Reklama

Dziennikarz z Białorusi: Szachtior gra świetnie, na dziś to poziom BATE

redakcja

Autor:redakcja

26 lipca 2018, 09:49 • 5 min czytania 42 komentarzy

Lech Poznań o III rundę eliminacji Ligi Europy, gdzie (prawdopodobnie) czekać będzie Racing Genk, powalczy z białoruskim Szachtiorem Soligorsk. Z pozoru to rywal dość łatwy, “Kolejorz” jest zdecydowanym faworytem, ale zagłębiając się w szczegóły dochodzimy do wniosku, że przy obecnej dyspozycji, piłkarzy Ivana Djurdjevicia czeka naprawdę trudny dwumecz i dużo cierpienia na boisku.

Dziennikarz z Białorusi: Szachtior gra świetnie, na dziś to poziom BATE

Na temat rywala poznaniaków porozmawialiśmy z Piotrem Runge, dziennikarzem portalu football.by.

 – Szachtior to w ostatnich latach trzecia siła białoruskiej piłki po BATE Borysów i Dinamie Mińsk. W 2005 roku wywalczył nawet jedyne w swojej historii mistrzostwo kraju i był to ostatni przypadek, gdy ligę wygrał ktoś inny niż BATE. Do tego w Soligorsku w gablocie z trofeami mają jeszcze dwa krajowe puchary. Szachtior ma stabilność sportową i finansową. Jego sponsorem jest firma Bełaruskalij, wytwarzająca 1/7 światowych zasobów nawozów potasowych – tłumaczy Runge.

Jeżeli wcześniej słyszeliście nazwę Szachtior Soligorsk, to prawdopodobnie chodzi o jeden z dwóch powodów. Pierwszy – w 2008 roku Białorusini dwa razy skopali Cracovię w nieistniejącym już Pucharze Intertoto (2:1, 3:0).

Reklama

Drugi – w połowie sezonu 2017 trenerem tego klubu został Marek Zub. Niestety mocno rozczarował. Przejmował zespół lidera, a zakończył rozgrywki na trzecim miejscu. Nowy sezon zaczął fatalnie – jeden punkt w trzech kolejkach i odpadnięcie z ćwierćfinału Pucharu Białorusi. Efekt? Szybkie zwolnienie.

 – Słyszałem, że Zub miał problemy komunikacyjne z piłkarzami. Nie znaleźli wspólnego języka, nie zaakceptowali go. Zarzucano mu też, że jego treningi są… zbyt lekkie. Zawodnicy przeważnie w takich sprawach skarżą się w drugą stronę, tutaj było inaczej – zdradza Runge.

Gdy Zub przychodził do Szachtiora, pisano, że będzie musiał znaleźć wspólny język z dyrektorem sportowym – Łotyszem Dmitrijem Chochłowem, z którym skonfliktował się jego poprzednik. Nasz rodak akurat nie miał z nim problemów. – Chochłow odszedł tego samego dnia co Zub. Polak był uważany za jego człowieka, dogadywali się. Trzeba im oddać, że zawodnicy przez nich sprowadzeni teraz też odgrywają ważne role, jak Słowak Julius Szoke czy Kolumbijczyk Roger Canas. Nieźle spisuje się również reprezentant Albanii Elis Bakaj – mówi Runge.

Roger Canas. Skądś znamy to nazwisko, prawda? Kolumbijski pomocnik jesień 2011 roku spędził na wypożyczeniu z Sibiru Nowosybirsk do Jagiellonii Białystok, ale nawet nie zadebiutował w Ekstraklasie. Wydawało się, że to kolejny szrot, którego nic dobrego nie czeka. Nie tym razem. Canas potem trzy razy wywalczył mistrzostwo Kazachstanu z Astaną, w barwach której rozegrał nawet pięć meczów w fazie grupowej Ligi Mistrzów (sezon 2015/16). Po epizodach w APOEL-u Nikozjach i Ordabasach Szymkent trafił do Szachtiora przed rozpoczęciem trwającego sezonu.

Następcą Zuba został Rosjanin Siergiej Taszujew, który dwa lata był na bezrobociu, ale wcześniej prowadził w ojczystej ekstraklasie Anży Machaczkała i Kubań Krasnodar. Gra Szachtiora momentalnie uległa poprawie, a wyniki są świetne. W trzynastu ligowych meczach Taszujew odniósł dziewięć zwycięstw i czterokrotnie zremisował. Aż 11 razy zachowano czyste konto, w tym okresie Szachtior stracił tylko trzy gole.

 – Dziś sprawia wrażenie drużyny bez słabszych punktów, wszystko jest w niej poukładane. Jeżeli chodzi o samą jakość gry, to na dziś zespół ten może się nawet równać z BATE. W tym sezonie pozostaje mu jednak walka o wicemistrzostwo, po słabszym starcie lider chyba jest już za daleko. Strata do drugiego Dinama wynosi natomiast pięć punktów, ale jest do odrobienia, zwłaszcza że klub z Mińska stracił teraz najlepszego napastnika Antona Sarokę, który odszedł do belgijskiego Lokeren – tłumaczy nasz ekspert.

Reklama

Mocną stroną Szachtiora są przede wszystkim przebojowe i dynamiczne skrzydła. Polecam zwrócić uwagę na 18-letniego Maxa Ebonga. Jest czarnoskóry, ojciec pochodzi bodajże z Kamerunu, ale to młodzieżowy reprezentant Białorusi. Szybki gość – reklamuje go Runge.

Klub z Soligorska nie ma wielkich pucharowych tradycji. Najczęściej szybko odpadał, rok temu nie poradził sobie nawet z litewską Suduvą. Znajdziemy jednak moment chwały. W sezonie 2014/15 w III rundzie el. LE upokorzono belgijskie Zulte Waregem. Na wyjeździe Szachtior sensacyjnie wygrał 5:2, u siebie zremisował 2:2. Dopiero potem lepsze okazało się PSV Eindhoven (0:1, 0:2).

Miejmy nadzieję, że drugiego chwalebnego rozdziału Białorusini nie napiszą kosztem Lecha, który znów w kontekście atutu własnego boiska prawdopodobnie traci doping kibiców. Wszystko wskazuje na to, iż podobnie jak z Gandzasar Kapan, “Kolejorz” zagra u siebie przy pustych trybunach. – U nas żartują, że Szachtior będzie się czuł, jakby grał w domu. Frekwencja na jego meczach to najczęściej 1-2 tys. ludzi. Rekord z tego sezonu wynosi 2600 widzów w 3. kolejce z FK Słuck, gdy przesądziły się losy Zuba. Generalnie białoruskie społeczeństwo raczej nie lgnie ku sportowi, piłka nie jest wyjątkiem. BATE wypełni stadion na Ligę Mistrzów i to w zasadzie tyle. Chwilowy skok frekwencji notuje Dinamo Brześć, teraz chodzi 7-9 tys. kibiców, ale sądzę, że to szybko minie – komentuje Piotr Runge.

Zapewnia jednak, że mobilizacja w obozie rywala jest pełna. – W Soligorsku do dwumeczu z Lechem podchodzą bardzo poważnie. Z tego względu przełożyli nawet najbliższe ligowe spotkanie z FK Witebsk. Oznacza to, że w lidze zagrają dopiero 19 sierpnia. Do tego czasu pauza, która zostanie wypełniona dwoma kolejkami Pucharu Białorusi – tłumaczy.

Co do białoruskiej ekstraklasy, obecnie współliderem strzelców jest w niej niewypał transferowy Jagiellonii, Pawieł Sawickij. Po powrocie do ojczyzny szybko się odbudował i kilka razy łączono go ze znacznie lepszymi klubami, m.in. Dynamem Kijów. Niespodziewanie jednak ligi nie zmienił, przechodząc z Niemana Grodno do Dinama Brześć.

 – Tym razem przez moment wydawało się, że Sawickij wreszcie odejdzie do lepszej ligi, ale postawił na domowe ciepełko, że tak się wyrażę. W Brześciu skasował 150 tys. euro za podpis, a co miesiąc dostaje 20-25 tys. euro. Na cholerę mu zagraniczne wojaże? To nie jest gwiazda, której płaci się miliony euro, a tam byłby pod presją. Tutaj jest u siebie, ma spokój i dobre pieniądze. Najwyraźniej więcej mu nie trzeba – nie ukrywa Runge.

No cóż, nasz optymizm przed dwumeczem Lecha nie wzrósł. Poznaniacy na początku sezonu mają więcej szczęścia niż rozumu, za to Szachtior dobił w swojej lidze do półmetku i od wielu tygodni w niej wymiata. Zanosi się na kolejne nerwowe obgryzanie paznokci z nadzieją na brak kompromitacji. Oby tym razem były to złe przeczucia.

PM

Fot. fcshakhter.by

Najnowsze

Komentarze

42 komentarzy

Loading...