Marek Saganowski wypowiedział się w sprawie reformy. Nikt się oczywiście nie spodziewał, że spojrzy na nią w dystansem i odrobiną refleksji, ponieważ piłkarze już tak mają, że widzą tylko czubek własnego nosa. No i okazało się, że zdaniem „Sagana” Legia zostanie okradziona z punktów. Naszym zdaniem nastąpi przewidziany w regulaminie podział, co z kradzieżą ma niewiele wspólnego, ale widocznie się nie znamy.
Ciekawsze było dalej.
– Pamiętam, że w 2002 roku z Odrą Wodzisław prowadziliśmy w lidze ze sporą przewagą. Jednak po podziale punktów przegraliśmy jeden mecz i spadliśmy na piąte miejsce. W tej sytuacji rozgrywki ligowe tak naprawdę rozpoczną się dopiero po tym jak zostaniemy okradzeni z punktów. Siedem ostatnich kolejek wszystko rozstrzygnie – powiedział Saganowski Polskiej Agencji Prasowej.
Bardzo wybiórczą ma pamięć. Z naciskiem na „bardzo”. Owszem, Odra Wodzisław w 2002 roku skończyła sezon na piątym miejscu. Owszem, po pierwszej części sezonu była najlepszą drużyną (31 punktów w 14 meczach). Czy jednak wystarczyło przegrać jeden mecz, by spaść na piąte miejsce? No raczej jednak nie. W drugiej fazie rozgrywek zespół „Sagana” zanotował następujące wyniki:
Odra – Wisła 0:3
Amica – Odra 2:1
Odra – Polonia 0:2
Ruch – Odra 0:1
GKS – Odra 2:1
Odra – Legia 0:1
Pogoń – Odra 2:1
Wisła – Odra 1:1
Odra – Amica 2:2
Polonia – Odra 2:1
Odra – Ruch 3:1
Odra – GKS 0:0
Legia – Odra 0:0
Odra – Pogoń 1:1
Podsumowując: Odra z ostatnich czternastu meczów wygrała dwa, a siedem przegrała. I dlatego skończyła sezon na piątym miejscu. Całkiem możliwe, że aż na piątym, bo gdyby nie ów podział, mogłoby być gorzej – minąć by ją mogły drużyny z grupy spadkowej. A w którym momencie po raz pierwszy wodzisławianie zameldowali się na piątej lokacie? Po trzecim meczu w grupie mistrzowskiej, czyli po trzeciej kolejnej porażce. Nie pierwszej, a trzeciej. Naprawdę to nie regulamin był winny, lecz przegrywane jeden po drugim mecze.
– Dla mnie ten system to parodia. Cały czas mówi się o najlepszych ligach świata, a wymyślane jest coś, co w ogóle nie ma przełożenia w Europie. Poziom piłki może się podnieść tylko poprzez zatrudnianie w klubach dobrych zawodników i zapewnienie odpowiedniej infrastruktury nie tylko pierwszej drużyny, ale także młodzieży – powiedział jeszcze Saganowski.
Chyba nikt o zdrowych zmysłach nie zakładał, że poziom się w tym sezonie podniesie dzięki reformie. Reforma jest po to, by mimo gównianego poziomu, jaki prezentuje Saganowski i cała reszta polskiej ligi, wywołać jakieś emocje. A że futbol to sprzedawanie emocji – biznes będzie się szybciej kręcił. I widać, że tak jest, bo emocje narastają. To, że Legia musi się trochę bardziej napocić, by zdobyć mistrzostwo – no trudno. Jak będzie najlepsza to zdobędzie.
Jeszcze raz: od poziomu gry są trenerzy, a reforma służy celom biznesowym. Jak będzie biznes, to będzie więcej pieniędzy. Jak będzie więcej pieniędzy, to będą lepsi piłkarze. Wniosek: reforma w dłuższej perspektywie może przełożyć się na wzrost poziomu , ale nie poprzez nauczenie obecnych piłkarzy grania, lecz poprzez zastąpienie ich lepszymi.
Zawodnicy chcieliby zarabiać jak najwięcej, ale w sposób dla siebie najbardziej komfortowy. Jedni chcieliby grać możliwie najmniej, inni są przeciwni reformie, bo chcieliby wygrać ligę już w kwietniu (to casus Saganowskiego). Niestety, najpierw trzeba zarobić na wasze – drodzy piłkarze – kontrakty. A najwidoczniej poprzedni system, chociaż dla was wygodny, to utrudniał. Jeśli więc wasz prezes głosuje za reformą, to bądźcie tak mili i zastanówcie się, dlaczego. Może dlatego, że za moment znowu będzie miał mecz z Lechem u siebie i znowu sprzeda 30 tysięcy biletów, z czego zapłaci wam pensje? Może wcześniej będzie miał jeszcze mecz z Wisłą u siebie, tym razem przy otwartych trybunach – i kolejne 30 tysięcy biletów uda się rozprowadzić?
Zdradzamy tajemnicę świata: pieniądze nie rosną na drzewach.