znacznie łatwiej o szlifowanie formy. Adam Nawałka takiego komfortu w kontekście Szczęsnego nie miał. Ponadto jest też regularnie broniący Łukasz Fabiański, który zamienił klub na lepszy (chociaż po pierwszych wynikach West Hamu jeszcze tego nie widać).
– Piort Zieliński zaczął sezon w podstawowym składzie Napoli. Zagrał od pierwszych minut w dwóch meczach w lidze, a w całym zeszłym sezonie zdarzyło mu się to tylko 14 razy (na 38 możliwych). Ponadto Zieliński jest w formie, bo właśnie niemal w pojedynkę przywrócił Napoli do życia w meczu z Milanem i został głównym architektem zwycięstwa (dwa ładne gole). A we włoskiej prasie został okrzyknięty mianem najlepszego gracza meczu.
– Arkadiusz Milik gra w Napoli od dechy do dechy i ma już na koncie pierwszego gola. Pamiętamy, jak wielkie miał ten piłkarz problemy ze zdrowiem i jak żenująco zaprezentował się na mundialu. Dziś sukcesywnie odbudowuje swoją pozycję i – o ile tym razem zdrowie pozwoli – Brzęczek będzie miał z niego pożytek. Czyli odwrotnie niż Nawałka, który w ostatnich latach pożytku z Milika nie miał żadnego.
– Pojawiło się dwóch kandydatów do reprezentacji w postaci Mateusza Klicha i Krzysztofa Piątka. Pierwszy świetnie gra w Leeds, gdzie w pięciu meczach strzelił dwa gole i dołożył asystę. Drugi zaliczył wręcz nieprawdopodobny debiut w Genoi – w dwóch meczach sieknął pięć goli.
– Karol Linetty i Bartosz Bereszyński rozpoczęli sezon w Sampdorii w podstawowym składzie.
No dobra, być może nie jest to nie wiadomo jaki komfort, ale też tuż po mundialu wydawało się, że nowy selekcjoner może zaczynać w o wiele trudniejszej sytuacji. Problemów rzecz jasna nie brakuje, ale też są to problemy stare, nad którymi Brzęczek mógł się zastanawiać od dłuższego czasu:
– Po pierwsze, brakuje środkowych obrońców. Pazdan jest kompletnie bez formy (ponoć nie doszedł do siebie po mundialu – ha, ha), będący alternatywą na środku Piszczek zakończył reprezentacyjną karierę, Kamiński zmienił klub, Bednarek został przyspawany do ławki rezerwowych, Jach ledwo co zadebiutował w Turcji. Zagranicą grają jedynie Salamon, Wilusz i Lewczuk, ale to chyba mimo wszystko nie jest półka reprezentacyjna. Podobnie jak stoperzy, którzy wyróżniają się w ekstraklasie. Tu trzeba będzie rzeźbić.
– Po drugie, zupełnie brakuje skrzydłowych. Z mundialowego zestawu wygląda to tak: Grosicki ława, Błaszczykowski ława, Kurzawa ława, Peszko wisi. Rzecz jasna można pod kątem kadry rozważać takich graczy, jak Kądzior, Makuszewski czy Frankowski, ale muszą zaliczyć spory progres, by to dźwignąć. W tym kontekście być może trzeba uporczywie wdrażać system 3-4-3, ale do niego potrzeba trzech środkowych obrońców, a my mamy jednego… Tu także trzeba będzie rzeźbić.
Na tych pozycjach Brzęczek będzie miał spore pole do popisu i – taką mamy nadzieję – być może zaskoczy nas jakimś nieoczywistym rozwiązaniem. W pozostałych sektorach boiska sytuacja wygląda jednak na stabilną i opanowaną. I tak naprawdę nie widzimy wielu powodów, by nowy selekcjoner miał jakoś szczególnie narzekać na swoją sytuację czy rwać sobie włosy z głowy.
Fot. FotoPyK