Grzegorz Lato udzielił rozkosznego wywiadu „Faktowi”. O tak – rozkosznego. W myśl zasady, że papier wszystko przyjmie, postanowił powiedzieć wszystko, bez względu na fakty. Na przykład na dzień dobry oświadczył, że wcale nie chciał kandydować w 2012 roku na prezesa PZPN, chociaż przecież każdy wie, iż wtedy nie zdołał zebrać wymaganej liczby rekomendacji (a więc formalnie nie miał prawa kandydować, mimo że się o to starał).
No, ale my nie o tych nieszczęsnych wyborach. Rozłożył nas na łopatki fragment dotyczący słynnej działki na Wilanowie…
– Została zakupiona za normalną, rynkową cenę. Przecież była specjalna komisja, prawnicy to prześwietlali. Teraz można się jej pozbyć za wyższą kwotę, podobno do PZPN wpływają oferty od kontrahentów, ale na razie nie słyszę, by ją sprzedawali – stwierdził Lato.
Wpływają oferty? A to ciekawe.
Na czym polega zamieszanie z działką? Niezależne ekspertyzy zamówione przez PZPN – bodajże trzy – wyceniły działkę (trzy tysiące metrów kwadratowych, bez dojazdu, w dość średniej lokalizacji) w przedziale 3 – 3,5 miliona złotych, natomiast zapłacono za nią 7,8 miliona. Ku zaskoczeniu wielu, biegły na zlecenie prokuratury wycenił działkę na 8 milionów i tę wycenę związek zaskarżył. Bo fakty są następujące: PZPN chętnie tę działkę sprzeda i za 6 milionów, pewnie nawet za 5. Lato – tak mniemamy – zgromadził spory majątek, więc skoro to taka okazja, niech kupuje – 5 baniek dla PZPN za działkę wartą 8 milionów. Czysty zysk, zero ryzyka.
Panie Grzegorzu – dobrze panu życzymy, to będzie prosta transakcja. Ł»al nie skorzystać. Trzy miliony leżą i proszą się o podniesienie. Wbrew temu co pan twierdzi, nikt się nie zgłosił, nikt jeszcze tej niebywałej okazji nie wywęszył, więc wciąż może być pan pierwszy.