Od dłuższego czasu panuje w mediach dyskusja na temat niezbyt wspaniałej gry naszej reprezentacji. Pomysłów uzdrowienia jest multum – zagraniczny trener, wymiana zawodników na nowych, niektórzy nawet proponują karkołomne przesunięcie graczy drużyny młodzieżowej do dorosłej reprezentacji. W większości wypowiedzi jednak panuje zgodność co do jednego – dawno nie mieliśmy tak mocnej personalnie kadry, z tyloma zawodnikami występującymi w silnych ligach na zachodzie Europy, więc wyniki powinniśmy mieć znacznie lepsze. Czy na pewno?
Fakt, dawno nie mieliśmy okazji oglądać takiej ilości polskich zawodników na zachodnioeuropejskich boiskach. Jest postęp? W teorii, na papierze, jest. W praktyce jest to efekt otwierania się Serie A, Primera Division i Ligue 1 na wschodni towar piłkarski, które nastąpiło w ostatnich latach. Ligi bałkańskie, czy też nasza rodzima Ekstrakopanka, to świetne źródło tanich, ale przeciętnych/solidnych piłkarzy na poziomie europejskim. Dotyczy to zwłaszcza Serie A, która pod względem finansowym z rozmaitych powodów nie stoi najlepiej i już jakiś czas temu zaczęła się rozglądać za źródłem, z którego mogłaby czerpać nowych zawodników po okazyjnych cenach.
No i tutaj dochodzimy do sedna – ten nasz pozorny postęp związany z większą ilością dobrych piłkarzy nie jest niczym szczególnym. Tego typu rozwój, często w znacznie większym stopniu, zaliczyło wiele krajów. W topowych ligach gra obecnie mnóstwo Słoweńców, Słowaków, Serbów, Bośniaków, Chorwatów etc. Ktoś powie: „Ok, taki Basta… no niby gra w Udinese, ale kto to jest? Kucka? Kto to, kurwa, jest Kucka, gdzie on gra?”. Otóż Kucka gra sobie już trzeci sezon w Genoi i radzi sobie nad wyraz nieźle. Natomiast tego typu deprecjonujące pytania na temat zawodników usłyszelibyśmy także, gdybyśmy zaczęli Serbowi, czy Słowakowi opowiadać o naszych Krychowiakach, Pawłowskich, Milikach, Sobotach i Furmanach. Kto to? Gdzie oni grają? W jaki sport?
Prawda jest dość bolesna. Pomijając trio z Borussii, Boruca i Szczęsnego, nasi gracze dla zwykłego europejskiego kibica są najzwyczajniej w świecie anonimami. Dla nas to są fajni gracze – bo znamy ich od dawna, interesujemy się ich losami, zwracamy uwagę na ich grę, cieszymy się z ich bramek i asyst.
Ktoś może powiedzieć – no dobra, może to nie są gwiazdy w swoich ligach, ale są solidni i jest ich dużo. Jasne, problem polega na tym, że takich solidnych to w każdej czołowej lidze jest 100, 150, 200. I to, że u nas pojawiło się sporo graczy grających na zachodzie nie jest żadnym wielkim postępem w odniesieniu do innych reprezentacji, ponieważ ich też ten proces dotyczy.
Ł»eby nie być gołosłownym, kilka przykładów reprezentacji. Nie ma sensu nas porównywać z Francją, Anglią, Hiszpanią, Holandią czy Włochami – to jest jasne. Portugalia też odpada, bądźmy poważni. Belgia? Gdyby wypisać wszystkie belgijskie talenty, serwer mógłby nie wytrzymać i się zawiesić. Szwajcaria to też zdecydowanie inny poziom.
Zacznijmy może z wysokiego C, od Serbii. Serbskie Orły także nie zakwalifikowały się na najbliższy Mundial, a podczas dwóch poprzedni zatrzymały się na rundzie grupowej. Na Euro nie zawitali od 2000 roku – także można powiedzieć, że ostatnio pod względem osiągnięć znajdujemy się zdecydowanie w tej samej grupie. Kogóż to ci Serbowie u siebie mająâ€¦
Fejsa, Sulejmani, Duricić i Marković (Benfica), Ivanović, Matić (Chelsea), Nastasić, Kolarov (Manchester City), Subotić, Jojić (Borussia Dortmund), Brkić, Basta (Udinese), Ljajić (Roma), Tomović (Fiorentina), Bisevac (Lyon), Maksimović (Torino), Krsticić (Sampdoria), Kuzmanović (Inter), Rukavina (Valladolid), Tadić (Twente), Tosić (CSKA), Dordević (Nantes), Scepović (Sporting), Rajković (HSV Hamburg), Milivojević, Mitrović (Anderlecht), Radovanović (Chievo), Ignjovski (Werder), Scepović (Olympiakos), Gudelj (Alkmaar).
Łączna wartość wg transfermarkt: 146 milionów euro. Dla porównania, nasza podstawowa jedenastka jest wyceniana na 125 milionów, z czego 80 milionów warte jest trio Piszczek(15m)-Błaszczykowski(15m)-Lewandowski(50m), do tego Szczęsny dokłada kolejne 15 milionów. Pozostałych siedmiu zawodników jest wartych zawrotne 30m.
No, całkiem niezła ekipa chyba? A do jedenastki nie zmieścili się chociażby Tomović (5.5m), Tosić (7m), czy Bisevac (4.5m). Do niedawna trenował ich Sinisa Mihajlović, który w tym sezonie zupełnie odmienił oblicze Sampdorii – przed jego przybyciem Genueńczycy zdobyli 9 punktów w 12 meczach, pod wodzą Mihajlovicia 25 punktów w 16 meczach. Doświadczony trener, który prowadził już wcześniej Bolognę, Catanię i Fiorentinę. Do tego grał w Romie, Sampdorii, Lazio i Interze. Przy okazji jest rekordzistą Serie A pod względem bramek strzelonych bezpośrednio z rzutów wolnych. Trochę inny poziom niż Smuda, Fornalik i Nawałka, prawda?
No, dobra – lecimy dalej, teraz weźmy się za Słowenię. Popierdółki chyba same tam grają, w końcu co to za reprezentacja – Euro nie widzieli od 2000 roku, na MŚ w Brazylii się nie zakwalifikowali (wyprzedziła ich Islandia!), w RPA odpadli w grupie, a na Mundial w Niemczech się nie zakwalifikowali. Ogórki same, pewnie cała ekipa z ichniej ligi.
Handanović (Inter), Oblak (Benfica), Brecko i Maroh (Koln), Cesar (Chievo), Jokić (Villarreal), Krhin (Bologna), Kurtić (Torino), Birsa (Milan), Kirm (Groningen), Ilicić (Fiorentina), Kampl (Salzburg), Matavz (PSV), Lazarević (Chievo), Bacinović i Andelković (Palermo).
Na ławce Srecko Katanec – kariera piłkarska w Partizanie, VfB Stuttgart, Sampdorii. Trenował Słowenię u21, Macedonię, ZEA, Olympiakos. Brzmi ciut lepiej niż Ruch i Górnik. Skoro już zaczęliśmy literkę S, to ją skończmy – Słowacja! Nasi południowi sąsiedzi na dużym turnieju byli raz, podczas MŚ rozgrywanych w RPA. Na Euro jeszcze niestety nie zaszczycili pozostałych reprezentacji swą obecnością.
Hamsik (Napoli), Skrtel (Liverpool), Kucka (Genoa), Svento (Salzburg), Hubocan (Zenit), Bajza (Parma), Cech (Bologna), Guede (Freiburg), Pekarik (Hertha), Mak (Nurnberg), Stefanik (NEC Nijmegen), Kosicky (Catania/Novara), Gyomber (Catania), Lasik (Brescia). Gratis Sestak i Holosko grający w Turcji, jednak ze znacznie lepszym skutkiem niż Brożek, czy Grosicki.
Trenerem Jan Kozak, jako piłkarz brązowy medalista Euro 1980 w barwach Czechosłowacji. Jako trener bez większych sukcesów i nic zapowiada, żeby miało się to zmienić. To może teraz weźmy pod lupę Danię. Warto pamiętać, że poza graczami z zachodnich lig, posiadają oni także zawodników grających m.in. w Kopenhadze, która w przeciwieństwie do polskich drużyn potrafi awansować do Ligi Mistrzów, a nawet zremisować z Juventusem i wygrać z Galatasaray.
Eriksen (Tottenham), Agger (Liverpool), Bendtner (Arsenal), Kjaer (Lille), Vestergaard (Hoffenheim), Krohn-Dehli (Celta Vigo), Schmeichel (Leicester), Boilesen, Fischer i Schone (Ajax), Kvist (Fulham), Braithwaite (Toulouse), Poulsen (Alkmaar), Andreasen (Hannover), Pedersen (Gent), Okore i Helenius (Aston Villa), Hansen i Wass (Evian), Bjelland (Twente), Rommedahl (Waalwijk).
Niestety, Duńczycy także nie zakwalifikowali się na najbliższy Mundial. W RPA odpadli po rundzie grupowej, w Niemczech ich nie było, na Euro 2012 odpadli w grupie. Na ławce Morten Olsen, od czternastu lat.
Kto kolejny? Niech będzie Bośnia i Hercegowina. Zero występów zarówno na Mundialach, jak i na Euro – ostatnio zakwalifikowali się na Mistrzostwa w Brazylii, szacuneczek.
Dżeko (Manchester City), Pjanić (Roma), Spahić (Bayer Leverkusen), Lulić (Lazio), Ibisević (Stuttgart), Begović (Stoke), Salihović (Hoffenheim), Kolasinac (Schalke), Mujdza (Freiburg), Bicakcić (Eintracht), Zahirović (Bochum) Zukanović (Gent), Stevanović (Alaves). Do tego w Turcji pomykają sobie Hajrović (Galatasaray), Medunjanin (Gaziantepspor), Visca (Istanbul BB), Vranjes (Elazigspor).
Tą wesołą zgrają, wartą według transfermarkt 95 milionów euro, zarządza Safet Susić, który trenował między innymi Ankaraspor i Konyaspor, a reprezentację swojego kraju prowadzi od pięciu lat. Trochę spuściliśmy z tonu, więc weźmy się za jakąś ciekawszą reprezentację. Czas na Chorwację, który od kilku lat przeżywa lekki kryzys – odpadli w rozgrywkach grupowych MŚ 2002 i 2006, na imprezę w RPA się nie zakwalifikowali. Nie było ich również na Euro 2000, w 2004 i 2012 odpadli w rozgrywkach grupowych, a na boiskach Austrii i Szwajcarii dotarli do ćwierćfinału.
Modrić (Real Madryt), Mandżukić (Bayern), Rakitić (Sevilla), Jelavić (Hull), Perisić i Olić (Wolfsburg), Kovacić (Inter), Subasić (Monaco), Lovren (Southampton), Badelj i Ilicević (HSV), Vrsaljko (Genoa), Rebić (Fiorentina), Srna i Eduardo (Szachtar Donieck), Kresić (Mainz), Bubnjić (Udinese), Sammir (Getafe), Tomasov (TSV 1860 Monachium), Radosević (Napoli).
Do tego należy dorzucić graczy, którzy przenieśli się do mniej prestiżowych lig, ale swoje rozegrali na najwyższym poziomie: Corluka (City, Tottenham, Bayer), Pranjić (Bayern), Simunić (Hertha), Kranjcar (Tottenham, Portsmouth), Petrić (Borussia, HSV, Fulham). Młodego Halilovicia podobno zaklepała już sobie Barca, także za rok, może dwa do reprezentacji trafi kolejny klasowy zawodnik.
Łączna wartość: 154 miliony euro.
Przyjemna gromada, którą zarządza Niko Kovać, były zawodnik między innymi Bayeru Leverkusen, Hamburgera SV i Bayernu Monachium. Trenerskie szlify zdobywał pod okiem Huuba Stevensa.
Dobra, może teraz zejdźmy bardziej na ziemię – Walia. W pierwszej chwili na myśl przychodzą tylko Bale i Ramsey, ale w praktyce… w praktyce nie jest aż tak źle.
Bale (Real Madryt), Ramsey (Arsenal), Hennessey, Ledley i Gabbidon (Crystal Palace), Matthews (Celtic), Davies, Williams, Taylor i Richards (Swansea), Collins (West Ham), Myhill (West Bromwich Albion), Collison (Wigan), Vokes (Burnley), King (Leicester) plus kolejni z Championship.
Nikt by się chyba nie obraził, gdyby w podstawowym składzie reprezentacji Polski była gwiazda Realu, gwiazda Arsenalu, pomocnik Liverpoolu, obrońca Celticu i pięciu solidnych ligowców z Premier League?
To teraz może na szybko jeszcze kilka reprezentacji, które w teorii mogą się wydawać znacznie słabsze od naszej:
Szkocja: do tego z ciekawszych graczy: Commons (Celtic), Bannan (Crystal Palace) i Rhodes (Blackburn), który zdobył w tym sezonie już 20 bramek w angielskiej Championship. Trenerem jest Gordon Strachan.
I tak można by wymieniać i wymieniać. Wniosek jest prosty – posiadanie w kadrze zawodnika, który jest częścią klubu w którejś z większych lig europejskich… to żaden atut – to minimum. Zwykłych wyrobników z solidnych europejskich zespołów ma teraz praktycznie każda reprezentacja.
Dlatego też warto odpuścić sobie lansowanie tezy, że jesteśmy silni jak nigdy. Może i personalnie jesteśmy silniejsi niż wcześniej i dawno nie mieliśmy tylu zawodników w zagranicznych ligach, ale to samo dotyczy naszych potencjalnych rywali. Ich zawodnicy też wyjechali do mocnych lig, też często szkolili się za młodu w niezłych akademiach piłkarskich. Także niestety, czas spojrzeć prawdzie w oczy – jesteśmy zwykłą reprezentacją, jakich dużo. Samymi zawodnikami nie będziemy wygrywali meczów, muszą oni zostać odpowiednio przygotowani przez selekcjonera.
Bo to właśnie od trenerów tak naprawdę zależy najwięcej w chwili, gdy mierzą się dwa zespoły o zbliżonym potencjale. Wtedy wychodzi jak na dłoni kto ma lepszy pomysł na grę (lub jakikolwiek pomysł), kto lepiej opracował schematy rozgrywania piłki i schematy stałych fragmentów, kto potrafi lepiej reagować z ławki na przebieg meczu, kto mądrzej motywuje swoich graczy.
No i tutaj właśnie dochodzimy do sedna. Czy od czasu przejęcia kadry przez Franciszka Smudę było widać, żeby nasza kadra miała jakiś pomysł na grę? Można było zauważyć jakąś powtarzalność w przygotowywaniu akcji? Stałe fragmenty, z których regularnie stwarzaliśmy zagrożenie dla bramki rywala?
A może wyglądało to zazwyczaj tak, jakby na boisko wpuszczono jedenastu chłopaków, którzy nie do końca wiedzą co mają na boisku robić?
MICHAŁ BORKOWSKI
Fot. FotoPyK