Ciąg dalszy zamieszania z nowym prezesem Górnika Zabrze. O tym, że ze Zbigniewa Waśkiewicza jest niezły zgrywus, nie świadczą już tylko jego wypowiedzi o trenerze Wieczorku – wówczas jeszcze pracującym przy Roosevelta, a także zamieszanie związane z koniecznością postawienia słupa dla nowego szkoleniowca, Roberta Warzychy. Dostaliśmy bowiem kolejną dawkę poczucia humoru głównodowodzącego Górnikiem, który tym razem dokazuje na łamach Sportowych Faktów. W powtarzanych przez siebie głupotach zapętlił się do tego stopnia, że… skłócił z kibicami ich niedawnego idola, wychowanka Łukasza Skorupskiego.
Waśkiewicz zwierzył się: – Jesteśmy na etapie podpisywania porozumień ze wszystkimi zawodnikami, żeby spełnić wszelkie wymogi licencyjne. Niestety ze strony pana Łukasza Skorupskiego – lub osoby go reprezentującej – wpłynęło do PZPN pismo, że oczekuje on spłaty całości zadłużenia.
Niestety? Niestety to on lub ktoś z jego otoczenia to musiał wysłać pismo do PZPN, żeby „zachęcić” włodarzy Górnika do uregulowania zadłużenia. Przypomnijmy, że Skorupski na ławce Romy siedzi już ponad pół roku, a latem będzie roczek. Mało tego – odchodząc do Serie A, zarobił dla klubu blisko milion euro. Czyli nawet, jeśli kasa była pusta, w Zabrzu mieli warunki, by postąpić uczciwie – część z tego, co nam przyniosłeś, wróci do ciebie bezpośrednio. Logiczne? Jasne. Uczciwe? Jak najbardziej. Przecież już samo wcześniejsze zaleganie z wypłatami trudno uznać za zagrywkę fair.
Ale z wypowiedzi prezesa łatwo wyłapać żal. Pewnie myśli sobie: jest stąd, kocha Górnika, dostaje w Romie godne pieniądze, niech więc wspaniałomyślnie zapomni o zaległościach. W końcu daliśmy mu się wybić! Zresztą zabrzańscy kibice zareagowali bardzo szybko. I bezsensownie – chciałoby się stwierdzić. Na ostatnim wyjazdowym meczu wywiesili transparent, w którym – mówiąc oględnie – nie owijają w bawełnę. Skorupski został nazwany zdrajcą.
Ciekawi nas, czy fani postąpiliby podobnie, gdyby to ich były pracodawca nie tylko zwlekał z uregulowaniem należności, co jawnie leciał w kulki i jeszcze publicznie miał pretensje za ponaglenie… A pan, panie Waśkiewicz, tę licencję w końcu dostanie – na zabijanie.
Śmiechem.
Fot. FotoPyK