Salamon! Salamon! 415 dni czekaliśmy na ten moment

redakcja

Autor:redakcja

23 marca 2014, 16:27 • 2 min czytania

Od kiedy w południe zasiedliśmy przed telewizorem, dziwne rzeczy zaczęły dziać się w piłce. Podbeskidzie zdobyło punkt, Boruc dał asystę (mówił, że odrobi punkty i odrabia!), Buchalik spróbował dryblingu, Kuświk wybił piłkę z linii brakowej, a teraz jeszcze to: Bartosz Salamon w końcu zadebiutował w Serie A! Przy stanie 5:0 w meczu Sampdoria – Hellas puściły już wszelkie hamulce. Nowy Baresi, jak mówił o nim kiedyś prezes Brescii, dostał upragnione dziesięć minut i nawet udało mu się niczego nie zepsuć.
Piszemy o tym z wielką pompą, bo to jednak wydarzenie. Chłopak od roku nie dawał znaków życia. Nie wypowiadał się w mediach, nie grał, krążył czasem nawet na trybunach. Pamiętacie pewnie, jak chciał go Guardiola albo ile milionów (przypomnijmy: sześć) dawał za niego Zenit Sankt Petersburg. Jak w mediach podniecano się jego transferem do Milanu i tym, że przechodzi w tym samym momencie, co Balotelli. Potem była dupa, potem jeszcze większa dupa, a na koniec już tylko majonez i Sampdoria, gdzie częściej niż o grze czytaliśmy o próbach „dawania sygnałów trenerowi”.

Salamon! Salamon! 415 dni czekaliśmy na ten moment
Reklama

Niedawno Salamon zadebiutował w Pucharze Włoch, teraz Serie A. Od jego transferu do Milanu, kiedy miał ruszyć z kopyta – minęło 415 dni. Od momentu, kiedy ostatni raz zagrał w Serie B w barwach Brescii – 448. Co tu dużo mówić – jesteśmy świadkami wielkiego przełomu. Salamon na boisku i nie jako turysta. Salamon w Serie A. Uszczypnijcie nas.

Aha, Wszołek tym razem na ławce.

Reklama

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama