Jaka liga, taki hit. Jeśli ktoś nastawiał się na wielkie widowisko przy Łazienkowskiej, to może się czuć tak, jak nasza redakcja podczas każdego weekendu. Tyle zapowiedzi, tyle grafik, a efekt żenujący. Sporo hałasu o nic, a najbardziej sprawiedliwym wynikiem byłoby chyba 1:2 albo raczej 0:1. Lech zmiażdżył Legię statystykami, kompletnie ją zdominował, ale w piłkę gra się na gole. Składnych, przemyślanych i ładnie zakończonych akcji Kolejorz przeprowadził ledwie kilka, a i sędzia Gil nie zdążył w swoim stylu niczego zawalić. A może… No właśnie – nad jedną akcją warto byłoby się zastanowić, zanim zostanie dziś przemielona przez wszystkie fora.
Czy Kamiński był faulowany przez Radovicia?
Sytuacja – jak wczoraj w Kielcach – wyjątkowo trudna do oceny nawet po kilku powtórkach, a co dopiero dla sędziego. Faktycznie, „Rado“ dobiegając do centry Jodłowca rzeczywiście odpychał Kamińskiego – to nie była zwykła walka bark w bark – były nawet podstawy, żeby to gwizdnąć, ale nas nurtuje inna kwestia… Czy gdyby w miejscu Marcina przebywał jakikolwiek inny obrońca – Arboleda, Wołąkiewicz, Douglas, – to w ogóle ktokolwiek zająknąłby się o faulu? Naszym zdaniem nie, z jednej prostej przyczyny. Ł»aden zawodnik nie dałby się przestawić tak łatwo jak właśnie Kamiński, który – jako materiał na klasowego stopera – powinien też potrafić przewidzieć, że za jego plecami za sekundę znajdzie się przeciwnik.
Wielu wieszało na nas psy za zimową akcję pt. „polscy piłkarze na wakacjach“ i co się okazało? W drugim (?) najważniejszym meczu sezonu warunki fizyczne Kamińskiego okazały – że tak to ujmiemy – zrobiły różnicę. I to nie tylko przy bramce Radovicia, ale też na samym początku, gdy Marcin, najprawdopodobniej odpowiedzialny za krycie Jodłowca, dał się Dossie wypchnąć, jak dziecko, przez co „Jodła“ miał do bramki autostradę. Jego nos snajperski z kolei najlepiej podsumował Zbigniew Boniek.
Najbardziej rozczarowani z dzisiejszego meczu wyjadą nie tylko piłkarze Lecha, ale przede wszystkim skauci. Na trybunach pojawił się ponoć taki tłum obserwatorów, jak wczoraj w Enklawie, ale tym razem łowy raczej nie będą udane. Bardzo przeciętnie zagrał obserwowany przez pół świata Karol Linetty, o Kamińskim napisaliśmy już wszystko, a Duda, poza inteligentnym poruszaniem się po boisku, nie pokazał niczego ciekawego. Ogólnie jeden wielki przerost formy nad treścią, po którym Legia – gdyby nie reforma – mogłaby już świętować mistrzostwo Polski. Henning Berg zaś – tak krytykowany przez wielu kibiców – wciąż czeka na pierwszą porażkę.
Tylko o pucharach wciąż strach myśleć…
TĆ

Fot. FotoPyK
