Nie samym klasykiem człowiek żyje. Jeszcze emocje nie zdążą opaść po pierwszym z serii meczów o mistrzostwo, a już po chwili będą nas czekały nie mniej pasjonujące starcia Cracovii z Widzewem i Lechii z Piastem. Czyli – o Jezu, jak to sprzedać… – walka o grupę mistrzowską na całego połączona z bojem o utrzymanie. Zdajemy sobie sprawę, że brzmimy w tym momencie niezbyt wiarygodnie, ale jeśli w takich okolicznościach, na trzy kolejki przed podziałem punktów, te paczki nie wzniosą się na wyżyny swoich umiejętności, to chyba nie zmusi ich do tego już nic.
1. Kto najmocniej odczuję zmianę klimatu w Trójmieście?
Po blisko półtoramiesięcznej absencji od Twittera naszym oczom ukazał się Aleksander Jagiełło, któremu spadł z serca chyba wyjątkowo ciężki kamień…
Probierza już nie ma, wszyscy startują z czystą kartą, więc można się powoli zastanawiać, który z młodych-eksportowych dostanie szansę najszybciej. Na pewno nie Dawidowicz, który pauzuje dziś za kartki, ale Stolarski? Jagiełło? Frankowski? Ricardo Moniz ma świadomość, że pracując w takim układzie, jaki obowiązuje dziś w Lechii, wynik jest tak samo ważny, jak produkcja towaru na sprzedaż.
2. Czy Widzew pożegna się z ligą już teraz?
Matematycznie nie ma na to szans, ale jeśli team Skowronka przerżnie dziś w Krakowie, to przewaga Podbeskidzia będzie wynosiła już dziewięć punktów, czyli bardzo dużo, nawet jak na podział punktów. Tym bardziej, jeśli weźmiemy pod uwagę, że za tydzień Widzew podejmuje Wisłę, a na koniec sezonu zasadniczego jedzie do Szczecina. Ł»arty żartami, ale Batrović i spółka powoli mogą zacząć studiować mapy, by Ząbki nie kojarzyły im się tylko z wizytą u dentysty, a Okocimski z browarem. Podbeskidzie zaczyna się urywać ze stryczka, Zagłębie też jako tako punktuje, a Widzew?
3. Czy obrona Piasta znów da się wykazać Szumskiemu?
Pisaliśmy to już ostatnio przy okazji podsumowania statystycznego ekstraklasy – Jakubowi Szumskiemu wypada z jednej strony współczuć, z drugiej – znalazł się chłopak w idealnym położeniu, jak na ten etap kariery. Wygryzł Trelę, gra regularnie, a przy tym dzieli defensywę z takimi kalafiorami – do tego grona wypada zacząć dorzucać Matrasa – że praktycznie za każdym razem musi się wykazywać. Do tej pory jakimiś wybitnymi paradami nie błyszczał, ale szło mu całkiem, całkiem przyzwoicie. Dziś Piast gra w Gdańsku, że Szumski znów może mieć tyle roboty, jak w tym kawale, w którym Kowalski lata tam i z powrotem z pustą taczką. Zapierdol taki, że nie ma kiedy załadować.


Fot. FotoPyK
