Rewanżowy mecze Lecha Poznań z Szachtiorem Soligorsk na papierze ma tylko jednego faworyta. “Kolejorz”, który nieźle zaczął rozgrywki ligowe na Białorusi miał wprawdzie dużo szczęścia, wyszarpując remis w ostatnich sekundach spotkania, ale w drugim starciu nie będzie to miało żadnego znaczenia. Swojego przeciwnika piłkarze Ivana Djurdjevicia nie powinni lekceważyć, bo Szachtior do Poznania przyjeżdża pełen wiary. O ambicjach i szansach zespołu z Soligorska w rywalizacji z Lechem porozmawialiśmy z Andriejem Masłowskim, dziennikarzem portalu by.triubuna.com
W Soligorsku wiążą z dzisiejszym meczem jakieś nadzieje? W zespole jest wiara w zwycięstwo?
W klubie na pewno chcieliby awansować do kolejnej rundy eliminacji i wierzą, że są w stanie tego dokonać. Na swój sposób pokazał to zresztą pierwszy mecz, w którym Szachtior grał bardzo dobrze, a jedyną bramkę stracił po własnych błędach. Co ciekawe, trener Siergiej Taszujew dodatkową szansę dla swojego zespołu widzi w tym, że na mecz w Poznaniu ostatecznie zostaną wpuszczeni kibice. Szachtior z reguły gra na niemal pustym stadionie, a niedawno w Brześciu, gdy na trybunach był komplet widzów, wyszedł im bardzo dobry mecz.
Ambicje władz klubu i sztabu trenerskiego sięgają fazy grupowej Ligi Europy czy jednak wszyscy zdają sobie sprawę, że Lech to silniejszy zespół i o awans dalej będzie bardzo trudno?
O ambicjach klubu ciężko cokolwiek powiedzieć. Przedstawiciele Szachtiora praktycznie nie wypowiadają się w mediach, nie tłumaczą swoich decyzji. Trener z kolei nastawia się na rywalizację z kolejnymi przeciwnikami i nie wybiega w przyszłość dalej niż wymaga tego kolejna runda zmagań. Przed rewanżem z Lechem pewne nadzieje wiąże się z tym, że ekstraklasa dopiero niedawno wznowiła rozgrywki i być może poznaniacy cały czas nie są w najlepszej dyspozycji fizycznej. O awansie do fazy grupowej marzą wszyscy, ale wszyscy też wiedzą, że będzie to bardzo trudne.
Piłkarze Szachtiora byli mocno rozczarowani po pierwszym spotkaniu? Zwycięstwo uciekło im w końcu w ostatniej chwili.
Oczywiście. Drużyna, jak na siebie, zagrała naprawdę dobrze. Obrona była niemal bezbłędna, kontrataki wychodziły bardzo dobrze, gra im się układała. Wszystko wyglądało idealnie do momentu błędu w ostatniej akcji meczu i straty bramki. Istnieje pewna obawa, że tamta końcówka negatywnie wpłynie na psychikę piłkarzy Szachtiora. Tydzień temu wszyscy byli załamani, a bramkarz Andriej Klimowicz zrozpaczony padł na murawę. To może być dziś dodatkowy atut Lecha.
Jakie wrażenie zostawił po sobie Lech w pierwszym meczu? Myśli pan, że Szachtior ma realne szanse na zwycięstwo?
Ogólnie Lech mógł się podobać, ale nie pokazał też nic, czego nie można było się spodziewać. To solidny i dobrze zorganizowany zespół, który potrafi podostrzyć grę. Szachtior przed tygodniem umiał się temu jednak przeciwstawić. Dużą przewagę zyskał zwłaszcza na początku spotkania, dopiero z czasem gra się wyrównała. Pytanie tylko, czy piłkarze Taszujewa są w stanie powtórzyć to w Poznaniu. Lech bez wątpienia będzie dziś faworytem, ale nie może nastawiać się na łatwe zadanie.
Trener Taszujew poznał już wszystkich piłkarzy Lecha? Po pierwszym meczu pomylił narodowość Joao Amarala mówiąc, że to Brazylijczyk.
Trener pewnie po prostu się pomylił. Drugi raz nie powinien mieć podobnych problemów, bo to bardzo dobry fachowiec, który gruntownie przygotowuje się do każdego meczu. Poza tym Lech przeprowadził ten transfer stosunkowo niedawno, więc być może Taszujew zwyczajnie nie zdążył zorientować się we wszystkich personaliach.
Może właśnie dlatego Amaral strzelił gola.
Taszujew na pewno uzupełnił braki i przeanalizował wszystkich zawodników Lecha. Tym razem nie powinien mieć problemów z rozpoznaniem piłkarzy i tym, jak zachowują się na boisku.
W czym pańskim zdaniem zawierają się główne różnice między Lechem a Szachtiorem? Na boisku przepaści nie było widać.
Przede wszystkim chodzi o skład, który w przypadku Szachtiora bardzo mocno zmienił się w porównaniu do tego, który był w zeszłym sezonie. Odeszło wielu piłkarzy, zwłaszcza obcokrajowców, często bardzo dziwnych, którzy niewiele wnosili do zespołu, ich miejsce zajęli nowi zawodnicy. Mimo to Szachtior cały czas jest dość dziwnym zespółem, któremu notorycznie czegoś brakuje, aby zostać mistrzem kraju. Na ile się orientuję w Polsce podobnie mówi się o Lechu. Konkretne różnice ciężko wskazać.
Dla kibiców Lecha porażka z Szachtiorem będzie jednak oznaczać kompromitację. W drugą stronę można spodziewać się raczej odwrotnej reakcji.
Na Białorusi porażki nikt nie przyjmie w kategoriach klęski. Zwycięstwo będzie z kolei dużą niespodzianką i zmianą na lepsze. Do tej pory Szachtior bardzo często odpadał z przeciwnikami, których praktycznie nikt nie znał. Z Lechem jest trochę inaczej, ale na wielkie świętowanie się nie zapowiada.
Zakończenie zmagań w eliminacjach do Ligi Europy może wiązać z poważnymi konsekwencjami?
Raczej nie, bo Szachtior już teraz wykręcił nie najgorszy wynik. Dotychczas odpadał z reguły już w pierwszej rundzie eliminacji, teraz udało się przejść do drugiej. Jeśli więc nie przejdzie z Lechem, to nic złego się nie stanie. W Soligorsku na pewno nie zwolnią też trenera, bo już raz to w tym sezonie zrobili. Będą po prostu pracować dalej i skoncentrują się na głównym celu, czyli zdobyciu mistrzostwa kraju.
Fot. fcshakhter.by