Niewiele rzeczy w internetowej twórczości (może poza oficjalną stroną Jerzego Engela) bawi nas w równym stopniu jak oświadczenia przeróżnych grup kibicowskich, które notorycznie próbują tym sposobem coś wyjaśniać, kogoś bojkotować albo odcinać się od czegoś w swojej szumnej działalności. Jedno z takich oświadczeń – perełek wystosowały właśnie „wszystkie grupy decyzyjne oraz kibicowskie Lechii Gdańsk i Śląska Wrocław”, cokolwiek to właściwie znaczy. Informują w nim, że udzielają pełnego poparcia dla sympatyków Wisły Kraków prowadzących swoją wojenkę z klubem i jednocześnie „odcinają się od osób, które mimo bojkotu chodzą na mecze Wisły”. Od tej chwili „nie uważają ich za swoich braci”.
Hu, hu, groźnie, prawda? Ale to nie koniec.
Dla wszystkich krakusów, na których padł właśnie blady strach, którzy dwa tygodnie temu ośmielili się pójść na mecz z Zawiszą albo co gorsza wybierają się na kolejny – z Podbeskidziem, mamy jeszcze jedną ważną informację. „Grupy decyzyjne kibiców Śląska i Lechii” nie życzą sobie, aby ich byli bracia (którzy z racji nieprzystąpienia do bojkotu już tymi braćmi nie są, oczywiste) intonowali przyśpiewki pozdrawiające ich kluby. Ł»adnych okrzyków „Lechia Gdańsk!” czy inny „Śląsk, Śląsk, WKS!”. Kategorycznie zakazane.
Ok, a teraz jak już się trochę ubawiliśmy, to może zapytajmy całkiem serio: JAK KLUBY MAJÄ„ TRAKTOWAĆ TYCH LUDZI POWAŁ»NIE? Z jednej strony, kibice chcą być partnerami ważnych rozmów z dyrektorami, prezesami, angażować się w duże przedsięwzięcia, niekiedy, jak w przypadku Wisły, prawie biznesowe, a z drugiej – kiedy tylko coś nie pójdzie po ich myśli udowadniają, że nie wyszli jeszcze z piaskownicy. Rzucają tylko jakieś dyżurne hasełka o braku pojęcia o kibicowskich realiach.
Jeszcze kilkanaście dni temu wydawało nam się, że ludzie ze Stowarzyszenia Kibiców Wisły Kraków stawiają sprawę w miarę jasno, na zasadzie – my protestujemy, ale nikogo nie będziemy do tego zmuszać. Jak ktoś chce, niech na mecze chodzi, dopinguje i robi tam, co mu się tylko podoba. Ale widzimy, że powoli zmierza to jednak w inną stronę. Niecierpliwie czekamy na kolejne postanowienia.
Chcielibyśmy się np. dowiedzieć, czy można jeszcze pójść na mecz Wisły w jej klubowych barwach albo nie daj Boże w łączonym szalu, na który wkradły się „zgodowe” barwy, czy to też za moment zostanie w jakiś sposób przez „osoby decyzyjne” uregulowane? Bawcie się, panowie, dalej w swojej piaskownicy – w wasze zgody, dalej pozdrawiajcie się nawzajem. Świetnie idzie wam udowadnianie, że tu nie o żaden klub, nie o zawodników, w ogóle nie o piłkę chodzi, tylko o was. Wiernych na dobre i na złe, prawda?