Ledwie zdążyliśmy wam napisać, że zakończenie reprezentacyjnej kariery ogłosił David Silva, który wraz z hiszpańską kadrą zdobył mistrzostwo świata i dwa mistrzostwa Europy, a już świat obiegła kolejna niewesoła wiadomość – taką samą decyzję podjął Mario Mandżukić, aktualny wicemistrz globu. A że podobnych deklaracji było w ostatnim czasie naprawdę dużo, postanowiliśmy stworzyć jedenastkę złożoną z graczy, za którymi kibice na całym świecie zatęsknić będą mogli najmocniej.
Wzięliśmy pod uwagę stricte pomundialowe decyzje. Kandydatów było pewnie dwa razy więcej niż miejsc. Oto nasi wybrańcy.
BRAMKARZ
Już między słupkami ląduje legenda. Może nie z naszej, europocentrycznej perspektywy, bo na Starym Kontynencie gość zaliczył ledwie przygodę, ale w Egipcie i okolicach Essam El-Hadary to po prostu gość. W reprezentacji Egiptu debiutował, gdy na szczycie listy przebojów była “Macarena”. Nastukał w niej 159 występów i 4 razy podnosił Puchar Narodów Afryki. Pomimo tego, że Egipt w Rosji zaprezentował się poniżej możliwości, on wracał z Europy w blasku chwały. Po pierwsze dlatego, że został najstarszym w historii graczem, który wystąpił na mundialu. Miał dokładnie 45 lat, 5 miesięcy i 10 dni. Po drugie – w kapitalny sposób obronił karnego w spotkaniu z Arabią Saudyjską.
OBROŃCY
Konkurencja była spora, bo moglibyśmy postawić chociażby na 103-krotnego reprezentanta Chorwacji i wicemistrza świata z Rosji, ale mamy nadzieję, że Vedran Corluka zrozumie, że z naszą kadrą pożegnał się piłkarz, który w zasadzie nie zawodził. No, może poza ostatnim mundialem, na którym Łukasz Piszczek zdecydowanie nie był sobą. To była przyjemność przez blisko dekadę obserwować występy prawego obrońcy w biało-czerwonych barwach. Zapewniał równowagę, dzięki temu nie trafiliśmy do Tworek – o ile zawsze rwaliśmy sobie włosy z głowy na myśl o lewej stronie defensywy, o tyle o prawą byliśmy spokojni. Choć wszystko rozkręcało się raczej na wariackich papierach.
Łukasza Piszczka już w reprezentacji nie zobaczymy. Kończy w niej karierę piłkarz, który ma kapitalne poczucie humoru. Opowiedział nam z @PiotrWolosik jedną z najzabawniejszych historii, jaką kiedykolwiek usłyszeliśmy od piłkarza. Jak Łukasz jechał na EURO 2008. pic.twitter.com/lODG45JPNb
— Łukasz Olkowicz (@LukaszOlkowicz) 4 sierpnia 2018
Kto dalej? Aktualny mistrz świata, który teraz będzie mógł skupić się na grze dla Marsylii i rzecz jasna związku z Pamelą Anderson, Adil Rami? Siergiej Ignaszewicz, czyli absolutny weteran rosyjskiej kadry, którego Stanisław Czerczesow namówił na jeszcze jeden turniej, czego piłkarz raczej nie żałował? Nie, stawiamy na Gerarda Pique, który dwa dni temu potwierdził, że nie zagra już dla reprezentacji Hiszpanii. To była bardzo burzliwa historia – głównie dlatego, że Pique nigdy nie krył swojego wsparcia dla katalońskich dążeń niepodległościowych, ale przed wszystkim złota karta w historii futbolu na Półwyspie Iberyjskim. Stoper FC Barcelony nie załapał się na złoto na czempionacie Starego Kontynentu w Austrii i Szwajcarii, ale w trakcie dwóch kolejnych turniejów był ostoją kadry. Euro 2012 kończył w drużynie turnieju.
A nasz blok defensywny uzupełnia gracz, z którym Pique przez pewien czas dzielił szatnię w Barcelonie. Swoją gablotę Rafael Marquez wypełnił głównie w Katalonii, ale do historii przeszedł właśnie dzięki kadrze El Tri. Mundial w Rosji był piątym, na którym zaliczył choć jeden występ, tym samym Meksykanin dołączył do wąskiego grona rekordzistów. Ciekawe jest to, że… mogło być jeszcze lepiej! Marquez w reprezentacji zadebiutował w 1997 roku w spotkaniu z Ekwadorem, ale kolejne mecze dla kadry zaliczał już po mundialu we Francji w 1998 roku.
POMOCNICY
Zaczniemy od świeżynki, czyli zejścia z reprezentacyjnej sceny Davida Silvy. Poświęciliśmy temu osobny tekst, który znajdziecie tutaj. Fragment:
Nie do końca jednak same suche liczby oddają to, jak ważną częścią hiszpańskiej drużyny narodowej był Silva. To można zmierzyć dopiero spoglądając na sprawę szerzej. Po pierwsze – wypowiedź Vicente del Bosque, z którym La Roja wygrywała mistrzostwo świata i Europy. – Argentyna i Barcelona mają Messiego. Naszym Leo jest David – przekonywał. I trochę w tym racji było, bo pomimo faktu, iż ci zawodnicy jednak sporo się różnią, przywileje w grze otrzymywali podobne, gdzie najważniejszą rolę odgrywała wolność. Po prostu. Szczególnie w chwilach, gdy Hiszpanie wychodzili na mecz bez klasycznego napastnika, korzystał z niej najwięcej.
Obok stawiamy na gościa, który odwalał czarną robotę za artystów. I jeśli o to chodzi, to mógłby na treningi zakładać togę, bo był profesorem. Javier Mascherano, bo o nim rzecz jasna mowa, powiedział kiedyś, że FC Barcelona jest jedyną drużyną, w której może grać na środku obrony i z reguły trzymał się tego w kadrze, w której był głównie defensywnym pomocnikiem. Łącznie wystąpił w 147 spotkaniach z barwach Albicelestes i zdobył srebrny medal na mundialu w 2014 roku. Jeśli chodzi o złoto musiał się zadowolić sukcesami na Igrzyskach Olimpijskich. Jeden z tych, których doceniano za… wślizgi.
W przypadku kolejnego piłkarza sprawa jest dość przykra – 29-letni Mesut Oezil mógłby jeszcze zapewne bardzo dużo dać reprezentacji Niemiec, ale polityczna burza okazała się nie do wytrzymania. Po wsparciu Recepa Erdogana nad pomocnikiem Arsenalu zebrały się czarne chmury, a fatalny mundial tylko pogorszył sprawę. Później w oświadczeniu Oezila mogliśmy przeczytać między innymi: “W oczach Grindela i jego zwolenników jestem Niemcem, kiedy wygrywamy, a kiedy przegrywamy, jestem imigrantem. Choć płacę w Niemczech podatki, wspieram niemieckie szkoły i wygrałem z Niemcami mistrzostwo świata w 2014 roku, wciąż nie jestem akceptowany w społeczeństwie. Jestem oskarżany o bycie innym”. My będziemy mu pamiętać przede wszystkim te najpiękniejsze chwile, czyli zdobycie złota na mundialu w Brazylii.
Dalej 131-kotny reprezentant Hiszpanii, mistrz świata i dwukrotny mistrz Europy. Ale akurat w przypadku Andresa Iniesty obrazki zawsze zdecydowanie lepiej przemawiają niż słowa.
A na dokładkę prawdopodobnie najlepszy piłkarz w historii reprezentacji Australii. Tim Cahill rozegrał dla Socceroos 107 spotkań (tylko niezniszczalny bramkarz Mark Schwarzer zaliczył więcej) i strzelił 50 goli. W drugiej ze statystyk zdeklasował konkurencję, bo przebił ją prawie dwukrotnie, stąd nasza teza o historycznym numerze jeden. Jego bramkę przeciwko Holandii na mundialu w Brazylii zapamiętamy na długo.
NAPASTNICY
Cahill jest najlepszym strzelcem w historii swojej kadry, w zasadzie moglibyśmy wystawić go w ataku, ale zdecydowaliśmy się na dwie klasyczne dziewiątki. Mario Gomez nie łapie się do TOP10 najlepszych strzelców w historii niemieckiej kadry, ale umówmy się – konkurencję miał ogromną, a jego 31 trafień to nie jest powód do żadnego wstydu. Czego może żałować? Oczywiście tego, że nie był na mundialu w Brazylii, z którego Niemcy wrócili ze złotem. Przeszkodziły głównie problemy ze zdrowiem, Joachim Loew mówił, że nie ma żadnej gwarancji, iż po trudnym sezonie uda się postawić zawodnika na nogi i wybrał inny wariant. Facet do kadry jeszcze wrócił, ale szczytowy okres przegapił. Na pocieszenie zostają brąz z mundialu 2010 i srebro z Euro 2008.
A kończymy na innym byłym napastniku Bayernu, już o nim wspominaliśmy – dziś rozdział pod tytułem “kadra” zamknął Mario Mandżukić. “Mówienie o tym jest trudniejsze niż wykonanie sprintu po 120 minutach gry. Trudniejsze, ponieważ wysłuchanie naszego pięknego hymnu narodowego przed meczem jest czymś najbardziej emocjonalnym”. Pożegnał się w swoim stylu. Może i nie był jakimś wirtuozem, ale czy taki piłkarz byłby potrzebny drużynie z Modriciem, Rakiticiem czy Perisiciem? Mandżukić zapewniał za to walkę od pierwszej do ostatniej minuty i kilka ważnych goli.
Fot. FotoPyK