W weekend odbył się klasyk ligi polskiej. Balon napompowany był niemiłosiernie, w końcu spotkał się lider z wiceliderem. Można powiedzieć, że na ulicy Łazienkowskiej było wszystko, byli kibice, byli piłkarze, ale – jak zwykle – w T-ME przyzwyczailiśmy się do tego, że zawsze jest jakieś „ale”. Tym „ale” w sobotnie popołudnie była skuteczność kopaczy zarówno Legii jak i Lecha.
Legia zdominowała środek pola w pierwszej połowie, mało rzeczy na boisku udało się ekipie Kolejorza, jednak po przerwie mieliśmy kompletnie odwrotny stan rzeczy, jakby zawodnicy zamienili się między sobą koszulkami. Lech dzielił i rządził. Miał pomysł, miał okazje, miał strzały, ale zabrakło – jak zwykle – celności. Owa celność wydaje się być największą przeszkodą Lecha w zdemolowaniu straty jaką tracą w tabeli do Legii. Ileż to meczów Kolejorz rozegrał, po których trener Rumak i niemal wszyscy lechici jak jeden mąż bili się w pierś i obiecywali poprawę tej skuteczności? Miała być ciężka praca na treningach, poprawa aspektu gry, ale ciągle jest to samo. Wiele słów, ale czy za słowami idą czyny? Śmiem wątpić, można to zaobserwować po statystykach Kolejorza z tej rundy.
Lech Poznań – Śląsk Wrocław 2:1
strzały: 18:6
celne: 7:3
skuteczność Lecha: 39%
Â
Pogoń Szczecin – Lech Poznań 5:1
strzały: 11:16
celne: 7:7
skuteczność: 44%
Â
Lech Poznań – Piast Gliwice 4:0
strzały: 27:13
celne: 10:4
skuteczność: 37%
Â
Widzew Łódź – Lech Poznań 2:2
strzały: 7:17
celne: 4:9
skuteczność: 53%
Â
Lech Poznań – Podbeskidzie Bielsko Biała 2:1
strzały: 18:6
celne: 4:2
skuteczność: 22%
Â
Lech Poznań – Lechia Gdańsk 2:1
strzały: 18:10
celność: 8:3
skuteczność: 44%
Â
Legia Warszawa – Lech Poznań 1:0
strzały: 6:23
celne: 2:4
skuteczność: 17%
Â
Strzały we wszystkich meczach rundy wiosennej: 137
celne: 49
skuteczność: 37%
Â
Niezbyt dobrze to świadczy o polskiej Ekstraklasie skoro zespół zajmujący drugą lokatę ma skuteczność strzałów na poziomie Orkanu Manieczki, nie obrażając przy tym owej drużyny, bo jej zawodnicy pewno mają lepiej ustawiony celownik niż Teodorczyk, Lovrencsics i reszta lechitów.
Szczególnie moją uwagę przykuły statystyki z dwóch meczów: z Pogonią i Podbeskidziem. Kolejno, Pogoni wystarczyło 11 strzałów, by zdobyć 5 bramek. Lech oddał w tamtym meczu 16 strzałów, 7 celnych co dało raptem jedną bramkę (!). Następnie mecz z broniącym się przed spadkiem zespołem Górali, Kolejorz zdobył 2 bramki, oddając 18 strzałów i tylko 4 celne (!). Ktoś może powiedzieć, że liczy się wynik, trzy punkty zdobyte w kiepskim stylu cieszą tak samo jak te zdobyte po wspaniałej grze. Jednak będę się upierał, że zespół marzący o mistrzostwie, o grze europejskich pucharach, powinien, wręcz musi mieć znacznie lepszą skuteczność. Lechowi brakuje instynktu killera, mając dobrego napastnika jakim jest Łukasz Teodorczyk powinien wykorzystywać z zamkniętymi oczami co najmniej połowę przytrafiających się okazji.
Z drugiej strony statystyki z meczu Legia – Lech pokazują, że również lider, mistrz Polski, skutecznością nie grzeszy. Na podstawie statystyk można powiedzieć, że Lech zdominował ekipę Legii. Raptem 6 strzałów legionistów, tylko 2 celne, w tym ten najważniejszy, który rozstrzygnął spotkanie na korzyść gospodarzy. Legia zrobiła to, czego Lech w tej rundzie zbytnio nie potrafi. Wykorzystała okazję. Było ich raptem 6, ale ta jedna zadecydowała o powodzeniu.
Jeśli Lech chce naprawdę dogonić Legię, przede wszystkim powinien zrobić coś ze skutecznością. Oczywiście, nie można całej winy zwalać na Teodorczyka, bo jest on wielkim wzmocnieniem Lecha, dużo walczy, szuka pozycji. Nie oszukujmy się jednak, napastnik ma zdobywać bramki. Teodorczyk jest zawodnikiem chimerycznym, zdobył 14 bramek w tym sezonie, jednak zastanówmy się, ile mógłby jeszcze zdobyć, gdyby jego strzały były celniejsze. A co najważniejsze – ile punktów miałby dzisiaj Lech, gdyby zawodnicy wykorzystali przynajmniej połowę tych niewykorzystanych sytuacji. To już jest historia. Dla Kolejorza sezon jeszcze się nie skończył, dopóki piłka w grze wszystko jest możliwe.
Hubert Ossowski (www.futbolustawiony.blog.pl)
Fot. FotoPyK