Też zauważyliście, że Górnik rozkręca się gdy przegrywa 0:3? Ta przemyślana taktyka na uśpienie czujności rywala została i dziś zaprzęgnięta do pracy, a widzieliśmy ją również ostatnio choćby podczas kompromitacji batalii w Pucharze Polski z Zawiszą. Nagle, gdy jest już dawno pozamiatane, zabrzanie przypominają sobie jak wymienić kilka sensownych podań, a czasem nawet – szaleństwo! – robią to na połowie rywala. Górnik musi cierpliwie czekać, klimat do reform jest na tak, może doczekają się takiego regulaminu, według którego punkty będzie się przyznawać za wrażenia artystyczne gdy mecz został już przegrany, albo w ogóle za porażki 0:3, specjalność zakładu. Wtedy będzie szansa na regularne punktowanie. Póki co jednak trzeba powiedzieć wprost: biorąc pod uwagę ich formę, dziś uniknęli trudnej walki o utrzymanie.
Jedenasty mecz bez zwycięstwa. Najgorsza drużyna 2014 roku. Sześć razy w tym roku dostawali trójkę w plecy, z czego cztery razy w porażkach 0:3 (trzy na własnym stadionie). Macie rozmach panowie, rzadki bilans. Ale po takim seansie jak Górnik – Lech wcale nie zaskakujący. Gospodarze wyszli na kolanach i od pierwszych minut prosili o szybką egzekucję. Symbolem ich indolencji w ataku był Gwaze. Ostatni raz tak amatorski występ widzieliśmy gdy Ali Dia, oszust, wkręcił się na kontrakt w Southampton. Można wręcz ukuć ligowe powiedzenie: „Zrobić Gwaze”. Tak możemy określać zawodnika, który wie, że właśnie notuje beznadziejne zawody, więc desperacko próbuje akcji pod siebie, by trochę tę notę poprawić. I, żeby było śmieszniej, one też mu nie wychodzą.
Pupil Warzychy tańczył dziś po boisku 90. minut. Nazwaliśmy go pupilem Warzychy, bo nie było nikogo na stadionie ani przed telewizorem, kto widziałby sens w trzymaniu „Perły z Harare” na murawie. Ławka to mało – najlepiej od razu zakaz stadionowy, tak kazał rozsądek, ale trener zabrzan szedł w zaparte. – Jestem przerażony tymi zmianami. Nie wiem co trener miał na myśli – dramatycznie podchodził do sprawy Kazek Węgrzyn, gdy Warzycha zmieniał przynajmniej próbującego szarpnąć Madeja, a nie praktykanta z Zimbabwe. Uosobieniem postawy Górnika był jednak Nakoulma, bo obudził się przy stanie 0:3, wcześniej nie miał jednej udanej akcji. Liczyliśmy.
Lechowi mecz nie wygrał się sam – dobre zawody grała cała formacja ofensywna. Chłopaki wymieniali się pozycjami, cały czas pozostawali w ruchu, gospodarze nie byli w stanie zorientować się w planach lechitów. Najlepiej wyglądali Hamalainen i Teodorczyk, ten drugi popisał się choćby fajnym strzałem z dystansu, byłaby bramka kolejki gdyby wpadło. Na pewno dzisiaj w notesie Nawałki, który oglądał mecz ze stadionu, powstała na temat „Teo” niezła notatka. Kamiński tej o sobie wolałby pewnie nie czytać, bo na tle takiego marnego rywala powinien wyglądać lepiej.
Warto zauważyć, że gola na 0:3 strzelił kibic Górnika. Zagwizdał z trybun na tyle przekonująco, że gracze zostali zdezorientowani. Szybciej we wszystkim zorientowali się jednak lechici, poszli z akcją sam na sam, strzelili bramkę. Nie wiemy co się stało z feralnym kibicem, ale delikatnie mówiąc nowych przyjaciół na Roosvelta nie zyskał. Przynajmniej Możdżeń był na tyle uprzejmy, by sprezentować rywalom karnego kuriozalną ręką, ale festiwal uprzejmości trwał w najlepsze. Iwan nie chciał skrzywdzić gości, nie trafił jedenastki.
Górnik i tak ma wielkie szczęście, bo powinien dzisiaj być posłany na deski, czyli rzucony do strefy spadkowej. Rzucony na pożarcie? Tego nie wiemy, bo ile można grać tak beznadziejnie? Cóż, z drugiej strony, ostatni raz w lidze zabrzanie wygrali pół roku temu. Miesiąc z okładem to przy tym nie tak dużo.
Fot.FotoPyK
