Tradycyjne kłopoty licencyjne? W Zabrzu, Wrocławiu, Chorzowie i Łodzi…

redakcja

Autor:redakcja

02 kwietnia 2014, 10:47 • 16 min czytania

Adam Nawałka wyciąga pomocną dłoń dla Górnika Zabrze i w kwestii zaległości finansowych idzie byłemu klubowi na rękę. – Jeśli chodzi o Górnika, to jestem cierpliwy i wyrozumiały. Wiem, że nie da się spłacić długów z dnia na dzień – mówi na łamach „PS”. Ale Zabrze to niejedyny problem, chociaż najpoważniejszy. Kłopoty z uzyskaniem licencji na grę w Ekstraklasie w przyszłym sezonie będą miały jeszcze trzy inne kluby: Śląsk, Ruch i Widzew.

Tradycyjne kłopoty licencyjne? W Zabrzu, Wrocławiu, Chorzowie i Łodzi…
Reklama

FAKT

Porozrzucana dziś jest nieco piłka nożna w dziale sportowym, ale wydaje się, że całkiem jej sporo. Na początek Liga Mistrzów: zapowiedzi dzisiejszych meczów i spodziewany występ jednego Polaka na Santiago Bernabeu. Przypadki Błaszczykowskiego i Lewandowskiego są wiadome, a Piszczek – mimo ostatniego urazu – jest zdolny do gry.

Reklama

Image and video hosting by TinyPic

Dalej mamy szok i niedowierzanie: Janczyk coraz bliżej powrotu.

Prawie trzy miesiące intensywnego treningu przyniosły efekty. Dawid Janczyk (26 l.) zrzucił już siedem kilogramów. Pozbędzie się jeszcze 3-4 kg i trener rezerw Legii Warszawa Jacek Magiera (37 l.) pozwoli piłkarzowi regularnie trenować z drużyną. Na razie Janczyk przygotowuje się głównie indywidualnie. – Pierwsze kilogramy spadły dość szybko. Teraz trochę trudniej pozbyć się reszty. Na początku miałem też mały kryzys fizyczny i psychiczny. Nie przyszedłem na dwa treningi, ale to już za mną. Miałem rozmowę z trenerem, jestem pełen optymizmu – mówi Janczyk.

Problemy kończą się też u Sebastiana Mili, choć tutaj sytuacja jest nieco inna. „Tedi” wymyślił, że „Milowy” będzie odgrywał na boisku zupełnie inną rolę.

Sebastian Mila (31 l.) zmienia pozycję na boisku. Jak dowiedział się Fakt, dotychczasowy rozgrywający Śląska ma grać w roli defensywnego pomocnika. – Jestem zadowolony z jego pracy i szykuję nowe rozwiązanie taktyczne – mówi nam Tadeusz Pawłowski (61 l.). W filozofii gry „Tediego”, Mila nie może grać za plecami Marco Paixao (29 l.). Zdaniem Pawłowskiego, ofensywnym pomocnikiem powinien być zawodnik szybszy, który narzuci rywalowi pressing już pod polem karnym. W tej roli dobrze sobie radzi Mateusz Machaj (25 l.). Jednak trener chce, by Mila znów był podstawowym zawodnikiem. Drużyna jest w bardzo trudnej sytuacji, a doświadczenie byłego kapitana ma pomóc w najbliższych meczach. „Milowy” zostanie ustawiony jako defensywny pomocnik, gdzie o miejsce w składzie będzie rywalizował z Daliborem Stevanoviciem (30 l.).

Image and video hosting by TinyPic

W Lechu każdy piłkarz otrzyma dziś zgodę klubu na transfer. Każdy, oprócz Dawida Kownackiego. Czyli tego, który akurat ofert może być pewien.

Lech Poznań nie ma zamiaru pozbywać się utalentowanego nastolatka! Dawid Kownacki (17 l.) budzi zainteresowanie menedżerów wielu europejskich klubów, ale na razie muszą obejść się smakiem. – Dawid nie jest na sprzedaż – deklaruje jednoznacznie wiceprezes klubu Piotr Rutkowski. Kownacki właśnie wrócił z Grecji z turnieju eliminacyjnego kadry do lat 17. Polacy zdobyli aż 7 pkt w trzech meczach, ale awans do finałów ME przegrali po rzutach karnych z Turkami. Lechita strzelił 3 z 4 goli dla polskiej drużyny. W trakcie imprezy był obserwowany przez kilka niemieckich klubów, byli też skauci z Anglii. Na razie nie ma jednak mowy o żadnym transferze. – Dawid to w tej chwili jedyny piłkarz z pierwszego zespołu, który nie jest na sprzedaż – jasno stawia sprawę Rutkowski.

Ważny dla kibiców Ruchu tekst: klub wychodzi na prostą. Dzięki pieniądzom od sponsorów i akcjonariuszy, jak pisze Fakt, udało się pospłacać długi.

Ruch Chorzów uregulował w ostatnich miesiącach milionowe zobowiązania. Największa kwota trafiła na konto byłego właściciela Polonii Warszawa Józefa Wojciechowskiego (67 l.). Ślązacy od wielu lat zmagają się z zadłużeniem. W Chorzowie niektórzy kibice żartują nawet, że obecne władze spłacają jeszcze rachunki sprzed drugiej wojny światowej. W październiku ubiegłego roku blisko 3 miliony złotych otrzymał Wojciechowski. Klub zapłacił byłemu prezesowi Polonii Warszawa z poślizgiem za transfer Macieja Sadloka (25 l.). Ruch w tym roku wydał już około 9 milionów złotych na spłatę innych zobowiązań: zaległych pensji i premii dla obecnych i byłych piłkarzy, prowizji menedżerskich, Urzędu Skarbowego oraz ZUS-u. Z niektórymi zawodnikami zawarto jednak ugody. Dotyczą one wypłaty premii meczowych za sezon 2013/14, w którym zespół zajął przedostatnie miejsce w tabeli ekstraklasy i utrzymał się tylko dzięki temu, że licencji na grę nie otrzymała Polonia Warszawa.

RZECZPOSPOLITA

Relacje wczorajszych meczów Ligi Mistrzów? Wybaczcie, ale odpuszczamy. Przeczytajmy, co ma wydarzyć się dzisiaj.

O parze Paris Saint-Germain – Chelsea mówi się, że jest w ćwierćfinałowej stawce najbardziej wyrównana. A na pewno w ostatnich latach najbardziej rozrzutna. Rosyjski miliarder Roman Abramowicz sukces już sobie kupił, zdobył z londyńczykami prawie wszystkie trofea, na triumf w Lidze Mistrzów czekał dziewięć lat. Ale już wie, że warto było wpompować w klub ponad 2 mld funtów. Katarski szejk Nasser Al-Khelaifi, prezes PSG, przez trzy lata wydał na transfery prawie 400 mln euro. Za wygranie LM obiecał każdemu z zawodników milion euro premii. Rok temu udało się dojść do ćwierćfinału i nie przegrać żadnego meczu z Barceloną. Paryżanie robią postępy, ale nawet pewny siebie Zlatan Ibrahimović ocenia, że zdecydowanym faworytem będzie Chelsea. – My jesteśmy wciąż w trakcie budowy, na tym etapie co rywale osiem czy dziewięć lat temu – komentuje Szwed, który ma jeden z najlepszych sezonów w karierze.

I rozmowa z Kamilem Grosickim. Da się przeczytać, ale nic przełomowego w niej nie pada.

Wygląda na to, że we Francji czuje się pan dobrze?
– Trzy lata w Turcji to szmat czasu i bardzo potrzebowałem czegoś nowego. Akurat udało się trafić do Rennes i z tego się cieszę. Nowy piłkarz w zespole potrzebuje kilku dobrych spotkań. Udało mi się strzelić bramkę, mam też dwie asysty. Cieszę się, że moja bramka dała nam praktycznie awans do półfinału Pucharu Francji. To jednak dopiero mój początek.

Coś pana zaskoczyło we Francji?
– W Turcji miałem więcej swobody, mogłem spokojnie przyjąć piłkę a tutaj w ogóle nie ma czasu, trzeba grać szybko, bo drużyna przeciwna natychmiast zaczyna pressing.

W Polsce miał pan opinię zawodnika frywolnego taktycznie, unikającego gry obronnej. Pracuje pan nad tym?
– Pracuję i są już efekty. Pomagam defensywie, mam sporo odbiorów, co – mówiąc szczerze – rzadko mi się wcześniej zdarzało. Wszystko przychodzi z wiekiem, z czasem inaczej człowiek ustawia się na boisku, inaczej myśli.

GAZETA WYBORCZA

Image and video hosting by TinyPic

Propozycja na dziś? Liga Mistrzów. Rafał Stec ciekawie opisuje wczorajsze wydarzenia.

285 minut gry z Barceloną, a wytrzymali bez straty gola. Jest tylko jedna taka drużyna na świecie. Piłkarze Atlético dali się trafić Neymarowi w sierpniowym Superpucharze Hiszpanii, w następnych meczach tego sezonu kataloński gigant już nie umiał ich zadrasnąć. Aż do 71. minuty wtorkowego wieczoru. Aż do kolejnego uderzenia Neymara. Bronią madrytczycy chyba lepiej niż ktokolwiek inny w kraju i za granicą. Przynajmniej w klasycznym rozumieniu sztuki defensywnej. Bayern traci jeszcze mniej bramek, ale on uniemożliwia ataki przeciwnikowi, zabierając mu piłkę – najchętniej na pełne 90 minut. Piłkarze Atlético panują nad przestrzenią. Przemieszczają się wyłącznie w zwartej kolumnie – nikt tam nie marnuje energii na ruchy wyrwane z kontekstu, nikt nie reaguje spontanicznie, wszystko ma być przemyślane i wyrachowane. Co nie znaczy, że podwładni Diego Simeone nie wkładają w walki serca. Wkładają i serce, i mnóstwo agresji notorycznie przechodzącej w brutalność. Jeśli nie ma w Europie drużyny skuteczniej chroniącej dostępu do własnego pola karnego, to tym bardziej nie ma równie przykrej w bezpośrednim starciu. Kiedy trzeba powstrzymać wyprowadzany kontratak, to madryccy bandyci – chyba by się nie obrazili na to określenie – nie bawią się w szarpanie za koszulkę. Wolą przesunąć korkami po piętach przeciwnika. Albo uderzyć kolanem w jego pachwinę. Wychodzisz na Atlético, to wychodzisz cierpieć.

I o tym, co ma wydarzyć się w środę, pisze Michał Szadkowski.

Trener Juergen Klopp bez przerwy zajmuje się łataniem ubytków, ale akurat tej części nigdy zastępować nie musiał. Robert Lewandowski opuści pierwszy ćwierćfinał Ligi Mistrzów z Realem, więc Borussii, do jakiej się przyzwyczailiśmy, w Madrycie nie zobaczymy. Jeszcze dwa tygodnie temu pisałem, że trenerowi Carlo Ancelottiemu udało się w Madrycie stworzyć „dom spokojny”. Wolny od konfliktów w szatni i prasowej krytyki, niesiony serią 31 meczów bez porażki. To już przeszłość – budowla włoskiego szkoleniowca okazała się nietrwała. Wystarczyły dwie porażki (z Barceloną i Sevillą) oraz spadek na trzecie miejsce w lidze, by demony przeszłości wróciły. Włoski szkoleniowiec czyta w gazetach, że nie daje chwili wytchnienia – podobno wykończonym – Xabiemu Alonso i Cristiano Ronaldo. Ten ostatni słyszy gwizdy w czasie zwycięskiego (5:0!) spotkania z Rayo, bo kibice uważają, że gra egoistycznie. Przed tym samym meczem trybuny obracają się też przeciwko Ancelottiemu i bramkarzowi Diego Lópezowi. Dopóki Real wygrywał, problem bramki przycichł – López bronił w lidze, a Iker Casillas – w krajowym pucharze i LM. Kilka dni temu aż 85 proc. kibiców w ankiecie dziennika „AS” opowiedziało się jednak za przekazaniem całej odpowiedzialności Casillasowi. Nie, żeby López bronił fatalnie, po prostu ostatnio nie zdarzają mu się interwencje, którymi ratuje zespół. „Marca” nazywa Real „zepsutym i porzuconym Ferrari”, twierdzi, że zachowanie kibiców odzwierciedla politykę prezesa Florentino Péreza – nastawioną na teraźniejszość, pozbawioną długofalowej wizji i wytrwałości. Skoro reakcją szefa klubu na potknięcia jest wymiana jednych gwiazd (piłkarskich i trenerskich) na inne, trudno cierpliwości wymagać od fanów. A ci gwiżdżą, choć Real zachował szansę na trzy trofea (w finale krajowego pucharu zmierzy się z Barceloną).

Image and video hosting by TinyPic

W wydaniu stołecznym trafiamy na dwa materiały o Legii. Tekst o skomplikowanej sytuacji Helio Pinto.

Helio Pinto miał wprowadzić Legię do Europy, ale przegrał rywalizację z Ivicą Vrdoljakiem i Tomaszem Jodłowcem. – Dla mnie to nowa sytuacja – mówi 30-letni Portugalczyk. – Helio jest świetnym piłkarzem i w każdym innym klubie ekstraklasy miałby pewne miejsce w składzie – powiedział o Pinto trener Henning Berg przed meczem z Lechem. – Ale w Legii jest jednak dużo większa konkurencja. Helio jest ważnym zawodnikiem, współczuję mu, ale w środku boiska bardzo dobrze grają Jodłowiec i Vrdoljak – dodał norweski trener.

I rozmowa z Miroslavem Radoviciem. Bardzo ciekawa ze względu na to, co „Rado” mówi o atmosferze w szatni Legii. Mówiąc wprost: najlepiej chyba nie jest.

W wywiadzie dla serwisu legionisci.com wspomniałeś, że jako drużyna mało się integrujecie. Może właśnie to jest problem?
– Na pewno nie jest to normalna sytuacja. Próbowaliśmy w ostatnich miesiącach raz czy dwa razy się spotkać, ale wychodziło to średnio. No trudno, nic na siłę. W tej drużynie są różni ludzie, różne języki i różne charaktery.

Jako doświadczony zawodnik nie próbujesz nad tym panować?
– Staram się, ale nie jest łatwo połączyć to tak, aby wszyscy byli zadowoleni. Jestem jednak pewien, że same wyniki i sukcesy nie zbudują atmosfery w tej drużynie. Integracja jest bardzo ważna. Pamiętam, że jak przychodziłem do Legii w 2006 r., to była taka ekipa, że funkcjonowaliśmy dobrze też poza stadionem.

SPORT

Niezbyt kreatywna okładka.

Image and video hosting by TinyPic

Dość barwnie o lidze wypowiada się Mariusz Jop – np. że Legię wykreowała słabość innych. Tutaj fragment o Wiśle.

Na razie Wisła popisowo “popłynęła” w Lubinie.
– A wie pan, dlaczego? Bo zabrakło… „Głowy”. Kiedy traci się gola na 5 minut przed końcem, potrzebny jest człowiek – w tym przypadku Arek Głowacki, który na nowo ustawi kolegów na boisku, potrząśnie nimi, scali, podniesie morale. Tego zabrakło, a doskonale pokazała to mina Michała Miskiewicza po pierwszej bramce dla Zagłębia. To był… kompletny brak wiary. Wisłą przegrała tę końcówkę w sferze psychicznej. Najpierw pechowy rykoszet przy drugim golu, potem kiks… Przecież na treningach Michał takich piłek trafia sto na sto! A tu – zupełna dekoncentracja. Choić i tak akurat on jest jednym z bohaterów krakowskiej ekipy w tym sezonie.

Zapowiedzi i relacje, czyli kilka tekstów o piłce europejskiej, w tym o Lidze Mistrzów. Popatrzmy więc na tematy ligowe z naszego podwórka:
– Przesmycki zawnioskował o rozwiązanie zawodowego kontraktu z Pskitem
– Iwan z Górnika przyznaje, że piłka go szuka w polu karnym
– Kręcina już próbuje załatwiać, na początek: przedłużenie umowy z Trelą
– Sokołowski popełnia błędy w defensywie, ale coraz częściej nadrabia z przodu
– Jak Ruch ma wyjść z dołka?

Image and video hosting by TinyPic

Nuda.

SUPER EXPRESS

Zaczynamy rozmową ze Zbigniewem Przesmyckim, szefem sędziów, ale… trochę nie na czasie. Inni zdążyli zapytać Przesmyckiego o sprawę Pskita, a on analizuje kilka wyciągniętych z przeszłości sytuacji.

Kapitan Lecha Hubert Wołąkiewicz twierdzi jednak, że Gil przyznał mu się, że popełnił błąd.
– To mamy słowo przeciwko słowu. Paweł wydał oświadczenie, że nikogo nie przepraszał ani z nikim nie rozmawiał. Jeśli już ktoś się do czegoś przyznał, to obrońca „Kolejorza”, pan Kamiński, który w przerwie stwierdził, że Radović go przechytrzył.

O ile tę decyzję arbitra da się wytłumaczyć, to kilku innych sędziowskich błędów już nie…
– Naprawdę? Proszę o przykłady.

Mecz Ruch – Podbeskidzie. Paweł Pskit dyktuje karnego dla gości po tym, jak Jan Blażek, zanim został sfaulowany, był na półtorametrowym spalonym.
– Tu się zgodzę. Bezsprzeczny błąd.

Image and video hosting by TinyPic

Zapowiedź meczu Borusii w Madrycie świetnie ujęta graficznie. Fotka jedenastki, która rozbiła Real i poskreślani ci, którzy dziś nie zagrają. Ilu zostaje piłkarzy? Czterech. Weidenfeller, Piszczek, Reus i Hummels… Do tego rozmowa z Jerzym Dudkiem.

Rok temu Borussia pokonała w półfinale Real, ale w dzisiejszym meczu nie zagra siedmiu jej piłkarzy, którzy wtedy byli na boisku. Gdybyś był Juergenem Kloppem, to najpierw byś zapłakał nad nieobecnymi, a potem…
– Potem otarłbym łzy i zrobił wszystko, aby zneutralizować dwóch najważniejszych graczy rywala – Ronaldo i di Marię. Szansy szukałbym też u pomocnika Realu Xabiego Alonso. Postawiłbym przy nim bliziutko jednego ze swoich piłkarzy, bo po tym jak Alonso przedłużył kontrakt z Realem, to… zdarzają mu się momenty rozkojarzenia. A dobry zespół jest w stanie to wykorzystać. Pytanie tylko do czego zdolna jest Borussia. Bo mam wrażenie, że w porównaniu do poprzedniego roku Real jest dużo mocniejszy, a Borussia jednak sporo słabsza.

(…)

Cristiano Ronaldo ma już w tym sezonie Ligi Mistrzów 13 goli, to tylko jedno trafienie mniej od rekordu Leo Messiego. W takiej formie powinien go bez problemu poprawić…
– W Hiszpanii do strzeleckich statystyk przywiązuje się dużą wagę. Legenda Realu, Alfredo di Stefano nie gra już od ponad 40 lat, a wciąż przypomina się jego osiągnięcia. Myślę, że Cristiano czyta to, co pisze hiszpańska prasa i też nakręca się na te rekordy. On też chciałby, aby za 40-50 lat w Madrycie nadal mówiono głównie o nim. Dlatego nie odpuszcza żadnego meczu. Nawet gdy trener rotuje składem, to Ronaldo i tak gra. Bo chce łamać kolejne bariery.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Na dzień dobry mamy porządnie przygotowany temat o licencjach na przyszły sezon. Warto przeczytać, o co tutaj chodzi.

Selekcjoner reprezentacji Polski pomógł swojemu byłemu klubowi w staraniach o licencję na przyszły sezon. Gdyby nie decyzja Adama Nawałki, Górnik miałby kłopot z ubieganiem się o licencję na grę w ekstraklasie. Do spotkania selekcjonera z prezesem Zbigniewem Waśkiewiczem doszło w niedzielę wieczorem w Zabrzu. – Dogadaliśmy w ciągu 10 minut – twierdzi szef klubu. – Jeśli chodzi o Górnika, to jestem cierpliwy i wyrozumiały. Wiem, że nie da się spłacić długów z dnia na dzień – przyznaje Adam Nawałka. Nieoficjalnie mówi się, że jeszcze niedawno zaległości wobec byłego trenera wynosiły około miliona złotych. Tyle zebrało się przez cztery lata, gdy Nawałka pracował przy Roosevelta. W poniedziałek o północy minął termin składania wniosków licencyjnych o grę w ekstraklasie i europejskich pucharach w najbliższym sezonie. Z naszych informacji wynika, że największy kłopot może mieć wspomniany Górnik, ale martwić się muszą też Ruch, Śląsk i Widzew. Kluby nauczyły się regulować długi w ostatniej chwili, pod koniec marca – tak jak w przypadku Nawałki – i tylko na potrzeby procesu licencyjnego. – Nie ukrywam, że to jest jakiś kłopot, dlatego przygotowujemy takie propozycje zmian w przepisach, by mobilizacja tylko raz do roku nie wystarczała – zdradza szef Komisji Licencji Klubowych Krzysztof Sachs. W ubiegłym roku PZPN musiał wyrzucić z ekstraklasy Polonię Warszawa, ale tym razem raczej obejdzie się bez tak drastycznych kroków. Teoretycznie największy problem powinien mieć Widzew, ale łodzianami już zajął się sąd.

Image and video hosting by TinyPic

Kolejne zawirowania w temacie polskich sędziów. Odstawiony na boczny tor został Tomasz Musiał, ale tylko, jeśli chodzi o mecze Legii Warszawa. Wszystkim może sędziować, tylko nie mistrzom. Powód? Zbyt liczne błędy z przeszłości w spotkaniach z udziałem właśnie Legii.

Ciekawa sylwetka Sebastiana Rudola, który zanim trafił do Pogoni Szczecin czekał na telefon z Legii. Czekał, bo powiedzieli, że zadzwonią. Nie zadzwonili.

Auty pomogły mu wrócić do reprezentacji Polski do lat 17 i zdobyć brązowy medal mistrzostw Europy w 2012 roku. W kadrze był już próbowany wcześniej, ale nie udało mu się w niej zostać. Po jakimś czasie do Marcina Dorny zadzwonił Maciej Mateńko, trener rezerw Pogoni. Namawiał go, żeby jeszcze raz sprawdził Rudola. – Ma wielkie serce do gry, świetną wydolność i zasuwa na przez cały mecz – zachwalał.
– A coś jeszcze? – dopytywał się Dorna.
– Jak go weźmiesz, to zaczniecie strzelać gole po rzutach z autów. Chłopak spokojnie rzuca w pole karne – zachęcał.
Dorna był postawiony pod ścianą. Szukał zastępstwa dla Lukasa Klemenza, który miał zakaz gry w piłkę z powodu wady serca. Zanotował wskazówki Mateńki i wysłał powołanie dla Rudola. Na turnieju eliminacyjnym w Luksemburgu do mistrzostw Europy biało-czerwoni strzelali już gole po rzutach z autu nastoletniego piłkarza Pogoni.

Image and video hosting by TinyPic

Kolejne tematy to Kownacki i Janczyk, których cytowaliśmy przy okazji Faktu, no i relacje z wczoraj. A wieczorne starcie Realu z Borussią zapowiada Christoph Metzelder. Ciekawiej niż Dudek w SE.

Ile traci Borussia bez Roberta Lewandowskiego?
– Bardzo dużo. Brak Roberta stawia Borussię w niekorzystnej sytuacji. Piłkarze Realu Madryt wciąż pamiętają to, co wydarzyło się w zeszłym roku w półfinale. W minionym tygodniu rozmawiałem z Pepe, który bardzo komplementował Lewandowskiego, mówił, że dla niego jest największą gwiazdą i najważniejszą postacią drużyny. Dlatego dla Borussii jego nieobecność w pierwszym meczu jest wielką stratą. Chociaż z drugiej strony drużyna ma w Madrycie inny cel niż będzie miała u siebie za tydzień. W Madrycie musi bronić jako kolektyw, a więc napastnicy też muszą pracować w defensywie. Byłoby gorzej, gdyby pierwszy mecz rozgrywany był w Dortmundzie, bo tam drużyna musi bardziej zaatakować. Cel jest taki, by tego dwumeczu nie przegrać już teraz, więc kluczowe jest, żeby nie stracić goli i starać się zaskoczyć Real Madryt z kontrataku.

(…)

Co stało się z Borussią w tym sezonie? Czy to Bayern ma tak ogromną przewagę nad resztą?
– Myślę, że chodzi o nastawienie, o morale. Piłkarze Borussii widzą, że Bayern nie ma sobie równych w Bundeslidze, że z łatwością wygrywa z kolejnymi rywalami w Europie. Drużyna Borussii, zdobywając dwa tytuły mistrzowskie, była przekonana, że poziomem znacznie zbliżyła się do Bayernu, a sezon ligowy pokazał, że wcale tak nie jest i to mogło być dla zawodników deprymujące. Ale mimo wszystko jest to udany sezon dla Borussii: jest w półfinale Pucharu Niemiec i w ćwierćfinale Champions League. W lidze trzeba bronić drugiego miejsca, a w pucharach postarać się o jak najlepsze wyniki.

ANGLIA: Kończ Giggs, wstydu oszczędź

Anglia oczywiście żyje wczorajszym starciem United z Bayernem. Chłopcy Moyesa są chwaleni, oczywiście nie bez przesady, bo jednak to ekipa z Niemiec jest bliżej awansu, ale jednak doceniono ich wysiłki. Daily Telegraph: „Zespół Moyesa musi pokazać takiego samego ducha walki i chęci do gry na Allianz Arenie, by osiągnąć wynik nie równający się żadnemu innemu w chwalebnej pucharowej historii klubu”. Od Daily Mail oberwało się natomiast Giggsowi, który chyba powinien już zawiesić buty na kołku: „Trudno uciec od faktu, że wśród wielu dziwnych rzeczy związanych z United w tych dniach, najdziwniejszą jest to, że Giggs mieści się gdziekolwiek w tym zespole”.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

WفOCHY: Sinisa do Interu?

Szybko markę we Włoszech wyrobił sobie Sinisa Mihajlović, póki co jeszcze trener Pawła Wszołka w Sampdorii, ale już za chwilę kto wie, może szkoleniowiec Interu? Nikogo nie powinno to zdziwić po lekturze dzisiejszej prasy sportowej z Włoch. Odejście Mazzarriego ma być uzależnione od tego czy „Nerazzurri” zakwalifikują się do europejskich pucharów. Ciekawie też w „Corriere dello Sport”, gdzie kolejny raz wzywa się Prandelliego do powołania Tottiego i Cassano na mundial.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

HISZPANIA: Doskonały mecz na Camp Nou

Tematem numer jeden naturalnie starcie Barcelona – Atletico. „Marca” chwali wysoką intensywność gry „Rojosblancos”, po stronie gospodarzy chwaleni są Neymar i Iniesta. „As” zastanawia się jak na Atletico wpłyną kontuzje, bowiem urazów doznali wczoraj Turan i Costa. „Mundo Deportivo” nazywa wczorajsze starcie po prostu doskonałym, przekonuje, że Barca miała gospodarzy na talerzu, jednak ostatecznie taki a nie inny wynik jest w pełni zasłużony. W kontekście dzisiejszego meczu Realu przypomina się, że będzie to setny występ Ronaldo w Lidze Mistrzów.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

PORTUGALIA: Sporting wraca do Champions League?

„O Jogo” przyjrzało się sytuacji w reprezentacji Kolumbii, gdzie pod nieobecność Falcao szanse na stworzenie zabójczego duetu mają Martinez z Porto i Bacca z Sevilli. Też nie najgorzej, prawda? „A Bola” ekscytuje się Sportingiem Lizbona, który jest na najlepszej drodze by powrócić do Ligi Mistrzów.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Najnowsze

Anglia

Kolejne zwycięstwo Aston Villi! Błąd Casha nie przeszkodził [WIDEO]

Wojciech Piela
0
Kolejne zwycięstwo Aston Villi! Błąd Casha nie przeszkodził [WIDEO]
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama