Cztery bramki stracone w dwumeczu z Genk, pięć goli od Wisły Kraków i teraz dwa trafienia Zagłębia Lubin – obrona Lecha Poznań w ostatnich tygodniach szeroko otwiera swe bramy na wieść o zbliżającym się przeciwniku. Może wyglądałoby to lepiej, gdyby w Poznaniu uznali, że warto w defensywie wystawiać obrońców z prawdziwego zdarzenia, a nie grajków z III ligi.
Maciej Orłowski jeszcze kilka miesięcy temu rozmyślał o porzuceniu gry w rezerwach Lecha, złożył nawet papiery na dietetykę i szykował się do łączenia kopania piłki w niższych ligach ze studiowaniem.
Marcinowi Wasielewskiemu kilka lat temu w Lechu podziękowano za grę, a chłopak poszedł kopać do siódmej ligi. Później wrócił jednak pograć jeszcze w rezerwach, zaliczył epizod w pierwszym zespole, a następnie wysłano go na wypożyczenie do Znicza Pruszków. Latem zagrał… przeciwko Lechowi, gdy testowała go Warta Poznań w sparingu z Kolejorzem.
Vernon de Marco po raz drugi został do Lecha wypożyczony ze Slovana Bratysława, a cały poprzedni sezon też spędził w trzecioligowych rezerwach Kolejorza. I nie słychać, żeby Slovan z utęsknieniem wypatrywał powrotu Argentyńczyka.
W Lechu uznano, że wspomniana trójka nada się do tego, by łatać nimi dziury w obronie i do Lubina poznaniacy pojechali z Orłowskim, de Marco i Wasielewskim – trójką piłkarzy “pozyskanych” z rezerw. Do tego Rafał Janicki, który w obecnej formie pewnie i w rezerwach miałby problem w walce o skład. I Maciejem Makuszewskim na wahadle, który bronić za bardzo nie potrafi, a w Lubinie i z atakiem było kiepsko.
Kolejorz ciągle szuka kwadratowych jaj, przestawia piłkarzy na pozycjach, sprowadza posiłki z rezerw, a może po prostu warto ruszyć na zakupy? Sporo rzeczy w Ekstraklasie widzieliśmy, ale nie chce nam się wierzyć, że trójka stoperów Janicki-Rogne-De Marco pogalopuje prosto po mistrzostwo Polski, a przecież takie aspiracje mają w Poznaniu.
To też kamyczek (a może nawet cały głaz) do ogródka skautingu Lecha, który przygotował decyzyjnym w klubie taką listę stoperów, że Ivan Djurdjević po meczu z Wisłą mówił wprost, że trudno w tym momencie ściągnąć dobrego stopera, a jeśli Kolejorz ma kupować byle kogo i zaśmiecać kadrę, to on już woli grać tym, co ma.
Oczywiście w Lubinie poważnie zawiodła też ofensywa – w cieniu był Amaral, Tiba podejmował chaotyczne próby rozgrywania akcji, Makuszewski nie przeprowadził żadnej akcji przynoszącej sytuację strzelecką. Ale w poprzednich spotkaniach atak Kolejorza pokazywał jakość, stwarzał okazje na bramki, strzelał gole i po prostu był formacją, która ciągnęła ten wózek. A defensywa jest wyłącznie stosem kostek brukowych przywiązanych do pięt drużyny.
I Lech znów kręci się od ściany do ściany, szuka wynalazków w rezerwach, a przecież nieprzypadkowo Wasielewski czy Orłowski nie zaistnieli u kolejnych trenerów Kolejorza – po prostu na ten poziom byli zbyt słabi. A w Poznaniu są uparci – wysyłają Fiata Tico na tor Formuły 1 czterokołowy rowerek na plac gokartowy i liczą na nawiązanie równorzędnej walki. Nie skreślamy posiłków z drużyny rezerw, ale jednak wolelibyśmy posiłki przynajmniej z ligi portugalskiej.