Parszywa dwunastka kontra ponad trzy dyszki

redakcja

Autor:redakcja

13 kwietnia 2014, 15:20 • 11 min czytania

Spojrzeliśmy wczoraj na ławkę Smudy i… gorzko zapłakaliśmy nad losem kibiców Wisły i samego Franka. Można go nie lubić, można wypominać budowanie szatni w niemieckiej drugiej lidze, można rozpamiętywać Euro czy jego niebywałą konsekwencję w działaniu – ale w takiej sytuacji nieludzkie byłoby znęcanie się, każdy z odrobiną empatii powinien się litować. Na domiar złego – kontuzja Głowackiego. Postanowiliśmy zerknąć, czy faktycznie jego kadra jest tak wąziutka, czy to jedynie złudzenie. Wnioski? W Ekstraklasie sposób budowania drużyny to kompletny Freestyle. Sprawdźcie kim, jak mocno i kiedy atakowali rywali reprezentanci najlepszej polskiej ligi.

Parszywa dwunastka kontra ponad trzy dyszki
Reklama

Lecimy po kolei, braliśmy pod uwagę zawodników, którzy przynajmniej dwukrotnie dostali od nas notę meczową – odsialiśmy tym samym etatowych dwuminutowców, wchodzących głównie w celu powąchania murawy oraz turystów, których też w tym sezonie przewinęło się sporo.

Cracovia – 22 graczy

Reklama

Nie ma zbyt wiele do komentowania. Raczej stały skład, niewielkie rotacje, większość zmian wymuszona kontuzjami, kartkami i tym podobnymi historiami. Na uwagę zasługują Pilarz, Ł»ytko i Marciniak którzy opuścili po jednym meczu. Dość wyraźny podział na podstawowy skład oraz zmienników.

Przykład dość modelowy. Tak byśmy to widzieli, gdybyśmy mieli określić wzór – stały trzon, kilka ogniw, bez których zespół nie istnieje, paru jokerów i gości, którzy mogą z miejsca wskoczyć w rolę zastępców.

Aha, nie wypowiadamy się tu o jakości, ale samej liczbie rozegranych meczów, by była jasność. Zejdler ze średnią ocen 2,67 w 9 meczach to nie jest „solidny zastępca”.

Górnik – 28 graczy

Ech, Górnik. Sieroty po Nawałce, niezdary Wieczorka, wreszcie waleczni podopieczni, he, he, Dankowskiego i Warzychy. Po pierwsze – trzech bramkarzy, dwóch po siedem występów, jeden z siedemnastoma notami od Weszło. Po drugie – względnie stały trzon, złożony z Kosznika (25), Sobolewskiego (27), Madeja (27) i Nakoulmy (27). Po trzecie – od groma niewypałów, od Augustyna, przez Oziębałę, Pandżę i Drewniaka, aż po Majtana, Gwazę i Mosnikova.

Nasze zdanie? Górnik ma może z ośmiu zawodników gwarantujących jakość i to odzwierciedla się w liczbie rozegranych przez nich meczów. Poza tym jednak, otacza ich lepszej lub gorszej jakości groszek, który zwyczajnie nie przeskoczy pewnych własnych ograniczeń. Rozpaczliwe szukanie zastępstw dla kontuzjowanych i uzupełnień dla stałego trzonu zespołu kończy się obecnością w stawce wspomnianego Oziębały (średnia not 2,75 w ośmiu meczach) czy Łuczaka (3,67 w dwunastu spotkaniach). Nie szukamy kozłów ofiarnych, stwierdzamy fakt – choć Górnik jest na innym biegunie, niż Widzew, działanie w kwestii rotacji jest bardzo podobne – wieczne poszukiwanie towarzystwa dla kilku rodzynków znających się na rzeczy i szukanie po omacku jakiegokolwiek zastępstwa dla kontuzjowanych/wykartkowanych/odstrzelonych/wytransferowanych.

Szkoda, w grupie mistrzowskiej niewiele pewnie ulegnie tu zmianie.

Jagiellonia – 27 graczy (ale od groma turystów)

Niby liczbowo wygląda to tak jak w Lechii, ale gdy przyjrzymy się bliżej – Modelski, Porębski, Drażba, Pawłowski, Mackiewicz, Bandrowski, Perovuo, Rajalakso… Jaki był wpływ tej dziewiątki na grę Jagi? Odliczając dwóch, bijących się o skład bramkarzy (niemal równa liczba meczów), zostaje nam czternastka, spośród której dziewięciu zawodników (Pazdan, Quintana, Popchadze, Plizga, Ukah, Balaj, Piątkowski, Tosik, Gajos) może się pochwalić 18 i więcej występami.

Jaga to jeden z klubów, które sporo się nakombinowały, ale ostatecznie prawie wszystkie eksperymenty zakończyły się fiaskiem. Plus? Było przynajmniej kim kombinować…

Korona – 25 graczy

Nie dajcie się zwieść wysokiej liczbie ocenianych w przynajmniej dwóch spotkaniach zawodników. Korona to nadal potężne filary i niewielka rotacja kilku rytmicznie wymienianych ogniw.

Małkowski, Golański, Stano, Malarczyk, Janota, Sobolewski, Sylwestrzak, potem jeszcze wracający po kontuzji Korzym oraz Dejmek i Pylypczuk. To byli goście, którzy raczej nie pozwalali sobie na odpoczynki. Zresztą, niech przemówią liczby.

Małkowski – 29 spotkań
Golański – 28 spotkań
Sobolewski – 28 spotkań
Janota – 27 spotkań
Sylwestrzak – 24 spotkania (od 11. kolejki zagrał wszystkie mecze)
Stano – 24 spotkania
Malarczyk – 23 spotkania

Przeróżni goście jak Kwiecień, Angielski, Trojanowski czy nawet Kuzera – to raczej bohaterowie epizodyczni, aniżeli ludzie mający realny wpływ na grę Korony. Ogółem więc – ligowy standard. Rotacja? Owszem, jak najbardziej, niesłychana, na dwóch-trzech pozycjach, gdzie zwyczajnie nie ma kim grać. Na pozostałych – etatowi gladiatorzy.

Lechia – 27 graczy (w tym Młody Duda – dwa ocenione mecze)

W Lechii sytuacja jest jasna – skład jesienią był raczej stabilny, skład wiosną – również. Jedyna różnica, to zawodnicy. Vranjes, Leković, Sadajew i Makuszewski grali w miarę regularnie, zastępując etatowych wyrobników z jesieni – Buzałę, Matsuiego, Małkowskiego czy Bieniuka. Z drugiej strony taki Janicki wywalczył sobie miejsce jesienią i wiosną raczej go nie oddawał. Co rzuca się w oczy? Poza szerokością kadry, brak turystów. Poza Młodym Dudą, Krzysztofem Bąkiem i Pawłem Stolarskim, zmiennicy nie łapali 2-5 meczów, raczej celowali w dwucyfrówki.

Efekt jest taki, że aż osiemnastu zawodników zostało przez nas ocenionych przynajmniej dziesięć razy. Lechia wygląda więc (z oddali, bez wnikania w jej grę) na solidny, równy i rozbudowany zespół.

Lech – 21 graczy

I to jest na pewno spore zaskoczenie. Bez patrzenia w statystyki, strzelalibyśmy, że Lech ma szerszą kadrę, tymczasem plasuje się w dole stawki, w dodatku sztucznie zawyżając liczbę koniecznością wliczenia Kędziory (5 meczów), Injaca i Kownackiego (po cztery spotkania) oraz dwóch bramkarzy. Mimo obecności równorzędnych konkurentów na większości pozycji, okazuje się, że Hamalainen, Możdżeń, Lovrencsics czy Trałka rzadko schodzili z murawy. Gdy dodamy do tego fakt, że Ubiparip, Ślusarski i Ceesay nie grali wiosną – cóż, okazuje się, że Lech nie miał wcale o wiele lepszej rotacji od Wisły.

Tym bardziej na uwagę zasługuje ich forma w ostatnich meczach, gdy zamiast tradycyjnej wymówki o zmęczeniu, Lech wszedł na wysoką falę. Warto też pochwalić trafne decyzje – gdy Rumak już decydował się na poważniejsze zmiany (wprowadzenie na stałe Douglasa i Kownackiego, ofiarowanie Teodorczykowi pewnego miejsca – zazwyczaj wychodziły nieźle i nie wymagały natychmiastowego odkręcenia, jak działo się to w Górniku, Piaście i kilku innych klubach.

Patrząc na sam sposób rotowania zawodnikami – Lech wygląda naprawdę korzystnie. Ciekawe tylko, do kiedy wystarczy pary motorom napędowym całego zespołu, którzy mają w nogach więcej, niż ich odpowiednicy z Legii. Nie jesteśmy zwolennikami wymówki „czuliśmy już w nogach trudy sezonu”, ale duet Hama-Lovrenscis rozegrał łącznie 58 spotkań…

Legia – 26 graczy (raczej bez turystów)

Przykład w miarę dobrej sytuacji kadrowej – jest spora rotacja, zmiennicy nie grają tylko ogonów, ale stanowią rzeczywistą konkurencją dla pierwszego garnituru, na większości pozycji jest dwóch w miarę równorzędnych zawodników. Jasne, zdarzają się tacy, jak Cichocki, który po czterech meczach skończył przygodę z grą w Legii, są goście jak فukasik, Kosecki czy Bereszyński, którzy znikali na długie tygodnie, ale zasadniczo skład wygląda na w miarę uporządkowany. Nie jest to casus Widzewa, gdzie 30 graczy to wynik rozpaczliwego poszukiwania jakiejkolwiek jakości, nie jest to również Wisła, w której każda kontuzja oznacza sięganie do głębokich rezerw.

Ot, wyważony skład, solidny skład. I ponownie podkreślamy – nie chodzi o jakość, a samą ilość i sposób rotacji.

Piast – 26 graczy

Trudno wysnuć tu jakiekolwiek odkrywcze wnioski. Piast to typowy zespół środka z absolutnie typowymi ruchami w kwestii zmian w składzie. Kilku maratończyków jak Podgórski (oceniony we wszystkich 30 meczach), Matras (26 spotkań) czy Horvath (25 meczów), kilka wzmocnień, które pograły dopiero w końcówce sezonu oraz paru chłopaków, którzy zaliczyli epizody (nazywamy ich turystami). Sztandarowe przykłady: Zganiacz, Lazdins, Hebert. Do tego kilku męczenników, którzy musieli gnić na ławce z uwagi na „niepokorność” oraz sinusoidy alias „pojawiam się i znikam” pokroju Klepczyńskiego, Izvolta, oraz Cicmana.

Zbilansowany i przewidywalny pod względem rotacji skład. Nic wielkiego. Typowe do bólu. Jak cały Piast.

Podbeskidzie – 29 graczy

Podobna sytuacja, jak w Widzewie, do którego dojdziemy później. Mnóstwo graczy, dziesiątki tysięcy wyrzucone na ich pensje i… kartofel na boisku. Przewijali się w tym sezonie zawodnicy jak Stąporski, Bujok, Szymanek, Nwaogu czy Kupczak, których średnie not nie przekraczały 3,50. Przewijali się parodyści epizodyczni oraz parodyści stali, przebierańcy na jeden mecz, jak i ci, którzy z braku laku ciułali po kilka, nawet kilkanaście występów.

Poszukiwania optymalnego składu trwały niemal do ostatniej kolejki, a i tak koniec końców, obserwując wyniki Podbeskidzia i noty poszczególnych graczy, kluczowa była wymiana Rybanskiego na Zajaca. Plus – ale to już detale – pogonienie Urbana (średnia 3,00 w 10 meczach) i Wodeckiego (średnia 3,07 w czternastu spotkaniach).

Rzadki przykład tego, co nazywamy żwirem – niby dużo ziarenek, ale piaskownicy z tego się nie usypie.

Pogoń – 25 graczy

Niby kadra okazała, ale Murawski, Rudol, Popara i Małecki to posiłki na drugą połowę sezonu, a Djousse, Edi, Chałas, Kort oraz Kun raczej nie odcisnęli zbyt mocnego piętna na tym zespole. Najlepsze świadectwo nikłej rotacji:

Janukiewicz – 30 meczów
Murayama – 29 meczów
Akahoshi – 29 meczów
Robak – 28 meczów
Frączczak – 28 meczów
Golla – 27 meczów
Rogalski – 26 meczów
فawa – 25 meczów
Dąbrowski – 25 meczów

Ł»elazny skład, nie ma co dalej rozkminiać.

Ruch – 22 graczy (2 z dwoma ocenionymi meczami na koncie)

Teoretycznie podobnie do Cracovii, ale… No właśnie. Tylko teoretycznie. W praktyce bowiem Tymiński, Helik, Mrowiec, Sultes, Gieraga i Kamiński grali epizody, o których ciężko nawet wspominać. Pamiętacie jeszcze w ogóle Gieragę? W praktyce w Ruchu bodaj ośmiu piłkarzy zagrało ponad dwadzieścia meczów. Buchalik, Stawarczyk, Dziwniel, Malinowski, Starzyński, Babiarz, Kuświk czy Surma to etatowi chorzowscy wyrobnicy, a kilku następnych (Zieńczuk, Szyndrowski) wygrało ponad połowę dostępnych gier.

Czyli zasadniczo – ławka dość krótka. Aczkolwiek biorąc pod uwagę wyniki z trenerem Kocianem – wyjątkowo stabilna.

Śląsk – 24 graczy (sporo żwiru)

Na pozór nieźle, 24 zawodników, jest rotacja, Hateley, Machaj, Zieliński, Pich oraz Paixao zastąpili Kaźmierczaka, Pawelca, Plaku, Sobotę i Sochę. Potem jednak patrzymy na drugi garnitur, tych którzy nie grali w tak wielu meczach jak wyżej wymienieni. I otrzymujemy Spahicia, Gavisha oraz Calahorro.

Śląsk w pigułce to więc dość stały skład jesienią (z domieszka żwiru a`la Spahić) i dość stały skład w końcówce ligi (z eksperymentami jak Droppa i Calahorro). Pytaniem otwartym pozostaje jednak, czy lepsza była jedenastka z Sobotą, Hołotą, Milą i Gikiewiczem, czy ta, którą grała w najważniejszej części sezonu, między 22 a 30 kolejką, ze wspomnianymi Hateleyem, Flavio Paixao i Zielińskim na czele. Patrząc po wynikach i miejscu w tabeli – rotacja była, o pełne 360 stopni. Nazwiska się zmieniły, gra – nie. Oczywiście, piszem o samej lidze i występy w europejskich pucharach nie mają w tym tekście żadnego znaczenia.

Widzew – 31 graczy (!)

No, to się nazywa mieć szeroką kadrę, a pamiętajmy, że nie wliczaliśmy jeszcze takich chłopaków jak Płotka, Abbes i Tomczyk, którzy zostali ocenieni w jednym meczu.

Przyczyny tak ogromnych przemeblowań są jasne – kolejni goście kreowani na zbawców zawodzili, kolejni piłkarze ściągani w charakterze wzmocnień wzmacniali przede wszystkim wiarę Zagłębia Lubin i Podbeskidzia w ich utrzymanie w lidze. Ciężko aż zliczyć, ilu się przewinęło parodystów, ciężko zliczyć, jak wielu słabych graczy, strach patrzeć na średnie ocen.

Gela – 2,50 w dwóch meczach, Urdinow – 2,00 w czterech spotkaniach, Melunović – 3,14 w siedmiu, Hajrapetjan – 3,11 w dziewięciu. Cyrk. A i tak na końcu okazuje się, że najlepsze (co nie znaczy: dobre) średnie wykręcili ci, którzy grali najczęściej. Zasadniczo Widzew rozbił więc bank pod względem ilości zawodników i można jedynie żałować, że wydał tyle kasy na pensje gości, których równie dobrze można było podmienić juniorami. Na opłacanie takiej armii zawodników może sobie w tej lidze pozwolić jedynie lider oraz… czerwona latarnia. Z jakże różnych pobudek…

Wisła – 18 graczy (!!!)

Co za ironia, tuż po Widzewie alfabetycznie wypada Wisła, czyli przykład klubu, gdzie każdy piłkarz jest na wagę złota. Osiemnastu zawodników, którym oceniliśmy przynajmniej dwa mecze. Absolutny rekord ligi, bo gdy dodamy, że takiego Chaveza oceniliśmy tylko trzykrotnie, a Dudka, Uryga, Stilić i Piotr Brożek doszli dopiero na drugą część sezonu – zostaje nam trzynastu gości w tym JEDEN bramkarz, który rozegrał wszystkie trzydzieści spotkań.

Te statystyki naprawdę zatrważają i – niestety dla fanów Wisły – widać odbicie na wynikach wiosną. Spójrzmy na poszczególnych zawodników:

Miśkewicz – 30 spotkań
Garguła – 29 spotkań
Paweł Brożek – 27 spotkań
Chrapek – 27 spotkań
Głowacki – 26 spotkań
Bunoza – 24 spotkania
Burliga – 24 spotkania
Stjepanović – 24 spotkania
Sarki – 22 spotkania
Guerrier – 22 spotkania

A trzeba nadmienić, że Boguski w pierwszych 20 kolejkach opuścił tylko jeden mecz, Piotr Brożek od 14. kolejki odpoczywał tylko trzy razy, Stilić zagrał ostatnie osiem spotkań, a Jovanović do 21. kolejki zdążył uciułać 17 występów.

Kolejny niuans – większość z nich grało pełne 90 minut, ewentualnie schodziło w końcówkach. U Smudy nic się nie zmienia: on „nic by nie zmienił”. Choć z drugiej strony ławka w ostatnim meczu to jakiś dowcip, którego tym razem nie opowiadał Franz…

Zagłębie – 25 graczy

Tu sprawa jest jasna – grali coraz to nowi goście, bo poprzednicy byli słabi. Czasem okazywało się, że ci sprowadzeni na ich miejsce byli jeszcze gorsi, więc rotacja trwała. Błąd pojawiał się i znikał, podobnie Widanow i Przybecki. Było kilku pewniaków jak Guldan, który opuścił raptem jedno spotkanie, czy Piech, który od 6. kolejki nie opuścił ani jednego meczu, ale reszta to bezustanna rotacja, której ustrzegli się właściwie jedynie gracze debiutujący w trakcie sezonu. Piech, ale również Rodić oraz Dzinić.

Z drugiej strony, kto by nie rotował tym całym jesiennym towarzystwem wzajemnej adoracji…

Zawisza – 23 graczy (3 z trzema ocenionymi meczami, jeden z dwoma, jeden z jednym)

Odejmijmy Ciechanowskiego (trzy mecze), Kadu (trzy mecze), Alvarinho (dwa mecze), Witana (jeden mecz) i Wojciechowskiego (trzy mecze), a zostanie nam goła osiemnastka. Lecimy dalej – Abbott zagrał porażające cztery spotkania (i wyłapał w nich średnią ocen 2,25), Nawotczyński pięć. I okazuje się, że Taraś grał szesnastką, a odkąd połamał się Goulon – piętnastką.

Imponująca sprawa, że taki Masłowski wytrzymał całość w naprawdę przyzwoitej formie, podobnie jak Lewczuk, Ziajka i Drygas. Zawisza w zestawieniu może pełnić rolę mini-Wisły.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama