Przez ostatnie pół roku uraczyliśmy was chyba wszystkimi rankingami, jakie tylko dało się wymyślić. Były zestawienia pozycja po pozycji w polskiej piłce. Byli najwięksi wygrani, przegrani, „make or break“, zjazdy, odkrycia, juniorzy… Naprawdę wszystko. Brakowało do tej pory tylko jednego – podsumowania obcokrajowców w ekstraklasie. Postanowiliśmy więc, że czas to zmienić i dziś od rana, w pocie czoła, przy hektolitrach kawy przeprowadzić gruntowną analizę wszystkich „stranierich“, którzy biegają po naszych boiskach od Bielska aż po Szczecin. Efekt? Dwie jedenastki. Najlepsi i najgorsi. Ci, którzy podnoszą poziom ekstraklasy i ci, umownie zwani „żużlem“. Zapraszamy.
Na początek krótkie wyjaśnienie – ze zrozumiałych przyczyn musieliśmy z konkursu wykluczyć piłkarzy, którzy trafili do naszej ligi zimą. Przez to o jedenastkę kozaków nie mogli się nawet otrzeć choćby Duda i Guilherme, a o szrot – Pavle Popara. Z drugiej strony – nie mogliśmy sobie odmówić wrzucenia Semira Stilicia, który – choć wrócił do Polski zimą – to jednak już wcześniej pokazywał, na ile go stać i koniec końców rzutem na taśmę wyeliminował z pierwszej jedenastki Helio Pinto. Podobny dylemat mieliśmy przy wyborze ofensywnej pomocy, gdzie Radoviciowi i Akahoshiemu miejsce należało się z urzędu, ale już wybór między Quintaną i Nakoulmą już tak oczywisty nie był. Obaj panowie mocno spuścili z tonu wiosną, ale to wciąż ścisła ligowa czołówka. Przyjęliśmy jednak, że Quintana minimalnie, ale jednak daje Jagiellonii więcej niż Nakoulma Górnikowi. Sprawa dyskusyjna i kłopot bogactwa. Nic nie poradzimy – trzeba było się opowiedzieć po którejś stronie.
Równie dużą zagwozdkę mieliśmy przy selekcji środka obrony, z którego na ostatniej prostej wypadł Inaki Astiz, choć prawdę mówiąc do teraz nie potrafimy się zdecydować, kto z trójki Astiz-Dossa-Micael jest wyraźnie najlepszy, a kto najgorszy. Zostaje jednak ten trzeci, bo niemal co tydzień pokazuje się z dobrej strony, a nie gra przecież w Legii, tylko w ligowym średniaku.
Na pozostałych pozycjach dylematu nie było i wyboru takich postaci jak Radović, Akahoshi, Douglas, Kuciak czy Paixao argumentować chyba nie trzeba. Po prostu nie mieli sobie równych. Ceesayowi natomiast mocno po piętach deptał Deleu, ale Brazylijczyk ostatnio mocno spuścił z tonu, podczas gdy szwedzki Gambijczyk z Lecha to raczej równy, wysoki poziom. Oczywiście, gdy jest zdrowy…

Jedenastka szrotu nie mogła rozpocząć się inaczej niż od legendarnego siatkarza rodem ze słowackiej Trnawy. U jego boku wystąpi wyjątkowo aż trzech stoperów. Jeden z najbardziej przepłacanych, a przy tym bezużytecznych piłkarzy ligi, czyli Dancik, a dalej Gavish, którego ostatnio wkręcają w trzeciej lidze oraz Czech Polak z Gliwic i Oualembo. Ten ostatni może nie jest aż takim leszczem niż pierwsza czwórka, ale cóż zrobić… Gorszego bocznego obrońcy z zagranicy w tej lidze nie uświadczyliśmy, bo Widanow i Adu Kwame są jednak ciut lepsi. Albo inaczej – mniej nieporadni.
Opaskę kapitańską dzierżyć będzie kolejny, trzeci już Słowak, czyli Robert Jeż za zasługi w bezzasadnym dojeniu kasy z trzech polskich klubów i jawnym śmianiu się w twarz dziesiątkom tysięcy kibiców. Po jego prawicy wystąpi Martinez z Piasta, który na pierwsze zagranie do przodu czeka dobrych kilkadziesiąt miesięcy, co akurat w tej drużynie i tak nie miałoby sensu przy Plaku i Sarkim (0 goli, 0 asyst!) na skrzydłach i Boljeviciu za napastnikiem. Walkę o koszulkę z „dziewiątkąâ€œ jednogłośnie wygrał natomiast Rabiola, bo prędzej wojewoda Kozłowski ruszy z szalikiem na Ł»yletę, niż Portugalczyk trafi do siatki.

Fot. FotoPyK