Sandomierski ofiarą polityki transferowej Dinama? My to rozumiemy trochę inaczej…

redakcja

Autor:redakcja

15 kwietnia 2014, 11:26 • 2 min czytania

Grzegorz Sandomierski znowu zajmuje się tym, w czym wyspecjalizował się w ostatnich latach – szuka klubu. Tym razem dla odmiany nie poszło mu w Dinamie Zagrzeb, na co rzecz jasna można znaleźć uzasadnienie inne niż sportowe. Sportowe byłoby zbyt banalne – Sandomierski padł ofiarą tego, że Chorwaci nie mogli na nim dobrze zarobić.
Oddajmy mu głos (wywiad w „Przeglądzie Sportowym”)…

– Czuje się pan oszukany przez Dinamo? Chorwaci jeszcze w styczniu zapewniali, że wiążą z panem nadzieje, że wykupią pana z belgijskiego Genk.

– Nie chciałbym używać takiego określenia. Przyjmijmy, że podczas naszych rozmów jeszcze na początku roku, nikt mi nie powiedział, że na umowie jest jeszcze tekst pisany drobnym druczkiem, czyli pomyślne zakończenie rozmów na linii Chorwacja – Belgia. O tym nikt mi nie powiedział, no może nie pytałem.

Jako że prowadzimy także działalność edukacyjną, wytłumaczymy Sandomierskiemu niezwykle zawiłe meandry piłkarskich transferów. Otóż aby do transferu doszło, potrzebne jest pomyślne zakończenie rozmów pomiędzy dwoma klubami. To nie żaden drobny druczek, tylko „oczywista oczywistość”. Tymczasem po słowach naszego rodaka można pomyśleć, iż jemu się wydawało, że Dinamo może go wykupić mimo braku porozumienia z Genk, a tak to przecież nie działa i nigdy nie działało.

Sandomierski ofiarą polityki transferowej Dinama? My to rozumiemy trochę inaczej…
Reklama

Ale to dopiero początek tłumaczeń Sandomierskiego. Dalej jest tylko lepiej. Cytat:

– Od tego momentu wszystko szło ku upadkowi, choć na pewno nie czułem się gorszy od tego Chorwata, który był numerem jeden. Najpierw usiadłem na ławce. Później przegoniono mnie nawet z tego miejsca. Pewnego dnia podszedł do mnie pierwszy trener i powiedział, że to koniec. Ł»e klub nie będzie we mnie inwestował, no bo i po co? Od lat strategia Dinama opiera się na tym, sprzedaje piłkarze za duże pieniądze. Na mnie nie mogli zarobić.

Szanowny Grzegorzu, masz 24 lata – jak na bramkarza ciągle mało, chociaż nie ma co ukrywać, że czas ci ucieka przez palce i z każdym rokiem jest dalej od poważnej piłki. W każdym razie w Dinamie potrafią robić interesy: zdarza się im wydać na zawodników zdecydowanie ponad milion euro, jeśli widzą, że na nich później zarobią. „Na mnie nie mogli zarobić” – mówi Sandomierski. W tym właśnie rzecz: uznali, że nie mogą na tobie zarobić. Gdyby uznali, że jednak mogą – wtedy wykupiliby cię z Belgii i promowali u siebie. Niestety, trudno promować kogoś, kto nie potrafi wygrać rywalizacji z innym bramkarzem. Czyli okazałeś się zwyczajnie za słaby. Niewarty swojej ceny.

Zamiast więc analizować politykę transferową Dinama, na miejscu Sandomierskiego zaczęlibyśmy analizować własne braki w zakresie bronienia. I podjęlibyśmy próbę ich wyeliminowania. Nie poszło w Belgii, nie poszło w Anglii, nie poszło w Chorwacji. Coś nam się zdaje, że pora wracać do kraju…

Reklama

Najnowsze

Hiszpania

Były piłkarz o pobycie w Barcelonie: „Nie chciałem z nikim rozmawiać”

Braian Wilma
0
Były piłkarz o pobycie w Barcelonie: „Nie chciałem z nikim rozmawiać”
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama