Piotr Jóźwiak krytycznie o CLJ – ta liga rzeczywiście musi być centralna nie tylko z nazwy!

redakcja

Autor:redakcja

17 kwietnia 2014, 11:21 • 5 min czytania

Nie lubię przedwcześnie ferować wyroków, zwłaszcza że takie „coś” jak przechodzenie z wieku juniorskiego w seniorski, z założenia wymagać musi cierpliwości. Bo niby przecież właśnie w celu usprawnienia tego wyjątkowo ważnego i z reguły trudnego etapu w piłkarskim życiu każdego nieźle rokującego zawodnika, PZPN postanowił w miejsce nie do końca sprawdzającej się Młodej Ekstraklasy, powołać Centralną Ligę Juniorów. Retuszu dokonano zimą zeszłego roku, pozostałe zmiany weszły w życie latem, lecz już w tej chwili – przynajmniej według mnie – szumne zapowiedzi wzięły w łeb. Jest lepiej niż było jeszcze niedawno, ale wciąż można i powinno się wiele poprawić.
Są jeszcze drużyny rezerw w trzeciej (de facto czwartej) lidze – ktoś powie. Ale to skrajnie specyficzne rozgrywki, w których po meczach z udziałem drugich drużyn ekstraklasowych klubów – zmiksowanych ze „spadochroniarzy” oraz wyróżniających się juniorów – najczęściej mówi się: „wytrzymali siłowo” albo „nie wytrzymali siłowo”. Niewiele jest piłki w piłce, natomiast prawie każdy wygrany pojedynek z przeciwnikiem kończy się łokciem lub wślizgiem, w wersji light – ciągnięciem za koszulkę.

Piotr Jóźwiak krytycznie o CLJ – ta liga rzeczywiście musi być centralna nie tylko z nazwy!
Reklama

Nie da się porównać poziomu „przeciętnego” meczu Młodej Ekstraklasy i trzeciej ligi. Tam jedni i drudzy – lepiej lub gorzej – próbowali wymieniać podania. Teraz odwrotnie. Nie można więc wystawić samych dzieciaków, chcąc się z tego poziomu wyrwać. Z młodych regularnie gra po kilku, a reszta…

A reszta w CLJ, którą od ME dzieli nie kilka długości, lecz kilkanaście. Poziom sportowy, organizacja – dosłownie wszystko. Z czego ta przepaść wynika? Rzecz jasna: z wieku samych zawodników (zasadniczo grają odrobinę młodsi niż w ME), jak również z podziału geograficznego. Mapę Polski poćwiartowano – wybraczcie za ten eufemizm – w związku z czym w sumie zamiast 16 zespołów, „rywalizuje” 48. To się musiało odbić na jakości, odbiło się, ale tak wysoki kozioł zakoczył chyba wszystkich. Trenerów, obserwatorów, sędziów, no i samych kandydatów na piłkarzy też.

Reklama

Co prawda w czerwcu będzie ciekawie – czekają nas ćwierćfinały (po dwie najlepsze ekipy z czterech grup), a następnie półfinały i finał. Tyle że idea, jaka przyświecała transformacji rozgrywek, miała na celu co innego: aby wszystkie mecze były regularnie o stawkę, nie zaś – w porywach – do kilku rocznie. Z ME żegnali się ci, których starsi koledzy dali ciała w dorosłej Ekstraklasie, natomiast z CLJ najpewniej polecą drużyny, które w 16 dotychczasowych kolejkach uciułały odpowiednio 8 i 6 punktów (grupa A), 6 i 0 (!) (grupa B), 5 i 4 (grupa C) oraz 15 i 4 (grupa D). Brawo dla przedostatnich w grupie D, chciałoby się sarkastycznie stwierdzić. Z czystej przyzwoitości muszę jednak zaznaczyć, że to akurat liga odbiegająca poziomem od trzech pozostałych. Na niekorzyść – żeby nie było.

Różnice między najlepszymi i najsłabszymi są zbyt wyraźne. Ł»eby nie przynudzać, szybki rzut oka na kilka wyników – podkreślam – z ostatniej tylko kolejki.

GRUPA A:

MKS Polonia Warszawa – Broń Radom 6:0
Stomil Olsztyn – AP فKS 6:1
Jagiellonia Białystok – Sokół Ostróda 6:0
Legia Warszawa – MOSP Białystok 7:0
SMS فódź – فKS فomża 10:1

GRUPA B:

Arka Gdynia – Elana Toruń 8:0

GRUPA C

Śląsk Wrocław – MKS Kluczbork 6:0
Zagłębie Lubin – Promień Ł»ary 12:0

GRUPA D
Stal Rzeszów – Górnik فęczna 20:1

Tam nie ma błędu. 20:1. Chłopcy ze Stali trafiali do siatki łęcznian średnio co cztery i pół minuty. Gdyby odliczyć czas zeżarty przez zmiany, szukanie wykopniętej piłki, dziką radość strzelców i zdziwienie niedowierzających pokonanych, to jeszcze częściej. Taka rywalizacja rzeczywiście ma sens? Co z tego, że bliżej niezidentyfikowani Ł»ebrakowski wbił pięć, a Świst sześć goli, skoro obaj nie są do szerokiej kadry drużyny seniorów, przeciętniaka drugiej ligi wschodniej? To jeszcze prestiż czy już dożynki na kiepskiej jakości piłkarskim festynie dla prawie dorosłych chłopaków?

Dla wyselekcjonowanego 17- czy 18-latka z Legii, Lecha, Lechii, Pogoni czy Zagłębia nie załapanie się na boisko w trzecioligowych rezerwach, oznacza konieczność rywalizacji z gośćmi, którzy dają radę co najwyżej na osiedlowym orliku, o ile starsi nie przyjdą. A oni niejednokrotnie są reprezentantami Polski U-18 czy U-17! Z jednej strony wymagamy, by w wieku licealnym powoli łapali kontakt z piłką seniorską, by miarowo podnosili swoje umiejętności – najlepiej w meczach o stawkę, po czym dostają wędkę do CLJ. Do rozgrywek, gdzie więcej niż połowę spotkań wygrywa się na miękko, rozhuśtanym krokiem wychodząc z autokaru.

Doszło do tego, że bardziej prestiżowe są dwu- lub trójmecze, które na własną rękę organizują sobie najwięksi w Polsce. I tak oto – poza okresem przygotowawczym również – jeżdżą po Polsce autokary, wożące na sparingi po dwa-trzy roczniki. Z Warszawy, z Poznania, z Lubina, z Gdańska, a nawet z Wrocławia. Rywalizują, ale nie w żadnej lidze. Wychodzą na boisko najmłodsi, po nich starsi, następnie jeszcze starsi. I można wracać do domu, minimalizując koszty. Jeżeli więc są kluby, które w poszukiwaniu wyrównanych pojedynków, koniec końców i tak wpadają na siebie, to czemu nie dać im możliwości grania o stawkę częściej niż w zamykającej sezon CLJ fazie play-off?

Ponieważ mniejsi też zasługują na grę z większymi? To takie szlachetne, aczkolwiek… kompletnie pozbawione sensu. Czas już zrozumieć, jak działa schemat i pogodzić się z tym, że nie będzie odwrotnie: gdy w piłce juniorskiej dysproporcje są zbyt wyraźne, z czasem to lepsi równają do słabszych, rzadko odwrotnie. Przykładowa Elana Toruń – w 16 meczach tyle właśnie porażek – nijak ma się na przykład do Lecha. No, zamiast 2:8, przy pomyślnych wiatrach straci gola mniej. Tylko czy dokładnie o to w tym wszystkim chodzi? Rozwój nastoletniego piłkarza nie powinien się przecież ograniczać do zaciętej rywalizacji jedynie na treningach.

Ł»eby było jasne: CLJ jest po stokroć lepszym rozwiązaniem niż ligi wojewódzkie, makroregionalne, a później dziwaczna pucharowa drabinka. Poprzednie rozwiązanie należy nazwać skrajną patologią, zaś obecne – etapem przejściowym i szukaniem optymalnego rozwiązania. Gdyby PZPN nie znalazł żadnego sponsora, który chciałby pokryć koszty organizacyjne jednej ligi ogólnopolskiej, może trzeba kombinować inaczej – niech w tych czterech grupach będzie nie 12 drużyn, a sześć lub osiem, żeby każdy z każdym grał zarówno dwa razy u siebie, jak i na wyjeździe? Przecież taki był zamysł reformy: zwiększenie liczby wyrównanych meczów.

***

Nie ma PZPN innego wyjścia niż Centralną Ligę Juniorów rzeczywiście uczynić centralną. Centralną nie tylko z nazwy, ale i z definicji, bo skupiającą samych najlepszych. Centralną przez siedem-osiem miesięcy w roku, a nie wyłącznie w czerwcu. Na co czekać? Czas nie chce stanąć w miejscu, byśmy powiedzieć „sprawdzam” mogli dopiero za parę lat…

PIOTR JÓŁ¹WIAK

Fot.FotoPyK

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama