Smutny koniec Valdesa, Robin Hood z Calderón i Baccatazo – w Hiszpanii coraz goręcej

redakcja

Autor:redakcja

27 marca 2014, 12:20 • 5 min czytania

Gareth Bale gra na 25% możliwości, Cristiano Ronaldo wkurzony macha łapami, Valdes łapie przerażającą kontuzję, a Atletico… Atletico – chyba można już tak śmiało powiedzieć – prze po mistrza. Jakkolwiek zakończy się ten sezon, Diego Simeone i jego „futbol intenso“ przechodzą do historii klubu. Na osiem kolejek przed końcem mistrzostwo ucieka Realowi z rąk i niewykluczone, że jego losy rozstrzygną się w ostatniej serii gier, na Camp Nou. 17 maja – tę datę warto zaznaczyć w kalendarzu już teraz, bo wtedy czeka nas mecz symboliczny. „Partidazo“. Spotkanie pokazujące, że duopol został przełamany i w piłkę grają nie tylko pieniądze. Barcelona – Atletico.
By tak się jednak stało – oba zespoły muszą wygrać wszystkie mecze do ostatniej kolejki. Ekipie Simeone wcale tak łatwo być nie musi, bo czekają ją konfrontacje z Valencią czy Bilbao, a wczorajszy mecz z Granadą pokazał, że Atletico da się jednak przeciwstawić. Teraz nikt jednak nie zamierza narzekać, a w peletonie piewców pracy Diego Simeone na czołówkę wysuwa się były piłkarz „Atleti“, Paulo Futre. – Pisząc te słowa o siódmej wieczorem w środę, zastanawiam się nad tym fantastycznym uczuciem, które towarzyszyło mi przez ostatnie trzy dni. Zostało dziewięć meczów do końca ligi i Atletico Madryt jest liderem. Podkreślam: liderem. Muszę to powtarzać, bo niewiele się o tym ostatnio mówiło. Wszyscy mówili i dalej mówią o klasyku, o świetnym występie Messiego, dyskusji na temat sędziego… Rozumiem, to był wielki mecz, cały świat został sparaliżowany. Ale nikt nie pamięta, kto prowadzi dziś w lidze? – całkiem słusznie zastanawia się Futre, a w podobne tony uderza pomocnik klubu, Tiago. – Traktuje się nas jak Robin Hooda. To my walczymy z największymi i najmocniejszymi.

Smutny koniec Valdesa, Robin Hood z Calderón i Baccatazo – w Hiszpanii coraz goręcej
Reklama

Warto się jednak zastanowić, czy Atletico – może tymczasowo, może nie – samo nie jest już „grande“ i „poderoso“. Drużyna Simeone od czterech meczów nie puściła w Primera Division gola, ogólnie straciła ich najmniej w lidze, a na dodatek jest na dobrej drodze, by pobić rekord z sezonu 1996/97, kiedy we wszystkich rozgrywkach zdobyła 107 bramek. Do tego wyczynu brakuje im już tylko siedmiu trafień, więc śmiało można na to stawiać grubszą kasę.

Reklama

Pytanie, które stawia natomiast Futre, staje się aktualne po przejrzeniu madryckiej prasy. Jasne – nikt nie szczędzi Atletico komplementów, ale tematem numer jeden pozostaje hara-kiri Realu, który zmiażdżył Sevillę w statystykach, ale wystarczyły dwa trafienia Carlosa Bakki, by temperatura fotela, na którym siedzi Carlo Ancelotti, skoczyła o dobrych kilkadziesiąt stopni. Dwie bramki kolumbijskiego snajpera trafiają już do słownika piłkarskiego jako „Baccatazo“, Sevilla zalicza szóste zwycięstwo z rzędu, a Real – co Hiszpanie musieli wytknąć – przegrywa drugi kolejny mecz, w którym do bramki trafia Ronaldo. Bądź co bądź, niecodzienna sprawa.

Na następnych stronach zaczyna się natomiast powolne rozjeżdżanie Ancelottiego, choć na pewno nie tak ostre, jak przed rokiem w przypadku Mourinho. W zasadzie tylko jeden felietonista, Jose Vicente Hernaez, pisze wprost, że tęskni już za Portugalczykiem: – Z nim przynajmniej kibice się nie nudzili. Mourinho był bardzo źle traktowany przez dziennikarzy, bo nigdy nie odbierał telefonu, nie owijał w bawełnę, z nikim nie chodził na kolację i nie był poprawny politycznie. Ancelotti jest jego przeciwieństwem. Dobrze wychowany człowiek, który poświęca uwagę wszystkim i nigdy źle nie traktuje. Mógłby być prezesem fundacji klubu lub Komitetu Czerwonego Krzyża, ale na trenera Realu moim zdaniem się nie nadaje – czytamy w felietonie Hernaeza.

W „Marce“ możemy też znaleźć listę konkretnych zarzutów wobec Ancelottiego za wczorajszy mecz.

– dlaczego Benzema był osamotniony w ataku?
– czy trener nie powinien wcześniej dokonać zmian?
– dlaczego Rakitić krył Ronaldo przy rożnych?
– dlaczego Bale zmieniał buty w 70. minucie, gdy padła bramka dla Sevilli?

Zaczyna też wracać debata na temat przywrócenia do bramki Ikera Casillasa po tym, jak Diego Lopez przyjął sześć sztuk w dwóch ostatnich meczach, a w „AS-ie“ mamy felieton Tomasa Roncero na temat Garetha Bale’a. – Walijczyk nie jest winny astronomicznej kwoty, jaką trzeba było za niego wyłożyć, ale po ośmiu miesiącach trzeba zacząć wymagać, by spłacał się przynajmniej w 25 procentach.

Znając hiszpańskich dziennikarzy i ich zajadłość, można się jednak spodziewać, że jeśli Barca potknie się z dwa razy do końca sezonu, a Real te wpadki wykorzysta, to ostatnie dwie porażki zostaną Ancelottiemu zapomniane. W niewielu krajach media reagują tak gwałtownie. Temperament.

Na koniec zostaje nam Barca, o której tak naprawdę ciężko powiedzieć coś nowego. Paczka Taty Martino zagrała jak zwykle, pokazała to, do czego nas przyzwyczajała przez lata i udowodniła, że takie zespoły jak Celta Vigo nie mają po co przyjeżdżać na Camp Nou. „Sport“ zauważa co prawda, że „liga jest dziś bardziej blaugrana“, ale news numer jeden, który przykrył nawet kryzys Realu, to jednak kontuzja Victora Valdesa. Bramkarz Barcelony – na trzy miesiące przed zakończeniem kontraktu – wypadł z gry na przynajmniej pół roku i media zaczynają się powoli zastanawiać, co w takiej sytuacji powinni zrobić działacze Barcelony. J.M.Artells z „Mundo Deportivo“ sugeruje, że klub ze względu na swoją etykę powinien zaproponować Valdesowi przedłużenie kontraktu, mimo że do transferu jest już gotowy Marc-Andre Ter Stegen.

Wygląda też na to, że Niemiec będzie jedynym golkiperem, który zamelduje się w najbliższym czasie na Camp Nou. Po urazie Valdesa Barcelona, według hiszpańskiego prawa, mogłaby zakontraktować nowego bramkarza (albo bezrobotnego, albo grającego w La Liga), ale Martino już na pomeczowej konferencji jednogłośnie to wykluczył. Kontuzji musiałby też doznać Pinto, by w ogóle taki temat w Hiszpanii się pojawił, a „wpychanie“ kogokolwiek przed niego, skoro tak wiele lat spędził w cieniu Valdesa, byłoby wobec drugiego bramkarza po prostu nie w porządku…

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama