Quintana i Matras dają Probierzowi oddech. Festiwal błędów w Białymstoku

redakcja

Autor:redakcja

26 kwietnia 2014, 18:53 • 2 min czytania

Michał Probierz najpierw odpadł z Pucharu Polski z Lechią, potem z Jagiellonią, ostatecznie spuścił drużynę do strefy spadkowej, a dzisiaj przez pierwsze pół godziny wyglądało na to, że przerżnie z Piastem. Kto by pomyślał, że w ciągu następnej godziny w roli „Caritasu” wystąpi Mateusz Matras, gola strzelili zupełnie nieradzący sobie na w pomocy Dźwigała, a Dani Quintana odprawi show, jakiego w Białymstoku nie widzieli od kilku miesięcy. Hiszpan strzelił dziś dwa gole, a przy pozostałych dwóch miał udział. Znowu dryblował, znowu grał prostopadłe piłki, mógł mieć hat-tricka, ale trafił w poprzeczkę. Siedem goli przy dwunastu strzałach – takiego meczu w Białymstoku nikt się nie spodziewał.
Pięknie zaczyna się nam runda finałowa w grupie spadkowej, ale dalecy jesteśmy, żeby – jak Wieszczycki w studio C+ – od razu kojarzyć to reformą ligi. Michał Probierz mówił przed meczem: „musimy ten mecz wygrać bez dwóch zdań”, ale gdyby nie zryw Quintany mogłoby być różnie. Ostatni raz Dani u siebie tak dobry mecz zagrał chyba ze Śląskiem, jeszcze w listopadzie, kiedy Jaga wygrała 3:1. Nie tak dawno trafiał do siatki z Górnikiem i Lechem, ale dopiero teraz wrzucił na karuzelę rywala tak, jak ma w zwyczaju.

Quintana i Matras dają Probierzowi oddech. Festiwal błędów w Białymstoku
Reklama

Przez długi czas nic nie zapowiadało takich emocji. W oczy rzucał się wolny, długo zastanawiający się nad decyzjami, Dźwigała. Jaga miała 71 procent posiadania piłki, ale co z tego, skoro nawet nie potrafiła oddać celnego strzału. Aż nagle nawinął się nieprzytomny Matras zawalający dwa gole i od tego momentu zaczął się show, a ściślej mówiąc: festiwal błędów, bo – pomijając już fatalnego Piasta – to co potem robili w obronie Modelski z Ukahem (drzemka przy trzecim golu dla Piasta) też nie wyglądało poważnie.

Jaga miała w tym meczu dużo przestojów. Wygrywała 3:1, by zaraz prowadzić już tylko 3:2. Strzeliła na 4:2, a zaraz 4:3 i nerwy do końca. Probierz jak zwykle szalał przy linii. Machał łapami, gwizdał, w końcu nawet rzucił w ławkę marynarką. To nie był dla niego spokojny wieczór. Co Quintana zyskał, za chwilę ktoś tracił. Chyba tylko ze względu na niemrawych piłkarzy Brosza, gospodarzom udało się dowieźć zwycięstwo do końca. Probierz dzięki wygranej nad Piastem łapie oddech. Jaga na ten moment przewodzi w grupie spadkowej, ale rzeczy do poprawek i materiału do przemyśleń wciąż jest sporo.

Reklama

Najnowsze

Ekstraklasa

Zieliński studzi głowy. W Kielcach nie jest ani tak źle, ani tak dobrze, jak myślą

Jakub Białek
2
Zieliński studzi głowy. W Kielcach nie jest ani tak źle, ani tak dobrze, jak myślą
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama