Jak Żyro uwierzył w siebie dzięki wyliczeniom sztabu szkoleniowego Legii

redakcja

Autor:redakcja

17 kwietnia 2014, 13:28 • 3 min czytania

Michał Ł»yro pod wodzą Henninga Berga odbudował formę i zaczął grać na miarę oczekiwań. Poczuł się na tyle pewnie, że udzielił odważnego wywiadu, w którym między innymi nie miał oporów przed pochwaleniem samego siebie. Stwierdził na przykład, że jest typem zawodnika, którego trenerzy cenią i że swoją postawą daje Legii punkty. Przeczytajcie sami, poniżej fragment rozmowy z Przeglądem Sportowym.
Jeszcze przed rundą, gdy leczyłem kontuzję, trenerzy powiedzieli mi, że jestem jednym z najefektywniejszych zawodników w drużynie. Wyliczyli, że co 50 minut Legia strzela gola, przy którym ja mam udział. Asystuję lub biorę udział w akcji. Wielu statystyk na papierze nie widać, bo wpisuje się tylko zdobywcę bramki i asystenta, a tych, którzy biorą udział w akcji wcześniej, pomija. Trenerzy takich cenią, a ja cieszę się, że swoją postawą daję Legii punkty. Dojrzałem jako zawodnik, wiem, kiedy mogę uderzyć na bramkę, a kiedy wybrać podanie do kolegi.

Jak Żyro uwierzył w siebie dzięki wyliczeniom sztabu szkoleniowego Legii
Reklama

Zacznijmy od tego, że wyliczenia, o których mówił Michał, to jakaś kompletna bzdura. Jesienią Legia zagrała we wszystkich rozgrywkach 35 spotkań, w których zdobyła 58 goli, co daje średnio jedną bramkę na 54 minuty gry. Jakim cudem Ł»yro miałby brać udział przy golu raz na 50 minut, skoro cała drużyna trafiała rzadziej? Być może Michałowi coś się pomyliło i miał na myśli swoją własną średnią – kiedy przebywał na boisku, gol z jego udziałem padał raz na 50 minut. Tu jednak matematyka po raz kolejny okazuje się bezlitosna. Ł»yro jesienią rozegrał 957 minut, podczas których Legia zdobyła 21 goli, a to oznacza, że musiałby brać udział praktycznie we WSZYSTKICH trafieniach swojej drużyny. Jak zapewne pamiętacie, taki stan rzeczy odrobinę rozmija się z prawdą. Dość napisać o dośrodkowaniach Brzyskiego ze stałych fragmentów gry, po których trafiali Vrdoljak (Pogoń), Jodłowiec (Górnik) czy Rzeźniczak (Śląsk). Mniej więcej przy 10 z 21 goli Legii Ł»yro nie miał żadnego udziału. Jeśli jednak Michał miał na myśli kluczowe podania w akcjach zakończonych rzutem rożnym (po którym padł gol) – wtedy zostalibyśmy bez argumentów.

Cała sytuacja wcale nas nie śmieszy, bo jest… godna pochwały i piszemy to bez jakiejkolwiek ironii. Pamiętacie styl, w jakim Ł»yro zakończył rundę jesienną? Dwie asysty przy bramkach przeciwnika w kluczowych meczach (Apollon, Wisła), strata miejsca w podstawowym składzie (Piast) oraz poważna kontuzja złapana w 7. minucie meczu z Trabzonsporem. Ogromna fala krytyki i prawie pięciomiesięczna przymusowa pauza – to mogło okazać się zbyt wiele dla 21-letniego chłopaka.

Reklama

Jak najlepiej wesprzeć i odbudować psychicznie młodego zawodnika? Z pewnością nie wystarczy poklepać po plecach i powiedzieć, że jest niezły. W tym przypadku sztab szkoleniowy Legii popisał się świetnym zagraniem. Przedstawił statystykę, której Ł»yro nie umiał lub nie chciało mu się zweryfikować. Uwierzył, że Legia co 50 minut strzela gola z jego udziałem, co przy uwzględnieniu doliczonego czasu gry daje praktycznie dwie bramki na mecz. Niezły wynik, prawda?

Ł»yro nie tylko uwierzył w te liczby, ale przede wszystkim uwierzył w siebie. – Asystuję lub biorę udział w akcji – dumnie podkreślił. Twierdzi, że trenerzy cenią takich piłkarzy jak on, że dojrzał i wie już kiedy strzelać, a kiedy podawać. Co ważne, nie jest to tylko głupie gadanie i prężenie muskułów w mediach, bo Ł»yro jest dziś zawodnikiem zupełnie odmienionym. Na boisku bije od niego pewność siebie, co najlepiej widać po jego statystykach – sześć meczów, cztery asysty, gol i wywalczony rzut karny. Wystarczyło odbudować chłopaka psychicznie i pozwolić, by uwierzył w siebie, a efekty widoczne są gołym okiem.

Mówi się, że korzystając ze statystyki można udowodnić każde stwierdzenie. Być może Ł»yro osiągnąłby tę średnią, jeśli wziąć pod uwagę wyłącznie mecze w konkretnych rozgrywkach, w których zaczynał od początku i miał obok siebie określonych partnerów – na przykład Brzyskiego i Radovicia. Jak się okazuje, takie zestawienie nie musi być najbardziej obiektywne, ale może przemawiać do zawodnika.

Najnowsze

Hiszpania

Były piłkarz o pobycie w Barcelonie: „Nie chciałem z nikim rozmawiać”

Braian Wilma
0
Były piłkarz o pobycie w Barcelonie: „Nie chciałem z nikim rozmawiać”
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama