Po mistrzostwach Europy w 2012 roku Robert Lewandowski nie brał jeńców. Jasno wskazał w wywiadzie, kto i jak zawalił turniej, czyli pokazał palcem na Franciszka Smudę i było to naprawdę mocne, chociaż tylko do momentu, w którym stwierdził, że rozmowa nie była autoryzowana. Sześć lat później wyraźnie złagodniał.
Przeczytałem wywiad z kapitanem reprezentacji Polski w „Przeglądzie Sportowym”. Bije z niego bezradność. Boiskowa i pozaboiskowa. Lewandowski już nikogo nie wskazuje palcem, w zasadzie nie wie co się wydarzyło i prosi, by go nie kopać, zwłaszcza że leży, więc nie wypada. Muszę przyznać, że aż mi się go zrobiło żal. Żadnych odpowiedzi, mętlik i rezygnacja. I chociaż nie dowiedziałem się niczego, to wreszcie wykonano dla kadry dobrą robotę. Wreszcie piłkarz reprezentacji nie wywołał u nikogo złości, tylko wzbudził litość. Wreszcie ktoś zrobił to, co należało: nie rozpalił żadnego nowego ogniska, tylko spróbował przygasić te tlące się od dawna.
Pod tym względem – naprawdę dobra robota. Znacznie lepsza niż lanserskie zdjęcia z wakacji, wrzucane przez samych zawodników lub ich partnerki. Lepsze od palca w dupie i innych kadrowych wykwitów.
To też miła odmiana od tego, co przeczytałem w „Playboyu”, a o czym za chwilę.
*
Paul Pogba, przez lata trochę piłkarz, a trochę błazen, zdobył mistrzostwo świata i w dodatku zrobił to mając na łbie jedną, bardzo skromną fryzurę. Niewykluczone, że na Mundial pojechał w ogóle bez osobistego fryzjera, co jest wyrzeczeniem jak na niego niezwykłym.
Zagrał tak jak zagrać trzeba, czyli biegał, kiedy miał biegać, odbierał, kiedy miał odbierać, nie silił się na żadną oryginalność i żadne fanaberie. Sprawiał wrażenie – sam nie wierzę, że to piszę – dojrzałego mężczyzny.
W tym czasie Robert Lewandowski biegał z błyskawicą na łbie.
Nie twierdzę, że z powodu błyskawicy grał źle. Ale… Nie wiem, ile dokładnie zarabia Robert Lewandowski. Mówi się o sumie rzędu 20 milionów euro rocznie, z czego mniej więcej połowę zabiera mu fiskus. Zostaje bardzo godne dziesięć baniek w twardej walucie, co oznacza, że o ile nie dopadnie go gigantyczny pech w inwestycjach (zdarza się), to do końca życia będzie człowiekiem obrzydliwie bogatym. Zastanawiam się, ile mogła mu zaoferować firma produkująca szampon za specjalną fryzurę mundialową? Równowartość tygodniówki? I dla tej tygodniówki zasuwał z błyskawicą, a potem udzielał tych nonsensownych wywiadów?
Czytam wywiad w Playboyu.
– Porozmawiajmy o twoim dniu meczowym. Budzisz się rano. Jako ambasador przeróżnych marek musisz szczególnie dbać o to, w jaki sposób nosisz się na co dzień. Na pewno się golisz, układasz fryzurę, ale co jeszcze?
– Myślę, że wymieniłeś już dwie najważniejsze rzeczy. Zależy mi przede wszystkim na tym, by czuć się świeżo i mieć na sobie ciuchy, w których czuję się swobodnie. Jeśli chodzi o czas przed meczem, nie mogę mieć zbyt wiele spraw na głowie. Wszystko staram się załatwić możliwie jak najwcześniej.
– Przejdźmy do szatni. Jak sam wizerunek wpływa na pewność siebie w trakcie gry? Nie możecie mieć spersonalizowanych koszulek, ale są jeszcze choćby korki czy fryzury, z którymi można eksperymentować.
– Najważniejsze, żeby człowiek czuł się komfortowo. Czuję się dużo lepiej, gdy jestem zadbany w czasie występu na murawie. W trakcie spotkania trudno cokolwiek poprawić, więc dużą rolę odgrywa czas w hotelu. Lubię mieć fryzurę, w której trenuję na co dzień i przeszkadza mi nawet jeden źle ułożony włos. Perfekcjonizm.
Perfekcjonizm. No kurwa jego mać.
Nie wierzę, że to „zwykły” wywiad, a nie część kampanii, ponieważ tak głupich wywiadów nikt poza warunkami kampanii nie udziela (miejmy nadzieję). Zwłaszcza piłkarz pokroju Lewandowskiego nie znajduje czasu na takie gówno-rozmówki przed Mundialem, a pech chciał, że trafiają one do kiosków już po turniejowej klęsce.
Chciałem więc zapytać: czy warto?
Czy warto z siebie robić durnia? Czy to się finansowo kalkuluje? Co jest dla piłkarza lepsze – rozsądny wywiad jak w „Przeglądzie Sportowym”, czy bełkot o ułożonych równo włosach w „Playboyu”? Co ma sobie pomyśleć czytelnik, który jednego dnia – jak ja dzisiaj – nabywa obie te gazety? W której Lewandowski jest sobą, a w której udaje? Ja w sumie do końca nie wiem, bo przecież jeśli mówi, że sprawy reklamowe zamknął na długo przed Mundialem, a potem goli sobie opłaconą błyskawicę tuż przed meczem, to mi się to jakoś nie spina.
Chciałem do piłkarzy zaapelować: nie bądźcie tak bezsensownie zachłanni. Selekcjonujcie oferty. Nie róbcie z siebie lalusiów. Kibic nie chce czytać, że przeszkadza wam jeden nieułożony włos, bo to wcale nie jest perfekcjonizm. Perfekcjonizm jest wtedy, gdy nie przeszkadza wam wyrwana grzywka, ukruszony ząb i naderwane ucho, bo jesteście tak skoncentrowani na meczu, że nawet o tym nie myślicie. To, co waszym zdaniem jest perfekcjonizmem, dla innych ludzi jest trudną do zaakceptowania oznaką zniewieścienia.
*
Robert Lewandowski w wywiadzie mówi o trenerze Nawałce oraz o Jurku.
Jurka szanuje, lubi i w ogóle.
„Jurka”.
No naprawdę można chociaż pobawić się w grę pozorów i na potrzeby wywiady nazwać Jurka trenerem Brzęczkiem, a nie Jurkiem.
*
A Jurek chciał zatrudnić Andrzeja Woźniaka, chociaż wydaje mi się, że ostatecznie do tego nie dojdzie. W każdym razie pomysł był zły albo bardzo zły, zależy jaką kto miarę do tego przykłada.
Zły dla tych, którzy widzieli w tym niepotrzebny kadrze zgrzyt PR-owy i komplikację.
Bardzo zły dla tych, którzy widzieli w tym wielki skandal.
Moim zdaniem korupcję w piłce nie tylko można, ale nawet trzeba stopniować. Zamieszanych było bardzo wielu zawodników, którzy wcale nie marzyli o tym, by kupować mecze. Często trafili do zdegenerowanych szatni, w których musieli wykonywać polecenia starszyzny albo nieuczciwych trenerów. Można stwierdzić, że mogli iść na policję albo dać sobie z piłką spokój, generalnie wykonać jakiś bohaterski gest, ale moim zdaniem nie ma sensu wymagać od ludzi bohaterstwa.
Natomiast Andrzej Woźniak był trenerem bramkarzy i byłym reprezentantem kraju. Miał mocne nazwisko, pozwalające mu znaleźć nieźle płatną pracę. On – w przeciwieństwie do wielu piłkarzy – miał możliwości wykonać krok w tył. Powiedzieć: – Ty, Darek, ja się w to nie bawię. Idę pracować gdzie indziej.
Trenerzy mają sporą łatwość w odchodzeniu z klubów, w przeciwieństwie do zawodników. On jednak z takiej możliwości nie skorzystał. Został i ustawił cały sezon.
Ktoś powie: dobra, odcierpiał.
W porządku, nie jestem ortodoksem w tej kwestii. Ale wtedy zapytam: to może dać mu kadrę razem z Wdowczykiem? Duet Wdowczyk – Woźniak jak za najlepszych lat w Kielcach. Pasuje czy nie pasuje? Jeśli nie, to dlaczego? A gdyby kierownikiem zrobić Forbricha, który niewykluczone, że też już odcierpiał. Pasuje czy nie pasuje?
Być może kiedyś PZPN znajdzie się w sytuacji, w której perspektywa zatrudnienia kogoś z korupcyjnym incydentem w tle będzie spora. Ale do cholery, chyba nie warto tracić dziewictwa dla trenera bramkarzy? Co to za różnica, kto sześć razy strzeli na lewą stronę i sześć razy na prawą Fabiańskiemu?
*
Mundial szczęśliwie się skończył, po meczu który był jego najlepszym podsumowaniem: samobój, błąd bramkarza, karny… Takie to były mistrzostwa – z pięć goli nadaje się do ponownego obejrzenia, a cała reszta do zapomnienia. Ile bramek padło po akcjach, w których zespół wyprowadził napastnika na czystą pozycję strzelecką?
Emocje spore, poziom moim zdaniem marny. Futbol reprezentacyjny jest pasjonujący, jeśli weźmiemy pod uwagę namiętność, ale kiepski, jeśli chodzi o poziom. Źle zestawione, niedostatecznie zgrane zespoły, w których egzystować obok siebie muszą dobrzy ze słabymi, mądrzy z głupimi i w których słabego ogniwa nie da się zastąpić lepszym za żadne pieniądze świata. W efekcie to futbolowe półprodukty. Nie przykładam do nich przesadnej wagi. Umtiti nie wydaje mi się po mistrzostwach lepszym piłkarzem niż przed nimi, a wręcz przeciwnie – zagrał słaby turniej, a wraca z niego ze złotym medalem. Lewandowski jako Francuz też wracałby z medalem na szyi (bo chyba nikt nie sądzi, że nie dałby tyle, co Giroud), a jako Polak – z błyskawicą na głowie.
Czytam teraz, że Lewandowski dla Realu już nie jest atrakcyjny. Może i nie jest, ale tylko pod warunkiem, że Real nie jest rozsądny. Bo rozsądni ludzie oceniają piłkarza na podstawie trzech lat, a nie trzech meczów. I potrafią sobie wyobrazić, jak on się będzie spisywał w optymalnym dla siebie środowisku, zamiast wyciągać wnioski na podstawie meczów w środowisku dalekim od optymalnego.
KRZYSZTOF STANOWSKI